Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > Małopolska 2010/2011 > Wiadomości PN Małopolska 2010/2011
Sensacja: Wisła poza Pucharem Polski!2011-03-16 21:05:00

Piłkarze Wisły zremisowali w rewanżowym, wyjazdowym meczu ćwierćfinałowym Pucharu Polski z Podbeskidziem 2-2, a to oznacza, że awans uzyskała drużyna z Bielska-Białej. I-ligowcy znaleźli się w półfinale obok Legii, Lecha i Lechii.


Podbeskidzie Bielsko-Biała - Wisła Kraków 2-2 (0-1)

0-1 Robert Demjan 26 (samob.)

0-2 Cwetan Genkow 53

1-2 Adam Cieśliński 59

2-2 Tomasz Górkiewicz 75

Sędziiował Marcin Borski (Warszawa). Żółte kartki: Konieczny, Cieśliński - Paljić, Siwakow, Bunoza. Czerwona kartka - Erik Cikos (90+3, faul). Widzów 3200.

PODBESKIDZIE: Zajac - Cienciała, Konieczny, Dancik, Górkiewicz - Sokołowski (40 Rogalski), Koman, Łatka, Metelka (75 Kołodziej) - Malinowski (58 Cieśliński), Demjan

WISŁA: Pareiko – Cikos, Bunoza, Jaliens, Paljić - Melikson (63 Łobodziński), Siwakow, Wilk (82 Żurawski) - Małecki, Rios, Genkow (64 Garguła)

Pierwszy mecz 1-0 dla Podbeskidzia i jego awans.

 

To było wielkie wydarzenie w Bielsku-Białej. Trybuny wypełniły się do ostatniego miejsca, a mecz promowały specjalnie przygotowane spoty. Trener Robert Maaskant komplementował rywali przed rewanżem, twierdząc, że na pewno nie ustępują umiejętnościami drużynom z dolnej części tabeli Ekstraklasy. Słowa te potwierdziły się w pierwszych minutach, kiedy gospodarze poczynali sobie naprawdę odważnie, a wiślacy mieli problemy z opanowaniem środka pola. Popełniali sporo faulu, a żółte kartoniki obejrzeli kolejno Michaił Siwakow i Dragan Paljić.

 

- Nie wiem, z czego to wynikało. Byliśmy zbyt nerwowi – mówił schodząc na przerwę Patryk Małecki. Dopiero po 25 minutach obraz gry uległ zmianie. Wtedy dośrodkował on z rzutu wolnego w okolicach linii bocznej, a w podbramkowym kotle niefortunnie interweniował Dariusz Łatka. Wisła odrobiła straty, a niespełna 40 sekund później mogła być już na bramkowym plusie. Siwakow uderzył jednak obok bramki z 18 metrów, chociaż miejscowa publiczność zamarła obserwując lot piłki. – Najważniejsze, że prowadzimy. Podbeskidzie na pewno się nie podłoży w drugiej połowie – podkreślał Małecki. Gospodarze mieli problemy ze stwarzaniem zagrożenia pod bramką, lecz stosunkowo nieźle radzili sobie z wyprowadzaniem ataków. Barierą okazywała się granica 30 metra.

 

Podbeskidzie nie było usztywnione oczekiwaniami, ale nie nadążało za zmobilizowanymi krakowianami. Jednak ci nie zawsze potrafili wykorzystać posiadaną przewagę, próbując zbyt łatwymi środkami wejść w pole karne. W końcu doczekali się drugiego gola. Wypracował go Maor Melikson, który po rajdzie wypuścił przed obrońców Cwetana Genkowa, a ten w sytuacji sam na sam z bramkarzem jedynie musnął piłką. To wtoczyła się do bramki, a Podbeskidzie potrzebowało przynajmniej dwóch goli, by znaleźć się w kolejnej rundzie rozgrywek.

I bynajmniej nie złożyło broni! Niemal natychmiastowo odpowiedział Adam Cieśliński, który minutę wcześniej pojawił się na boisku. To natchnęło gospodarzy. W następnym kwadransie wywalczyli trzy rzuty rożne, a Maaskant niespodziewanie postanowił wprowadzić Wojciecha Łobodzińskiego (za Meliksona) i Łukasza Gargułę (za Genkowa), czyli za bohaterów bramkowej akcji. Dziwiło to, bo szczególnie izraelski pomocnik stanowił ważny element zespołu. Podbeskidzie czuło się coraz pewniej, a po kolejnym rzucie rożnym bliski pokonania Sergeia Pareiki był Frantisek Metelka. Mecz przybrał na widowiskowości. Podbeskidzie napierało i na kwadrans przed końcem zyskało rzut wolny z okolic miejsca, z którego dośrodkowywał Małecki w pierwszej połowie. Piłka znów zatrzepotała w siatce. Do ostro bitej centry doszedł Tomasz Górkiewicz, doprowadzając do remisu.

 

–  Podbeskidzie, Podbeskidzie! –  skandowali rozentuzjazmowani kibice. Ich pupile dokonali rzeczy godnej uznania, wracając do gry po dwóch ciosach lidera Ekstraklasy. Wisła zaskoczona obrotem spraw okazyjnie kontrowała, a z dystansowymi próbami Łobodzińskiego radził sobie Richard Zajac. W jej obozie robiło się coraz bardziej nerwowo, na co miał zaradzić Maciej Żurawski. Doświadczony napastnik starał się rozciągać grę, wracając do drugiej linii, ale dośrodkowania z odblokowanych skrzydeł „czyścili” defensorzy. W doliczonym czasie Wisła rzuciła wszystkie siły do ataku, ale to nie przyniosło żadnej korzyści. Co więcej, Cieśliński przejął piłką i wybiegł na wolne pole. Goniący go Erik Cikos powalił go łapiąc za koszulkę, a sędzia Marcin Borski mógł jedynie pokazać czerwoną kartkę. Chwilę później zagwizdał po raz ostatni.

–  Bardzo nas to boli. Ten remis jest jak porażka. Były fragmenty, w których przeważaliśmy. Trudno wyjaśnić naszego zachowanie przy stałych fragmentach gry, po których straciliśmy gole. Czeka nas męska rozmowa z trenerem, a potem będziemy musieli jak najszybciej zapomnieć o tym, co się stało – podsumował na gorąco Cezary Wilk.

rb

 

 

Aktualizacja 21.40, 21:50, 22:20


malecki w 0991.jpg


WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty