Dwa lata i 10 miesięcy więzienia - taki wyrok usłyszał w piątek 20-letni Artur K. za zabójstwo na przystanku autobusowym 17-letniego chłopaka na os. Jagiellońskim w Nowej Hucie. Do zbrodni doszło 11 listopada 2009 r. na przystanku autobusowym.

Sąd Okręgowy w Krakowie przyjął, że oskarżony działał w obronie koniecznej, ale przekroczył jej granice. Jego zdaniem to pokrzywdzony 17-letni Łukasz Lipiński sprowokował zajście, podszedł do Artura K., odezwał się wulgarnie, przytrzymał go za rękę i miał powiedzieć, że "już nigdzie nie pojedzie". Oskarżony za wszelką cenę chciał uciec autobusem dlatego zaatakował Łukasza nożem. Cios okazał się śmiertelny.

- Użycie noża i zadanie ciosu w szyję pokrzywdzonego było nieadekwatne do zagrożenia - przyznał sędzia Artur Szymański. W czasie śledztwa Artur K. deklarował, że jest sympatykiem klubu Cracovia, był kilka razy pobity na tym osiedlu przez kibiców Wisły i wtedy 11 listopada 2009 r. na przystanku myślał, że został przez nich rozpoznany i znowu coś mu zagraża. Wtedy wyjął nóż i zadał nim cios Łukaszowi.

- Wobec oskarżonego zastosowano nadzwyczajne złagodzenie kary - dodał sędzia. Prokuratura chciała dla Artura K. 14 lat więzienia, czy będzie apelacja wypowie się po zapoznaniu z pisemnym uzasadnieniem wyroku. Oburzenia tak niskim wymiarem kary nie krył Sławomir Lipiński, brat zabitego, oskarżyciel posiłkowy w tym procesie.

- To przyzwolenie, by zabijać młodych ludzi w Nowej Hucie. Mój brat nie był żadnym kibicem, tylko tamtędy przechodził i stracił życie - zauważył Lipiński. Oskarżony przyznawał się do winy, ale mówił, że nie miał zamiaru dokonania zbrodni. Nóż miał przy sobie, bo jako kibic Cracovii obawiał się, że na os. Jagiellońskim mogą go zaatakować liczni na tym terenie sympatycy Wisły.

Artur Drożdżak/Gazeta Krakowska