Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > Małopolska 2010/2011 > Wiadomości PN Małopolska 2010/2011
Wisła przystanęła na drodze do mistrzostwa2011-04-22 15:16:00

- Tak naprawdę nic się nie zmienia – nadal to my jesteśmy liderem, nadal walczymy o mistrzostwo i nadal to my rozdajemy karty - uspokaja po porażce ze Śląskiem napastnik Wisły Maciej Żurawski. Wiślacy rozpamiętują szybko straconą, samobójczą bramkę.


- Nie potrafiliśmy stworzyć klarownych sytuacji. Były momenty, że przy odrobinie szczęścia mogliśmy zdobyć bramkę, ale Śląsk konsekwentnie wybijał piłkę, grał długimi podaniami – ocenił spotkanie ze Śląskiem pomocnik Wisły Łukasz Garguła. Zawodnik przyznał, że Śląsk dobrze taktycznie rozegrał cały mecz, a dodatkowym atutem zawodników wrocławskiej drużyny była wytrzymałość fizyczna. - Tym się charakteryzuje trener Lenczyk. Podobnie było w Bełchatowie, gdzie miałem przyjemność trenować u niego. Śląsk wygląda bardzo dobrze fizycznie, ale też łatwiej gra się drużynie, która kontratakuje, wybija piłkę na oślep. Tym Śląsk  wygrał. No taka jest piłka. Nie zawsze wszystko da się wygrać.

Po przegranej przewaga Wisły nad drugą w tabeli Jagiellonią stopniała do trzech punktów. Czy to komplikuje sprawę tytułu mistrzowskiego?  - Nie. Myślę, że wyzwoli to w nas jeszcze większą koncentrację, większą sportową złość na boisku, żebyśmy nie tracili, tak jak tutaj, bramki już w 2. minucie. To trochę podcięło nam skrzydła. Byliśmy przygotowani od początku do tego, żeby przejąć inicjatywę i strzelić bramkę, a tu Śląsk już miał dobry wynik i tym bardziej cofnął się do obrony – mówi Garguła.

- Przegrana na pewno nam utrudni sprawę, bo każde trzy punkty są ważne - uważa z kolei Tomas Jirsak.

Maciej Żurawski, który zagrał w II połowie meczu uspokaja: - Nie przyzwyczailiśmy kibiców do porażek w ostatnim czasie, ale niestety, taka porażka się wydarzyła. Ale tak naprawdę nic się nie zmienia – nadal to my jesteśmy liderem, nadal walczymy o mistrzostwo i nadal to my rozdajemy karty. To co się stało, to zimny prysznic, natomiast za tydzień jest kolejny mecz, z Górnikiem, który trzeba wygrać. Już powiedzieliśmy sobie w szatni, że o tym meczu trzeba zapomnieć.

Wiślacy stracili gola już w 2. minucie spotkania, po pechowej interwencji Radosława Sobolewskiego. - To był przypadek. Pewnie gdyby Radek nie interweniował, to nasz bramkarz by złapał tę piłkę. Radek chciał przeszkodzić, chciał piłkę wybić – po prostu pech – ocenił Żurawski.

Piłkarze Białej Gwiazdy niemal zamknęli Śląsk na jego połowie, próbując znaleźć jakąś drogę do bramki Kelemena, ale nie udało im się tego zrobić. Co więcej, to Śląsk po jednej z kontr podwyższył wynik na 2:0. Na pytanie, czy krakowianie nie za bardzo się odkryli, Żurawski odparł: „Tak to już jest. Jeśli wszystko stawia się na jedną kartę, to potem dochodzi do takich sytuacji. Nie ulega wątpliwości, że ta pierwsza bramka, taka dosyć niefrasobliwa, ustawiła mecz od początku i trzeba było gonić wynik. Tym bardziej było to trudne, bo Śląsk gra defensywnie. Ten mur, biorąc pod uwagę, że przegrywaliśmy 0:1, ciężko było sforsować. Druga bramka była efektem tego szturmu na bramkę Śląska.

ST/wisla.krakow.pl


slaskwislaholod.jpg


WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty