Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Siatkówka > II liga kobiet
(Nie)Oczekiwana zmiana miejsc - Wisła odżyła2010-03-14 14:00:00 MAS

Powiedzieć, że kobieta zmienną jest - to za proste wytłumaczenie tego , co w niedzielę stało się w hali Uniwersytetu Ekonomicznego. Wisła AGH pokonała AZS Skawę UEK Kraków 3-1 w drugim meczu finału play-off w grupie czwartej II ligi siatkarek. Przed dwoma meczami w hali Wisły stan rywalizacji to 1-1, faworytki są więc w poważnych opałach. A jeszcze w sobotę mogło się im wydawać, że mają pewny awans...


AZS Skawa UEK Kraków - Wisła AGH Kraków 1-3 (21-25, 25-22, 16-25, 23-25)

AZS Skawa: Biernatek, Żochowska, Surma, Kuskowska, Hatala, Jaroszewicz, Targosz (libero) oraz Hawryła, Kowalik, Sarlej, Szymska.
Wisła AGH: Gasidło, Środa, K. Janota, Stojek, Rusinek, Mokrzycka, Tokarczyk (libero) oraz Opalińska, warchoł.  

Co takiego zmieniło się w ciągu kilkunastu godzin, dzielących sobotni mecz od niedzielnego? - Żebym to ja wiedział, to pewnie takie rzeczy by się nie działy  - odpowiadał zatroskany trener AZS-u Tomasz Klocek. - Czasami tak jest, że gdy człowiek czuje się zbyt pewnie, to może za to zapłacić i nauczyć się pokory.  Niewykluczone, że taki wpływ na nas miało zmęczenie i brak Magdy Jagodzińskiej, która na rozgrzewce skręciła nogę, a sobotę była filarem w ataku. W niedzielę pozostałym zawodniczkom nie udało się jej zastąpić.


Kłopot kadrowy AZS-u Skawy  to jedno, ale klucz do odwrotnego rozstrzygnięcia  krył się też w przebudzeniu Wisły. Tak bezradna w sobotę w wielu elementach (od zagrywki poczynając, przez rozegranie, atak na przyjęciu kończąc), w niedzielę odżyła. Co trener Lesław Kędryna robił z tym zespołem przez noc? - Co za intymne pytanie? - śmiał się szkoleniowiec po niedzielnym meczu, który jego zespół mógł właściwie wygrać już 3-0. - Nasza słaba postawa w sobotę to była tylko i wyłącznie sprawa nerwów. Moje dziewczyny zagrały w sobotę może połowę z tego, na co je stać. Pracowałem przed finałem nad tym, żeby je przekonać, że już swoje zrobiły, że już wszyscy są z nich zadowoleni, a teraz mamy tylko fajnie zagrać, pokazać, że coś tam umiemy w tej siatkówce. Ale wczoraj nasza gra to była heca. Niektóre zawodniczki zagrały tak słabo, że ich nie poznawałem, przez nerwy niektóre były z nich aż blade. Dziś było trochę spokojniej, a u nas będzie jeszcze spokojniej. Będziemy się bić!

 

Wszystko w drugim meczu toczyło się inaczej. Wisła już w pierwszym secie zaznaczyła, że powtórki z soboty nie będzie. W miarę szybko, przy przytomnej grze Sabiny Rusinek na siatce, odskoczyła na kilka punktów (11-6). Choć ta przewaga kilka razy topniała (13-10, 20-22), to jednak wiślaczki znajdywały sposób na przerwanie złych serii. Tomasz Klocek szybko wykorzystał oba czasy, potem próbował zmian, także na rozegraniu, ale diametralnej poprawy to nie przynosiło. W końcówce ważny punkt zdobyła najwaleczniejsza chyba z wiślaczek Paulina Stojek, atakując po bloku rywalek na 23-20 dla Wisły. Akademiczki dwukrotnie się potem myliły, pakując ataki w auty i tak oddając 24. i 25. punkt. Wisła lepiej niż w sobotę zagrywała i przyjmowała, a więc nie ułatwiała już zadania rywalkom, a te długo jeszcze wyglądały na zagubione takim obrotem sprawy.


Zagubione do tego stopnia, że następnego seta zaczęły od 1-9! Najpierw Joanna Mokrzycka, a potem Gabriela Gasidło solidnie pogoniły przeciwniczki zagrywką. Sytuację gospodyń poprawiło dopiero powtórne pojawienie się na parkiecie Iwony Kuskowskiej i Karoliny Surmy. Powolutku AZS Skawa UEK odrabiał straty, aż dokonał sztuki, która przy stanie 1-9 wydawała się niemożliwa - zbliżył się na punkt (13-14, 14-15), a potem wreszcie wyrównał (22-22) po dwóch autowych atakach Wisły. Szczęśliwa była końcówka tego seta dla AZS-u - kolejny błąd Wisły dał mu prowadzenie, a następnie dwie zagrywki Kuskowskiej punkty.  Ten drugi  serwis był szczególnie wykwintny - piłka po siatce spadła na stronę zaskoczonych wiślaczek. Stan meczu się wyrównał, ale - jak się wkrótce okazało - to nie była zapowiedź powrotu szczęścia do zespołu gospodarzy.

W trzecim secie Wisła weszła w rytm, nad którym pracują wszystkie siatkarskie zespoły świata. Bez zarzutu funkcjonowały schematy przyjęcie - wystawa - atak albo zagrywka - blok. Z wysokiej przewagi (16-7) przyjezdne potrafiły tym razem zrobić pożytek. Wygrały 25-16.

To był zły znak dla AZS-u Skawy. Pozwolić się rozpędzić młodym wiślaczkom, to jest właśnie to, czego z nimi nie można próbować. Wprawdzie akademiczki podjęły walkę w IV partii, ale odkąd dały się wyprzedzić (z 6-4 na 6-7), musiały cały czas gonić przeciwniczki, które czuły się coraz pewniej. Nawet Mokrzycka pozwalała już sobie na powtarzanie kiwek... Końcówka była jeszcze pełna emocji, bo z 24-20 dla Wisły zrobiło się 24-23. Zaciekle walcząca wtedy o ten najważniejszy punkt Stojek miała chwilę triumfu, gdy obiła ręce blokujących rywalek i zdobyła punkt na wagę zwycięstwa w tym secie (25-23) i meczu (3-1).

- Wiślaczki pokazały dziś dobrą siatkówkę- odważną zagrywkę i atak, grały ambitnie w polu. Skoro jednak one nas pokonały w naszej hali, to my się spróbujemy zrewanżować. Już tyle razy podnosiliśmy się z kolan, że problemu z mobilizacją nie będzie. Na pewno trzeba przemyśleć parę spraw, być bardziej uważnym w grze. Wisła jest jednak w naszym zasięgu, nadal chcemy ten finał wygrać
- podkreślał trener AZS-u Skawy UEK Tomasz Klocek.


MAS


2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty