Do trzeciej kolejki trzeba było czekać na pierwsze zwycięstwo Beskidu Andrychów w rundzie rewanżowej. Podopieczni trenera Mirosława Kmiecia wygrali w Jędrzejowie 1-0.

– Nie było to dobre spotkanie w naszym wykonaniu – mówi szkoleniowiec Beskidu. – Tylko z wyniku można się cieszyć. Zwykle nie gramy tak jak w tym meczu. Przeciwnik jednak na niewiele nam pozwolił. Została nam więc sama walka. Płynne wyprowadzenie akcji, budowanie ataków nie miało miejsca. Przeciwnik przeszkadzał, a nam przyszło tylko dostosować się do tego. Zdecydowanie lepsza była nasza gra we wcześniejszych meczach, w których to graliśmy w piłkę. Nie będziemy jednak zmieniać stylu, ja buduję drużynę. Teraz znaleźliśmy się pod ścianą, dlatego wynik był najważniejszy.

Beskid miał przewagę tylko trzech punktów nad ostatnim rywalem. Dzięki zwycięstwu utrzymuje bezpieczną przewagę sześciu "oczek”. Andrychowianie wygrali 1-0 po bramce Kozioła. Akcję rozpoczął Kmieć, posyłając prostopadłą piłkę do Knapika, który wygrał pojedynek biegowy i z końcowej linii ją dośrodkował na "długi” słupek, a tam Kozioł zamknął akcję. Gol padł w dobrym momencie – zaraz po wejściu na drugą połowę.

– Mieliśmy też szansę na podwyższenie prowadzenia, ale Kozioł od 40 m biegł sam na bramkę rywala i chyba za wiele pomysłów kłębiło się mu w głowie, bo w końcu trafił w bramkarza - mówi Kmieć.

Andrychowianie będą kontynuować serial meczów z przeciwnikami, którzy zajmują miejsce w tabeli za nimi. W najbliższej kolejce podejmować będą Orlicza Suchedniów, który jest ich sąsiadem w tabeli i traci tylko dwa punkty. Gospodarze muszą zmazać plamę i zrehabilitować się za ostatnią porażkę u siebie z Górnikiem Wieliczka.

Jacek Żukowski (Gazeta Krakowska)