Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Hokej
Pierwsze starcie dla hokeistów Podhala2010-03-12 22:31:00 Andrzej Godny

Pierwszy finałowy mecz play off dla Podhala. "Szarotki" po dramatycznym i trzymającym w napięciu do końcowych sekund meczu wygrały w Krakowie 4-3. Trzeba jednak podkreślić, że dwa gole hokeiści "Pasów" podarowali rywalowi.


Cracovia - Podhale Nowy Targ 3-4 (0-0, 1-3, 2-1)

0-1 Kmiecik - Ivičič 26:11 sygnalizowana kara
1-1 Łopuski - Musial 28:25
1-2 Kapica 36:10
1-3 Baranyk - Bakrlik 36:49
2-3 Dudaš - Łopuski 41:26 w podwójnej przewadze
2-4 Kolusz - Baranyk 43:56
3-4 Musial - Łopuski - Radwański 45:33

Sędziowali: Grzegorz Dzięciołowski (Bydgoszcz), Włodzimierz Marczuk - Wojciech Moszczyński, Sławomir Szachniewicz (wszyscy Toruń). Kary: 14 - 12 min. Widzów: 2300. Stan rywalizacji: 1-1 (z bonusem dla Cracovii).
CRACOVIA: Radziszewski - Csorich, Bondarevs; L. Laszkiewicz (2), Słaboń, D. Laszkiewicz (2) - Dudaš (2), Dulęba; Radwański, Musial, Łopuski - Kłys (2), Wajda; Piotrowski, Pasiut, Drzewiecki (2) - Landowski (2), Guzik; Biela (2), Rutkowski, Witowski.
PODHALE: Zborowski - Ivičič, Sulka; Malasiński, Zapała (4), Kolusz - Sroka (2), Dutka; Baranyk, Voznik (2), Bakrlik (2) - Galant, Łabuz; Kapica, Dziubiński, Kmiecik - Ziętara (2), Bryniczka, Gaj.

Pierwszy finałowy mecz po raz pierwszy w tym sezonie zapełnił halę przy ul. Siedleckiego. Zanim się rozpoczął, hymn Cracovii odśpiewał jego autor - Maciej Maleńczuk. A na trybunach wielka feta, barwna oprawa i głośny doping. Miejscowym fanom do szczęścia zabrakło tylko jednego - wygranej ulubieńców. Trzeba jednak przyznać, że nowotarżanie - mimo wielu kłopotów - pokazali się z dobrej strony i bezlitośnie wykorzystali potknięcia miejscowych. To zapowiada jeszcze ciekawszą walkę o mistrzowski tytuł, bowiem w tej chwili obie drużyny potrzebują do szczęścia po trzy zwycięstwa.
Pierwsza tercja, zdecydowanie najsłabsza, nie mogła zachwycić. Cracovia przeważała, częściej przebywała w tercji nowotarżan, ale niewiele z tego wynikało. Czekające na kontry "Szarotki" już w 2 minucie stworzyły golową sytuację; strzelał z dystansu Bakrlik, dobijał Baranyk, lecz Radziszewski nie dał się zaskoczyć. W odpowiedzi sam przed Zborowskim znalazł się Kłys i posłał krążek obok słupka. Po chwili Słaboń w idealnej sytuacji trafił w bramkarza. Między 7. a 11. minutą na ławce kar przebywali Landowski i Zapała, jednak wolno i schematycznie rozgrywane "zamki" nie mogły wyrządzić krzywdy. W 14 minucie formę "Zbory" sprawdził Łopuski. W końcówce znów obie drużyny grały w przewagach (Ziętara, Drzewiecki) i ponownie niewiele z tego wynikało. No może poza okazją Kolusza, który nie trafił w bramkę z... metra.

Druga tercja rozpoczęła się od akcji Kolusza z Zapałą. Obaj za bardzo chcieli dojść do krążka, wzajemnie sobie przeszkadzali i szansę diabli wzięli. To był sygnał, że "Szarotki" nie mają zamiaru odpuszczać. Po chwili Musial miał tylko dołożyć łopatkę kija i dołożył, ale "guma" poszybowała obok bramki. W 27 minucie sędziowie sygnalizowali karę dla Kłysa i wówczas - wykorzystując zawahanie rywala - Ivičič zagrał do Kmiecika, a ten z bliska wpakował krążek do siatki! W odpowiedzi szybko wyrównała Cracovia; Musial podał zza bramki do Łopuskiego, który przy biernej postawie Sulki miał sporo czasu, aby na dwa razy dobijać krążek. Od tej chwili "Szarotki" opanowały taflę i wykorzystały szkolne błędy gospodarzy. W 33 minucie od linii niebieskiej pojechał Baranyk, obrońcy mu się rozjechali i napastnik gości znalazł się w idealnej sytuacji. I chyba się przestraszył, bo posłał "gumę" wysoko ponad bramką. W następnej akcji sygnalizowana była kara dla Bieli i Voznik powinien podwyższyć rezultat, lecz nie trafił do pustej siatki. W 36 minucie padł kuriozalny gol. Ze środka tafli - spod bandy - Kapica oddał ni to strzał, ni podanie. Krążek sunął po lodzie i z pewnością minąłby słupek, ale na nieszczęście Cracovii próbował go zatrzymać Radziszewski i tak niefortunnie dołożył kij, że trafił do własnej bramki. Samobójczych goli w hokeju nie ma, więc zaliczono go Kapicy. Na tym kiksy gospodarzy się nie skończyły. Po upływie zaledwie 39 sekund Dudaš przewrócił się we swojej tercji i nawet w takiej pozycji mógł wybić krążek. Nie uczynił tego, więc przejął go Bakrlik, podał do Baranyka, a ten nie miał problemów z pokonaniem Radziszewskiego.  

Początek ostatniej odsłony to trzy kary dla Podhala (Zapała, Voznik, Bakrlik) i gra w podwójnej przewadze Cracovii, co szybko wykorzystała. Po kontaktowej bramce - uderzenie z linii niebieskiej Dudaša - odżyły nadzieje "Pasów" na korzystny rezultat. Do wyrównania nie doszło i kiedy goście grali już w komplecie zdobyli gola! Zza bramki podawał Baranyk i Koluszowi pozostało tylko dołożyć kij. Na tym emocje się nie skończyły. W 46 minucie wyjeżdżającego na czystą pozycję Kolusza faulował Bondarevs i sędziowie podyktowali rzut karny. Poszkodowany go nie wykorzystał przegrywając pojedynek z Radziszewskim. Odpowiedziała za to Cracovia i Musiał w sytuacji sam na sam technicznym uderzeniem zaskoczył "Zborę". W 54 minucie krakowianie grali w osłabieniu i Musial pojechał sam trafiając w golkipera. W dramatycznej końcówce trener krakowian wziął czas, później wycofał bramkarza, ale ten manewr taktyczny nie przyniósł wymiernej korzyści. Co więcej, Baranyk powinien lepiej przymierzyć i trafić do pustej bramki.

- Przy stanie 1-1 powinniśmy uzyskać prowadzenie, a tymczasem sami strzeliliśmy sobie bramkę. Po chwili znów sprezentowaliśmy gola i zrobiło się nerwowo. To dopiero początek rywalizacji, więc nic strasznego się nie stało. Jutro musimy zagrać znacznie lepiej - stwierdził szkoleniowiec Cracovii, Rudolf Rohaček.
- Jestem niezmiernie zadowolony zarówno z wyniku jak i postawy drużyny, a zwłaszcza Zborowskiego. Bronił z dużym wyczuciem i w kilku sytuacjach zachował się znakomicie. Były momenty, które zadecydowały o naszej wygranej. Pierwszy po strzeleniu dwóch szybkich goli, które pozwoliły uspokoić grę. Drugi na początku drugiej tercji, gdy zdobyliśmy bramkę na 4-2 i powinniśmy podwyższyć na 5-2 - powiedział trener Podhala, Milan Jančuška.

 

W sobotę drugi mecz także w Krakowie. Początek o godz. 20.15.

 

Mecz o brązowy medal:

GKS Tychy - Zagłębie Sosnowiec 4-5 (0-1, 3-1, 1-2 - 0-1) po dogr.

0-1 T. Kozłowski - M. Kozłowski - Marcińczak 14:51 w przewadze
1-1 Paciga - Bacul 26:01
2-1 Proszkiewicz - Parzyszek - Majkowski 28:10
3-1 Woźnica - Bagiński 32:26
3-2 Luka - Koszarek     37:43
3-3 M. Kozłowski 48:29
3-4 Różański - Dronia - Sarnik 49:45 w przewadze
4-4 Kotlorz - Wołkowicz - Bagiński 53:23 w podwójnej przewadze
4-5 Jaros 61:42 4 na 3

GKS TYCHY: Sobecki - Mejka, Kotlorz (2); Witecki, Parzyszek, Bagiński - Jakeš (2), Proszkiewicz; Galant (2), Woźnica - Majkowski (2), Śmiełowski; Bacul (2), Garbocz, Paciga - Gonera, Wołkowicz (2), Krzak, Maćkowiak.
ZAGŁĘBIE: Rajski - Podsiadło, Galvas; Luka, Koszarek (2), Bernat - Gabryś, Marcińczak; M. Kozłowski, T. Kozłowski, Ślusarczyk - Kuc, Balcik; Jaros, G. da Costa, Opatowski (4) - Duszak, Dronia (2); Sarnik, Zachariasz, Różański.
Stan rywalizacji: 1-1 (z bonusem dla GKS Tychy).

 

Mecz o 11. miejsce:

TKH Toruń – GKS Katowice 12-6 (5-1, 6-2, 1-3)

 


Andrzej Godny
zborowski galant w72.jpg
p1.jpg
p2.jpg
p3.jpg
p4.jpg
p5.jpg
p6.jpg
p7.jpg
p8.jpg



więcej wiadomości >>>
2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty