15 grudnia rozpoczął się w National Basketball Association sezon transferowy. Na liście jest też nazwisko Marcina Gortata, choć w jego przepadku kontrakt pozwala Orlando Magic na tegoroczny transfer tylko za zgodą Polaka.

Ron Artest, LA Lakers: Nic nie wskazuje na to, że ten transfer się nie sprawdzi. W każdym razie nic co ma miejsce na parkiecie. Kobe Bryant nareszcie nie musi robić wszystkiego nie tylko w ataku, ale i w obronie.

Trevor Ariza, Houston Rockets: Rockets nie potrzebowali dramatów Artesta, ale więcej odpowiedzialności na parkiecie. Ariza im to zapewnia.

Channing Frye, Phoenix Suns: W Portland Frye był tylko jednym z wielu graczy, często marginalizowanym, a w Suns trener Alvin Gentry zaakceptował go takim, jakim jest: wysokim graczem lubiącym i potrafiącym rzucać z dystansu. Jak na razie to jedno z najbardziej znaczących wzmocnień sezonu.

Rasheed Wallace, Boston Celtics: Nie ma wątpliwości, że w sezonie nadejdą chwile, kiedy przez Wallace'a trener Doc Rivers straci sporo nerwów. Jest on jednak w Bostonie nie dla występów w sezonie zasadniczym, ale dlatego, że bardzo pomoże Celtics w play-off, będąc doskonałym zmiennikiem dla Kevina Garnetta lub Kendricka Perkinsa.

Jason Williams, Orlando Magic: Williams pojawił się w Orlando za koszykarskie minimum, ale pod nieobecność kontuzjowanego Jameera Nelsona pokazuje znakomitą formę. Gdzie byłoby Orlando bez niego?

Jason Kidd, Dallas Mavericks: Kiedy Mark Cuban, właściciel Mavericks podpisywał z Kiddem nowy, trzyletni kontrakt, wielu znacząco pukało się w głowę. Dziś jest ich mniej, bo Dallas jest na prowadzeniu w zawsze bardzo trudnej Southwest Division Konferencji Zachodniej, a Kidd ma przeciętnie prawie 10 asyst i 10 punktów w meczu.

Ben Gordon, Charlie Villanueva, Detroit Pistons: W lecie szef Pistons, Joe Dumars doszedł do wniosku, że jego klub ma sporo pieniędzy do wydania, więc podpisano za kilkadziesiąt milionów kontrakty z Gordonem i Villanuevą. Nic się nie zmieniło - Pistons są na razie zespołem, który będzie walczył tylko o to, by zagrać w play-off, co w zespole o takich tradycjach na pewno nikogo nie usatysfakcjonuje.

Andre Miller, Portland Trail Blazers: Blazers mieli mnóstwo pieniędzy, kiedy Hedo Turkoglu w ostatniej chwili zrezygnował z podpisania kontraktu i wydali je w sposób najgorszy z możliwych - na Andre Millera. Dobry zawodnik, przed kilkoma laty mający zadatki na gwiazdę ligi walczy teraz o miejsce z dwoma grającymi na jego pozycji koszykarzami (Steve Blake, Jerryd Bayless) i też lubiącym mieć piłkę w rękach liderem Blazers Brandonem Roy'em.

Andrea Bargnani, Toronto Raptors: Nowy, pięcioletni kontrakt gwarantuje Raptors tylko jedno: że do 2014 roku będą mieli gracza, który potrafi rzucać, ale nie potrafi bronić.

Hedo Turkoglu: Kolejna z budzących wątpliwości decyzja Toronto. Pięcioletni, warty ponad 10 milionów za sezon kontrakt, a Turkoglu ciągle nie doszedł do siebie po letnim wypoczynku. Gra też znacznie mniej pewnie, niż kiedy miał za sobą tak blokującego i wymagającego ciągłej uwagi gracza jak Dwight Howard. Czy Toronto już wie, że popełniło pomyłkę?

Shawn Marion, Dallas Mavericks: Dallas bardzo chciało Gortata, ale kiedy Orlando zaskoczyło pół świata dając Polakowi ponad 36 milionów, zdecydowało się na pięcioletni kontrakt dla Mariona. "Matrix" nie robi niczego bardzo dobrze, ale wszystko potrafi, choć widać już po nim zmęczenie 31-letniego "materiału". Jak będzie grał pod koniec sezonu, nie mówiąc już za pięć lat?

Marcin Gortat, Orlando Magic: Od dawna wiadomo w NBA, że centrów ceni się bardziej niż złoto, ale wyrównując pięcioletnią ofertę Mavericks, Orlando przez rok nie może oddać Polaka do innego klubu - chyba, że Marcin sam wyrazi na to zgodę. Biorąc pod uwagę jego ostatnie wypowiedzi oraz fakt, w jak minimalny sposób (niespełna 14 minut w meczu, najmniej w zespole) wykorzystuje go trener Stan Van Gundy, wydatek na "Polish Hammera" na pewno nie był uzasadniony. Decydującym testem tej inwestycji będą rodzaje ofert, jakie Magic otrzyma za Gortata lub gra Polaka, kiedy postanowi zmienić klub.