Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > Małopolska 2012/2013 > Seniorzy > I liga
ŁKS doczekał się zwycięstwa u siebie, Sandecja mu pomogła

Łódzki KS - Sandecja Nowy Sącz 3-2 (3-1)

1-0 Kamil Poźniak 6
2-0 Mateusz Stąporski  12
2-1 Arkadiusz Aleksander 26
3-1 Mateusz Stąporski 34
3-2 Arkadiusz Aleksander 81

Sędziował Tomasz Wajda (Żywiec). Żółte kartki: Stąporski, Kuklis - Mróz, Szeliga.
ŁKS: ŁKS: Wyparło - Brud (71 Kuklis), Gieraga, Kaczmarek (86 Kubicki), Borsukov, Więzik (79 Papikjan), Pożniak, Sarafiński, Sasin, Stąporski, Jurkowski
SANDECJA: Cabaj - Młynarczyk, Petran, Mateusz Kowalski, Marcin Kowalski, Zinyak, Mróz (85 Sanchez), Szczepański (60 Świątek), Burkhardt, Szeliga (46 Wiśniewski), Aleksander.

Jak skwapliwie wyliczono ŁKS czekał na zwycięstwo u siebie ponad rok i doczekał się go w spotkaniu z Sandecją. Po wstrząsającym początku, gdy goście w 12 minut stracili dwie bramki, trudno im się było otrząsnąć, choć w miarę szybko złapali kontakt. Pościg za ŁKS-em ostatecznie się nie udał.

- Właściwie sami sobie dzisiaj strzelaliśmy te bramki - kwitował postawę zespołu trener Sandecji Janusz Świerad. Najlepiej odnosiło się to do pierwszego i trzeciego gola. W 6 min bramkarz Marcin Cabaj bardzo źle interweniował przy rzucie wolnym wykonywanym przez Kamila Poźniaka i nieomal wrzucił sobie piłkę do bramki. Z kolei w 34 min Mateusz Stąporski dostał piłkę od rywala i wyszedł sam na Cabaja, który być może mógł interweniować szczęśliwiej. Na bramkę nr 2 ŁKS zapracował w większym stopniu sam, chociaż także przy kiepskiej postawie defensorów. Po kontrze ŁKS-u, lewą stroną uciekł Stąporski i pokonał bramkarza strzałem w długi róg bramki. 

Na chwilę Sandecja złapała kontakt, bo w 26 min po golu Arkadiusza Aleksandra, zdobytym z akcji rozpoczętej z rzutu wolnego, było tylko 2-1.

Goście mieli więcej szans w pierwszej połowie, ale ich nie wykorzystali. - Jeśli chodzi o grę ofensywną – mieliśmy tyle sytuacji, że wciąż ciężko mi to wszystko poukładać w głowie. Niestety „piłkę meczową” stracił Adrian Świątek, powinien wykorzystać tę sytuację z zimną krwią. Albo przynajmniej trafić w bramkę - wspominał po meczu Świerad sytuację z 90 minuty. Wtedy było 3-2, bo w 81 min drugiego gola strzelił Aleksander, w zamieszaniu dobijając piłkę wypuszczoną z rąk bramkarza.


- Żałuję, że to spotkanie tak wyglądało. Źle weszliśmy w mecz, potem próbowaliśmy to naprawić, ale nie udało się. Nie spuszczamy jednak głów, zrobimy wszystko, żeby w następnym meczu pokazać się lepiej - obiecywał Świerad.

- To był bardzo trudny i arcyważny mecz dla naszej drużyny - mówił Marek Chojnacki, trener ŁKS-u. - W czwartek mówiłem, że nie oglądamy się na inne drużyny, ale nie ma co ukrywać, że wyniki z tej kolejki postawiły nas w jeszcze cięższej sytuacji. Tylko zwycięstwo mogło zapewnić nam utrzymanie kontaktu z zespołami, które są tuż nad strefą spadkową. Jeśli chodzi o sam mecz to widzieliśmy dwie różne połowy. Pierwsze 45 minut wyglądało dobrze i byłem zadowolony z gry, bo ustrzegliśmy się prostych błędów. Niestety mając już „ułożony” mecz sami skomplikowaliśmy sytuację. Uważam, że gole, które padły, nie powinny paść, ale oba zespoły powinny wykorzystać kilka innych sytuacji. Do tej pory to my nie mieliśmy tego sportowego szczęścia, ale tym razem było ono przy nas, szczególnie w końcówce. Mam oczywiście sporo zastrzeżeń do gry w drugiej połowie, bo praktycznie oddaliśmy inicjatywę i nie wypełniliśmy założeń. Nie wiem czy wynikało to z braku sił, trudno oceniać na gorąco sytuację. Niektórzy piłkarze chyba przestraszyli się, że możemy dzisiaj wygrać, przez co doprowadziliśmy do nerwowej końcówki. Adrian Świątek podobne bramki strzela „w ciemno” – mieliśmy szczęście, że nie wykorzystał swojej sytuacji.

DARO/lks.lodz.pl

WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty