Od soboty Jarosław ma nowego bohatera - Keddricka Maysa. Amerykański rozgrywający w ostatniej sekundzie meczu z Polpharmą trafił za 3 punkty, dzięki czemu gospodarze wygrali 68-65. - Mays nie zawsze jest skuteczny. Za to nie boi się brać odpowiedzialności za wynik. Tacy zawodnicy zawsze są w cenie - chwalił swojego podopiecznego trener Dariusz Szczubiał.

Znicz Jarosław - Polpharma Starogard Gdański 68-65 (17-20, 16-6, 18-19, 17-20)

Znicz: Mays 28 (4x3), Witos 1, Chappel 10 (1x3), Mikołajko 9 (1x3), Misiewicz 5 (1x3) oraz Zabłocki 4 (1x3), G. Szczotka 0, Sarzało 4, Williamson 7 (1x3).
Polpharma: Angley 5 (1x3), Dąbrowski 5 (1x3), Kulig 10, Okafor 16, Weeden 11 (1x3) oraz Ochońko 6, Trivunović 0, Mirković 7, Majewski 5 (1x3).

Polpharma w Jarosławiu jeszcze nie wygrała, w sobotę zaprzepaściła najlepszą okazję na przełamanie złej passy. Lepiej rozpoczęła mecz i na finiszu też znajdowała się w korzystniejszej sytuacji. Do szalejącego pod tablicami Patricka Okafora dołączyli inni wysocy - Damian Kulig i Uros Mirković. Zdawało się, że Znicz w końcu pęknie.
Jarosławianie bowiem walczyli jak lwy. Nie załamały ich nawet przeciwności losu. Życiowa tragedia Dariusza Wyki ani kontuzja świetnie dysponowanego Johna Williamsona. Amerykanin na początku meczu naciągnął bądź zerwał mięsień w okolicach pachwiny i nie był w stanie kontynuować gry. - Dokonaliśmy kapitalnej rzeczy. Poradziliśmy sobie z wymagającym przeciwnikiem bez dwóch najwyższych zawodników - podkreślał Dariusz Szczubiał, który przed laty wprowadził "Farmaceutów" do ekstraklasy.
O tym, że gospodarze wrócili do gry zadecydowały dobre w ich wykonaniu druga i trzecia kwarta. Potem była nerwowa końcówka i kapitalny rzut Maysa z 7 metrów. - Zniczowi dopisało szczęście, ale nie zapominajmy, iż szczęściu trzeba pomóc - mówił szkoleniowiec Polpharmy Milija Bogicevic. Ładnie powitany przez jarosławskich fanów, którzy nie zapomnieli, iż Serb był drugim trenerem w debiutanckim sezonie Znicza na parkietach ekstraklasy.