Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > Małopolska 2010/2011
Termalica nie dała się pokonać w Katowicach2010-10-09 21:05:00

Punkt z bardzo trudnego terenu przywiozła do Niecieczy Termalica Bruk-Bet. GKS przeważał, ale podopieczni Mirosława Hajdy mieli równie dobre szanse na zdobywanie bramek. Skończyło się remisem, który jest cenną zdobyczą beniaminka.


GKS Katowice - Termalica Bruk-Bet Nieciecza 0-0

Sędziował Piotr Siedlecki (Warszawa). Żółte kartki: Dziedzic  - Trafarski, Kowalski.
GKS KATOWICE: Wierzbicki - Olkowski, Nowak, J.Kowalczyk, Sokołowski - Plewnia - Goncerz (64 Kaliciak, 90 A.K owalczyk), Pitry, Dziedzic, Sadowski - Zieliński (89 Piechniak).
TERMALICA BRUK-BET: Budka - Kowalski, Cios, Tupalski, Wójcik - Kubowicz (62 Mąka), Prokop, Baran (57 Szczoczarz), Piątek, Szałęga - Trafarski (73 Cichos).

Kto spodziewał się, że GKS odniesie lekkie, łatwe i przyjemne zwycięstwo nad beniaminkiem z Niecieczy srogo się rozczarował. Do Katowic nie przyjechała bowiem przypadkowa grupa anonimowych zawodników, lecz drużyna składająca się w dużej mierze z graczy doświadczonych, którzy tworzą ciekawy zespół.


Od pierwszych minut do ataku ruszyli jednak zawodnicy trenera Wojciecha Stawowego. Wyglądało na to, że chcieli jak najszybciej wyjść na prowadzenie licząc, że po szybko strzelonej bramce łatwiej będzie dobić rywala. Ta sztuka jednak się nie udała. Bardzo dobre spotkanie rozegrał Janusz Dziedzic, który dobrze rozgrywał piłkę ze środka, a od czasu do czasu wbiegał również w pole karne gości stwarzając zagrożenie pod bramką Budki. Po pierwszych dziesięciu minutach ataki GieKSy nieco osłabły, a rywale uspokoili grę i nie pozwalali katowiczanom na wiele. Bardzo dobrze kryty był Sadowski, który w tym spotkaniu za wiele nie pograł. Szczelne krycie nie przeszkodziło mu jednak w 14. minucie, kiedy przedarł się lewą stroną i z ostrego kąta podcinką próbował przelobować Budkę. Piłka zamiast w bramce wylądowała jednak na górnej siatce. Nieoczekiwanie groźną akcję przeprowadzili zawodnicy z Niecieczy. W 37. minucie pogubili się nasi obrońcy, do piłki doszedł Kubowicz, którego strzał zdołał zblokować Kowalczyk i Wierzbicki nie miał problemu ze złapaniem piłki. W pierwszej części gry z obu stron padło jeszcze kilka strzałów z dystansu - próbowali Dziedzic, Goncerz, Zieliński i Pitry, ale za każdym razem coś stawało na drodze piłki - w przypadku Pitrego był to słupek.

Druga część gry na początku wyglądała tak jak pierwsza. Od pierwszych minut do mocnego natarcia ruszyli gospodarze i w 52. minucie GKS mógł wyjśc na prowadzenie. Świetną akcję przeprowadził Goncerz, który schodząc z prawej strony do środka zagrał górą do wbiegającego w szesnastkę Dziedzica. Ten znalazł się w sytuacji sam na sam z golkiperem gości, jednak zamiast do bramki strzelił wprost z niego. Napór gospodarzy trwał w najlepsze do 60. minuty, jednak mimo wielu dobrych sytuacji, nikomu nie udało się pokonać byłego bramkarza GieKSy. Z czasem coraz śmielej zaczęli grać goście, którzy wyprowadzali groźne kontry. Najpierw w 78. minucie Cichos minął z prawej strony Nowaka i zagrał do Piątka, ten oddał piłkę na lewo do niepilnowanego Szałęgi, który jednak przegrał pojedynek oko w oko z Wierzbickim. Minutę później głową z piątego metra strzelał Szczoczarz, ale znów górą był bramkarz GKS-u. Kilkadziesiąt sekund później Goncerz stracił piłkę na połowie przeciwnika, a kontrę strzałem z lewego narożnika pola karnego zakończył Cichos. I tym razem obronną ręką z opresji wybrnął Wierzbicki. Taki obrót sprawy coraz bardziej irytował zgromadzonych na Bukowej kibiców, którzy głośno domagali się lepszej gry GieKSy. Zawodnicy trenera Stawowego dalej prowadzili grę, ale mimo kolejnych dobrych okazji, nie potrafili poważnie zagrozić bramce Budki. Po drugiej stronie ponownie pokazał się Cichos, który z kilku metrów przeniósł piłkę nad poprzeczką. Mecz zakończył się zatem bezbramkowym remisem.

 

Powiedzieli po meczu:

Mirosław Hajdo, trener Termaliki: - Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że Katowice to bardzo trudny teren. Miał taki być i był. W pierwszej połowie nasze ustawienie było bardzo defensywne i nastawiliśmy się na kontry. Niestety w pierwszej części gry to nam się nie udało. GKS miał stuprocentowe sytuacje, ale Budka świetnie to wybronił. W drugiej połowie mieliśmy znacznie więcej okazji, bo GKS mocno naciskał bardziej się odsłaniając. Uważam, że żaden zespół nie zasłużył na porażkę.


Wojciech Stawowy, trener GKS-u: - Bardzo chcieliśmy dziś wygrać, bo bardzo potrzebujemy punktów. Graliśmy u siebie, a w takich meczach powinniśmy zdobywać komplet punktów. Nie mogę odmówić moim chłopcom ambicji i zaangażowania, ale w tygodniu musimy postawić na poprawę skuteczności. Piłka nie chciała dziś znaleźć drogi do bramki, choć mieliśmy kilka bardzo dobrych sytuacji. Wiem, że ostatnie wyniki rozbudziły apetyty i niektórym wydawało się, że łatwo wygramy z Niecieczą, ale ja już wcześniej podkreślałem, że to jest bardzo dobra drużyna, a jej miejsce w tabeli może mylić. To będzie dla wszystkich niewygodny przeciwnik, o czym przekonała się już np. Sandecja. Mimo wszystko pozostaje niedosyt, podobnie jak w Polkowicach. Chciałbym, żeby każdy przypomniał sobie jaka była sytuacja w GKS-ie jeszcze niedawno, bo widać, że niektórzy mają krótką pamięć. Dziś nie jesteśmy jeszcze zespołem, który w każdym meczu będzie pewnie wygrywał po trzy, cztery do zera. Na razie ciułamy punkty. Pracy z tą drużyną jest jeszcze ogrom, ale ta ekipa niedługo może grać tak, jak tego oczekują kibice. W drugiej połowie rzuciliśmy wszystko na szalę i Nieciecza mogła nas skarcić. Zgadzam się z trenerem Hajdo, że żadna z drużyn nie zasłużyła na porażkę. Przed nami kolejny trudny mecz Z Odrą, a pojedziemy tam z jasnym celem - odrobić to, co straciliśmy dziś w Katowicach. Skoro teraz zremisowaliśmy, to spróbujemy wygrać w Wodzisławiu. Z dzisiejszego remisu nie będę robił problemu, a do Wodzisławia pojedziemy z nadziejami na zwycięstwo.
www.gieksa.pl





więcej wiadomości >>>
2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty