Jeśli szukać wspólnego mianownika dla sytuacji obu czołowych klubów III ligi, to bez wątpienia stanowić go muszą zmiany. W kadrach zawodniczych. I na stanowiskach trenerów (w Unii miejsce Marcina Manelskiego zajął dzisiejszy debiutant, Tomasz Kijowski, w Szreniawie następcą Dariusza Sieklińskiego jest Mieczysław Będkowski). Ponadto w ostatnich dniach zmienił się prezes klubu z Nowego Wiśnicza, Henryka Dejnaka zastąpił zawodnik Szreniawy, Leszek Tarasek.

Rywale otworzyli udanie rundę wiosenną, choć bez żadnych fajerwerków strzeleckich. Unia skromnie pokonała na wyjeździe Górnika Wieliczka, również w jednobramkowych rozmiarach Szreniawa zwyciężyła u siebie Przebój Wolbrom. W kontekście dzisiejszego meczu ważną informacją mogło być to, że Unia do tej pory czuła się bardzo pewnie na własnym terenie. Na osiem spotkań u siebie wygrała sześć i nie poniosła ani jednej porażki. Ale jesienią w Nowym Wiśniczu zdecydowanie lepsza była Szreniawa (3-0).

Uniści potrafili się dziś zrewanżować. - Mecz niestety nie stał na oszałamiającym poziomie. „Jaskółki” posiadały przewagę do przerwy, czego wyrazem był gol strzelony z bliska przez Wróbla. To niedawny nabytek Unii, pozyskany z Polanu Żabno. Szreniawie bardzo zależało na zmianie wyniku, po pauzie ambitnie, ale bezskutecznie dążyła do wyrównania. Ta gra w otwarte karty mogła drużynę z Nowego Wiśnicza słono kosztować. Kontrakcje Unii były bardzo groźne, przed doskonałymi okazjami stanęli Radliński, Wilk i Popiela - powiedział nam zasłużony zawodnik drugoligowych „Jaskółek” i jej wieloletni trener, Antoni Kotwa.

cst