Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Liga Mistrzów > Wiadomośći liga mistrzów
Jak Wisła walczyła o Ligę Mistrzów (część 3)2011-06-15 22:00:00

Nie udało się z FC Barceloną, ani z Anderlechtem Bruksela, ale Wisła Kraków nie zamierzała rezygnować z walki o Ligę Mistrzów. W sezonie 2004/2005 na jej drodze stanął jednak galaktyczny Real Madryt.


Wiślacy sięgnęli po drugi mistrzowski tytuł z rzędu, ale tym razem klubowi włodarze uniknęli błędów sprzed roku. Jeszcze zimą uzupełnili kulejącą szczególnie w europejskich pucharach defensywę, sprowadzając Tomasza Kłosa, Mariusza Kukiełkę i Radosława Majdana. Udało się również zamknąć spór z Kalu Uche i przekonać nigeryjskiego skrzydłowego (a może bardziej jego menedżera?) do gry dla Białej Gwiazdy. Ciąg dalszy wzmocnień nastąpił latem. Wrócił Marcin Kuźba, a zarazem podpisano kontrakt z Markiem Zieńczukiem, który miał się stać godnym następcą Kamila Kosowskiego.

 

Pierwsza połowa na remis


 

Skład był rzeczywiście silny. Graczom dopisywało również zdrowie, a okres przygotowawczy przepracowano solidnie. Świadczyć mogły o tym osiągane wyniki w 2. rundzie kwalifikacji do Ligi Mistrzów (dwa zwycięstwa nad WIT Georgia Tbilisi 8-2 i 3-0) oraz perfekcyjny start na krajowym podwórku (zwycięstwa nad Górnikiem Łęczna 5-1 i Polonią Warszawa 4-0). Wszystko układało się po myśli… do momentu losowania. Wiśle przydzielony został bowiem Real Madryt, którego wówczas synonimicznie określano Galacticos. Miało to całkowite uzasadnienie. W wyjściowym składzie „Królewskich” znajdowali się między innymi Iker Casillas, Michel Salgado, Roberto Carlos, Figo, David Beckham, Zinedine Zidane, Raul czy Ronaldo. Wobec tego w rolę zmienników wcielali się choćby Guti czy Fernando Morientes. Ich wizyta była niebywałym wydarzeniem w Krakowie. Na lotnisku w Balicach i pod hotelem Sheraton, gdzie rezydowali podczas swojego pobytu, ustawiały się tysiące osób, wyczekujące zdjęcia, autografu czy samego spojrzenia swoich pupili.

 

Klasowy rezerwowy

 

 

 

Podopieczni Henryka Kasperczaka stawili czoła presji. Już w 1. minucie pokazali, że piłka im nie przeszkadza i zmusili do interwencji Casillasa. Potem inicjatywę przejęli goście, ale równie wielkim kunsztem wykazywał się Majdan. Ale w trakcie pierwszych 30 minut to Wisła miała najdogodniejszą sytuację za sprawą Uche, który przegrał pojedynek sam na sam, uderzając tuż zza pola bramkowego. Krakowianie wprowadzili się w drugą połowę silnym strzałem z dystansu Mauro Cantoro. Część z kibiców krzyknęła „goooooool”, gdyż piłka nieznacznie minęła słupek, a następnie odbiła się od band reklamowych i zatrzepotała na zewnętrznej stronie siatki. Było naprawdę blisko. Kolejnych dwóch prób podjął się Żurawski, ale wciąż utrzymywał się bezbramkowy remis.

 

Gol na otarcie łez

 

 

Stan ten utrzymywał się do 72. minuty, kiedy wprowadzony Morientes wykorzystał wrzutkę Beckhama. Głos radości graczy Realu znakomicie słyszeli widzowie nad stadionie i przed telewizorami, gdyż dotąd nie potrafili oszukać wiślackiej obrony. Wisła nie poddawała się i miała swoje sytuacje, ale w samej końcówce wynik na 2-0 ustalił Morientes. W rewanżu Real był już zespołem o klasę lepszym. 70-tysięczna publika na Santiago Bernabeu obejrzała pierwsze trafienie po zaledwie 180 sekundach. Wiśle pozostało natomiast honorowe trafienie Damiana Gorawskiego. Cel nie został osiągnięty, ale okoliczności zupełnie rozgrzeszały mistrzów Polski. Co więcej, od tej pory niewielu (a może żaden?) naszych reprezentantów w pucharach nie potrafiło zagrać równie otwartego futbolu przeciwko rywalowi z absolutnego topu.

rb





więcej wiadomości >>>
2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty