Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > Małopolska 2012/2013 > Seniorzy > II liga (wschód)
Dwa ciosy do szatni, Garbarnia wygrała z Radomiakiem

Dramatyczny mecz w Krakowie zakończył się po myśli „Brązowych”. Przed tygodniem wygrali oni ze Zniczem Pruszków, dziś spowodowali porażkę Radomiaka. Najważniejsze dla całego spotkania były dwa zdarzenia, które miały miejsce już w doliczonym czasie pierwszej połowy.

Garbarnia Kraków - Radomiak 2-1 (2-0)

1-0 Broź 45+1

2-0 Siedlarz 45+2

2-1 Byszewski 59

Sędziowali: Marcin Szrek oraz Maksym Stelmaszczyk i Tomasz Żołądek (Kielce). Żółte kartki: Siedlarz, Uwakwe, Metz, Pluta - Marczak, Radecki, Prędota. Widzów 400.

GARBARNIA: Widawski - Haxhijaj, Piszczek, Pluta, Kalemba (20 Byrski) - Rado (57 Chodźko), Uwakwe, Metz, Leszczak (81 Stokłosa), Siedlarz, Broź (79 Nwachukwu).

RADOMIAK: Banasiak - Wójcik, Moryc, Świdzikowski, Derbich, Pach, Wlazło (57 Prędota), Marczak (64 Radecki), Byszewski (74 Wnuk), Odunka, Leandro (74 Kornacki).

Radomiak mógł błyskawicznie wyjść ma prowadzenie, po cokolwiek przypadkowym wejściu w posiadanie piłki Byszewski wypalił nad poprzeczką. W wyniku sfaulowania Siedlarza z wolnego uderzał Kalemba, ale uczynił zo za słabo. Obok słupka strzelał Leandro. Chwilę później szarżę Odunki w ostatniej chwili powstzrzymał głęboko cofnięty Leszczak.  Pod przeciwną bramką świetnym zwodem popisał się Broź, tzw. ostatnie podanie nie dotarło do adresata. 

W 27. minucie, po raz drugi w tym meczu, lecz wcale nie ostatni, fałszywie zabrzmiał gwizdek arbitra. Wcześniej, w banalnej sytuacji na środku boiska, został ukarany żółtą kartką Siedlarz. Teraz z kolei sędzia uznał, że blisko własnej bramki niebezpiecznie zagrał Uwakwe. Rozjemca łaskawie nie zauważył jednak, że sekundę wcześniej właśnie Uwakwe został sfaulowany, więc akcję należało przerwać. Sędzia miał na dodatek wyraźne problemy z topografią. Choć sytuacja miała miejsce bardzo blisko linii bramkowej, arbiter przesunął miejsce tak, aby Radomiak mógł egzekwować wolnego z wyraźnie dogodniejszego punktu. Marczak i tak pomylił się, piłka minęła prawy słupek bramki Widawskiego. Umówy się, że dla kinomanów-kibiców siedzących na trybunach tytuł „Shrek” przyprawiał o wymioty. A nawet był czymś więcej, niż chłamem.

Widawski poradził z kolejnym strzałem Matczaka. Znów bardzo niebezpiecznie szarżował na prawym skrzydle Odunka. Na odpowiedź zdobył się Siedlarz i choć jego strzał nie miał odpowiedniej mocy, to piłka i tak uderzyła w słupek. Z kolei Odunka znów był groźny, dzięki jego asyście w idealnym położeniu znalazł się Matczak, lecz Widawski popisał się intuicyjną obroną. Jak w piłce ręcznej… Kiedy już pokazano na tablicy świetlnej, że pierwsza połowa będzie przedłużona o dwie minuty - z perspektywy Radomiaka było to 120 sekund koszmaru. 

Najpierw z kornera zacentrował Siedlarz, piłkę pozornie zacentrowaną zbyt daleko od brami zgrał głową Pluta, a Broź również głową trafił do celu. Zaraz po wznowieniu gry piorunującą kontrę wyprowadził Broź. Pierwotnie chyba sam miał zamiar wystąpić w roli egzekutora, ale gdy dostrzegł nadbiegającego Siedlarza obsłużył go idealnym podaniem. Po dopełnieniu formalności przez Siedlarza można było skonstatować, że padł filmowy gol.

Radomiak od razu po przerwie przystąpił do odrabiania dystansu. Z bliska „główkował” Włazło, ale  Widawski wybronił się kapitalną paradą. Pod bramką Banasiaka też zakotłowało się po centrze Metza z wolnego, jednak skala zagrożenia była niepomiernie mniejsza. Widawskiego także nie zaskoczył Leandro. W rewanżu Garbarnia skontrowała, Leszczak dogrywał wzdłuż bramki, ale nikt nie sięgnął piłki. Arbiter wykombinował sobie za moment, aby Radomiak mógł wrócić do gry. Po podyktowaniu z sufitu następnego wolnego pośredniego w „16” Garbarni, sędzia ukarał dwóch „Garbarzy” żółtymi kartkami. Wreszcie, po rykoszecie, w idealnej sytuacji znalazł się Byszewski i Widawski musiał skapitulować. Wykonywanie tego stałego fragmentu gry zajęło ponad minutę. Kpiarz z trybun podpowiedział, że czekanie na „Oscara” za „Shreka” musiałoby potrwać znacznie dłużej.

W 67. minucie powinno być po balu, ale w wyniku akcji Chodźki z Siedlarzem Broź zamiast do siatki trafił w stojącego na linii bramkowej Wójcika. Broź, niewątpliwie wybijający się piłkarz dzisiejszego meczu, zapomniał, że czasem od siły jest ważniejszy sposób. Krótko po wejściu na murawę nieznacznie pomylił się Wnuk. W dramatycznej, przedłużonej o cztery minuty końcówce meczu, ważną rolę odegrał Nwachukwu. To dzięki niemu Garbarnia zdobywała kornery, które pozwalały jej na przetrwanie daleko od własnej bramki. Swoje zasługi wniósł też trener Marek Motyka, w całym meczu właściwym i odpowiednio szybkim reagowaniem na rozwój sytuacji. 

W końcu zabrzmiał ostatni gwizdek. Przyznać trzeba, że w wykonaniu sędziego była to dziś niewątpliwie najlepsza scena piłkarskiego „Shreka”. Choć przy okazji nie zawadzi wspomnieć o liniowym asystencie operującym blisko głównej trybuny. Wierzyć się nie chce, ale machanie chorągiewką też może stanowić czarną magię dla widzów. Ot, coś z Bergmana, choć nie „Wieczór kuglarzy”, jeno popołudnie. 

Wobec powyższego z tym większym zaciekawieniem przyjdzie śledzić arkusze ocen. Doświadczenie uczy, iż należy oczekiwać wysokich not. Ale może się mylę… Może jednak nie dojdzie do „Oscarowej” nominacji za „Shreka”…

JC

WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty