Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Liga Mistrzów
Liga Mistrzów: „Barca” żyje, mimo samobójstwa. Pech Wojciecha Szczęsnego2011-03-08 22:44:00 JC

Grająca najpiękniejszy futbol świata FC Barcelona dotarła do ćwierćfinału Ligi Mistrzów, choć awans był zagrożony. Dwa gole zdobył Messi, a jego zespół wygrał 3-1 i wyeliminował londyński Arsenal.


Wielkiego pecha miał Wojciech Szczęsny. Polski bramkarz Arsenalu Londyn musiał w 19. minucie opuścić boisko, gdyż doznał urazu palca.


Ekipy Barcelony i Szachtara Donieck zostały pierwszymi ćwierćfinalistami Champions League. W środę dojdzie do rewanżowych meczów: Tottenham Hotspur - AC Milan i Schalke Gelsenkirchen - Valencia.

Trzech kwadransów z okładem potrzebowała Barcelona na zdławienie oporu Arsenalu. Nowość w futbolu? Żadna. Zderzenia silniejszych ze słabszymi od dawna towarzyszyły grze o najwyższą stawkę. Intrygujący był epilog. Kto kogo? Silniejszy nie zawsze zwyciężał. A epilogu walki z czasem nie znał nikt.

W lutym 1968 cała widownia Old Trafford zgotowała frenetyczną owację Hubertowi Kostce, gdy opuszczał murawę słynnego obiektu. Górnik, mimo świetnej postawy Kostki, opuścił arenę boju o półfinał Pucharu Europy przegrany. Przegrywał mniej więcej tak, jak Arsenal oddawał wielkość Barcelonie. Nie mógł zrobić nic, poza incydentalnym przekraczaniem linii środkowej. Pozostawała modlitwa o to, żeby zachować skromną zaliczkę z pierwszego meczu na Emirates Stadium.

Już od 19. minuty ta kwestia nie dotyczyła bezpośrednio Wojciecha Szczęsnego. Polski bramkarz z powodu kontuzji palca musiał zejść ze sceny, choć bez wątpienia chciałby na niej pozostać jak najdłużej. Miejsce Szczęsnego zajął Manuel Almunia i długo wydawało się, że z czystym kontem strat przetrwa do gwizdka na przerwę. Mimo kilku sytuacji Barcelony, choć wcale nie stuprocentowych, jak najbardziej wchodziło to w rachubę. I pewnie byłoby do pauzy 0-0, gdyby nie nagłe zaćmienie umysłu u Cesca Fabregasa.

Akurat na Camp Nou Hiszpan wpadł na pomysł, aby oszukać  niepomiernie większych asów z Barcelony Był to bez wątpienia fatalny pomysł. Łatwa strata piłki niepomierne otworzyła „Barcy” pole manewru. A w roli bezwzględnego egzekutora wystąpił Leonel Messi. Już w grubo przedłużonym czasie gry do przerwy Argentyńczyk znalazł się oko w oko z Almunią i trafił tam, gdzie chciał. Dokładnie w cel.

Arsenal niezmiernie rzadko bywał aż tak upokarzany pod względem piłkarskim jak dziś na Camp Nou. Ale też, zazwyczaj bezdusznie traktowany przez piłkarską Opatrzność, korzystał z jej dobroduszności. Co takiego nastąpiło wkrótce po wznowieniu meczu. Otóż po centrze Samira Nasriego z kornera najwyraźniej pomylił kierunki Sergio Busquets. Zamiast od bramki Victora Valdesa, defensywny pomocnik Barcelony „główkował” akurat w najgorszym kierunku. Wyjaśnienia groźnej sytuacji pod bramką nie było żadnego, przeciwnie. Po uderzeniu piłki przez Busquetsa piłka wylądowała w siatce „Barcy”. Kto był w stanie to przewidzieć po pierwszej połowie?

Arsenal nie zdążył się nacieszyć z tego daru niebios, kiedy poniósł ogromną stratę. Czy niepowetowaną? - nikt jeszcze nie znał odpowiedzi. Mający już na koncie żółtą kartkę Robin van Persie zdecydował się po zasygnalizowaniu ofsajdu na oddanie niepotrzebnego strzału. Szwajcarski arbiter Massimo Busacca sięgnął po drugie „żółtko” i Holender musiał opuszczać murawę. Kolejny dramatyczny zwrot w jeszcze bardziej dramatycznym meczu...

Barcelona robiła co swoje. Wciąż wywierała presję, pewna tego, że w końcu osiągnie cel. To nastąpiło po znakomitym. podaniu Andresa Iniesty i posłaniu piłki do siatki przez Xaviego. Za moment za trybunach Camp Nou znów zawrzało. Rozpędzonego Pedro ewidentnie sfaulował Laurent Kościelny i Busacca wskazał na „wapno”. Natchniony Messi nie pomylił się choćby o centymetr. Strzał dający Barcelonie dwubramkową przewagę był nieuchronny.

Arsenal powinien szukać drugiego gola, ale zdecydowanie bliższa podwyższenia wyniku była Barcelona. Jednak Almunia spisywał się w bramce „Kanonierów” lepiej niż dobrze. Choćby w konfrontacji z Ibrahimem Affelayem, który w 82. minucie zmienił Davida Villę. Pięć minut później mogła otworzyć się ogromna szansa przed Arsenalem, kiedy Jack Wilshere dograł piłkę do Nicklasa Bendtnera, lecz braki techniczne Duńczyka dały o sobie znać w najmniej odpowiednim momencie. Bardzo groźną sytuację uratował Javier Mascherano, co przypłacił odniesieniem kontuzji.

Awansowała drużyna bezdyskusyjnie lepsza. Lepsza znacznie bardziej niż to sugeruje wynik 3-1.

1/8 finału Ligi Mistrzów

FC Barcelona - Arsenal Londyn 3-1 (1-0)

1-0 Messi 45+3
1-1 Busquets 53 (samob.)
2-1 Xavi Hernandex 69
3-1 Messi 71 (karny)

Sędziował Massimo Busacca. Żółte kartki: - Sagna, Koscielny, Van Persie (2), Wilshere. Czerwona kartka: Van Persie (56, dwie żółte).
BARCELONA: Víctor Valdés - Daniel Alvès, Busquets, Abidal, Adriano (90 Maxwell) - Mascherano (88 Mascherano), Xavi Hernandez, Iniesta - Messi, Villa (82 Afellay), Pedro Rodriguez.
ARSENAL: Szczęsny (19 Almunia) - Sagna, Koscielny, Djourou, Clichy - Diaby, Wilshere - Nasri, Fabregas (78 Bendtner), Rosicky (73 Arszawin) - Van Persie.
W pierwszym meczu 1-2, awans Barcelony.

Szachtar Donieck - AS Roma 3-0 (1-0)

1-0 Hübschman 18
2-0 Willian 58
3-0 Eduardo 87

Sędziował Howard Melton Webb. Żółte kartki: Srna, Mkhitaryan - Pizarro, Mexes (2), Perrotta, Riise. Czerwona kartka: Mexes (41, dwie żółte).
SZACHTAR: Pjatow - Srna, Czygrynskij, Rakitskij, Rat - Douglas Costa (60 Eduardo), Hübschman, Jadson, Mkhitaryan (67 Alex Teixeira), Willian - Luis Adriano (75 Marcelo Moreno).
ROMA: Doni - Burdisso, Mexes, Juan, Riise - Taddei (46 Rosi), De Rossi, Perrotta (86 Caprari), Pizarro, Vucinic (65 Brighi) - Borriello.
W pierwszym meczu 3-2, awans Szachtaru.

 

8.03.2011 21:14 Aktualizacja 22:44


JC
szczesnyle2a.jpg
szczesnymarca1a.jpg



więcej wiadomości >>>
2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty