Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Liga Mistrzów > Wiadomośći liga mistrzów
Jak Wisła walczyła o Ligę Mistrzów (część IV)2011-06-21 22:10:00

Ostatnia godziwa próba przedostatnia się do Ligi Mistrzów przez Wisłę Kraków miała miejsce w 2005 roku, kiedy w 3. rundzie mierzyła się ona z greckim Panathinaikosem Ateny.


W klubie zaszły poważne zmiany. Z posadą trenera pożegnał się najpierw Henryk Kasperczak (po przegranej w 1. rundzie Pucharu UEFA z Dinamo Tbilisi), a następnie Werner Liczka, pod wodzą którego drużyna „dowiozła” prowadzenie w tabeli do końca sezonu, ale grała toporny futbol, co nie podobało się Bogusławowi Cupiałowi. Aby grać „na tak” zatrudniono Jerzego Engela. Podpisano kontrakty z Dariuszem Dudką, Markiem Penksą, Andre Barreto, Konradem Gołosiem, Jeanem Paulistą, a z wypożyczenia powrócił Kalu Uche. Co prawda wreszcie ziściło się odejście Macieja Żurawskiego, ale skład zdawał się pozwalać na rywalizację z europejskimi silnymi średniakami.

 

Wisła wystartowała od razu od 3. rundy eliminacji. Faworytem dwumeczu z Panathinaikosem na pewno nie była, niemniej jej największym atutem było rozgrywanie meczów o punkty, kiedy rywale dopiero finiszowali z przygotowaniami do sezonu.

Zaliczka Wisły

 

Pierwsze spotkanie – rozgrywane przy Reymonta – miało dramatyczny przebieg, ale szczęśliwie skończyło się dla Wisły. Najpierw w 4. minucie Emanuel Olisadebe dał prowadzenie Grekom, wykorzystując serię nieporozumień w polu karnym po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Odpowiedź krakowian nastąpiła niespełna w ciągu 10 minut, gdy wzorowo wyprowadzili kontrę. Tomasz Frankowski przyjął piłkę, obrócił się i wypuścił na wolne pole Pawła Brożka. Ten przytomnie podbiegł kilka metrów i przymierzył w długi róg.

Następne dwa trafienia dla Wisły, która ostatecznie zwyciężyła 3-1, padły po przerwie. W 52. minucie Frankowski ponownie wystąpił w roli asystenta, przepychając piłkę z obwodu pola karnego do Uche. Ten natychmiastowo płasko uderzył, nie dając większych szans bramkarzowi. W końcu nie kto inny jak Frankowski ustalił wynik, uderzając piłkę głową, mimo iż był obstawiany przez dwóch zdecydowanie wyższych od siebie obrońców.

Dramatyczny rewanż

 

W Atenach mistrzowie Polski musieli sobie radzić bez kontuzjowanego Jakuba Błaszczykowskiego, ale na prawą  obronę powrócił Marcin Baszczyński (w pierwszym meczu pauzował za żółte kartki).

 

Okazała zaliczka nie wystarczyła. Panathinaikos wyprowadził dwa szybkie ciosy (w 62. i 65. minucie) i postawił krakowian w niezwykle trudnym położeniu. Ci mogli pluć sobie w brodę, bo choćby za sprawą Marka Zieńczuka powinni zdobyć przynajmniej gola w pierwszej połowie. W 78. minucie 60-tysięczną publiczność na Stadionie Olimpijskim uciszył potężnym strzałem lewą nogo w okienko Radosław Sobolewski. Marzenia znów były na wyciągnięcie ręki, lecz gospodarze nie odpuścili i doprowadzili do dogrywki za sprawą Dimitriosa Papadoupolosa. Na trzy minuty przed końcem regulaminowego czasu gry znalazł się w dogodnej sytuacji, a wślizg Tomasza Kłosa jedynie utrudnił interwencję Radosławowi Majdanowi. Piłka podskoczyła i nabrała rotacji, a następnie wturlała się za linię. Kilkanaście sekund wcześniej po drugiej stronie boiska gola zdobył Penksa, ale ten nie został uznany z powodów wiadomych tylko sędziemu.

 

W dogrywce wrzało. Wisła walczyła na całego, choć od 90. minuty grała bez wyrzuconego z boiska Sobolewskiego. W końcu jednak w 114. minucie popełniła błąd przy rzucie rożnym, a Ilias Kotsios uzyskał bramkę na miarę awansu.

rb

 





więcej wiadomości >>>
2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty