Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Na topie
Gortat o kolegach z NBA: My się nie lubimy2010-02-11 21:42:00

- Nauczyłem się w Stanach jednego - nie wolno się przejmować tym, co o tobie piszą, musisz wierzyć w siebie. Szczególnie co piszą w Polsce, gdzie mam dziesiątki przykładów, kiedy oceniany jestem przez ludzi, którzy nie mają pojęcia o koszykówce - mówi koszykarz NBA Marcin Gortat.


- Rozmawiamy na kilkadziesiąt godzin przed Meczem Gwiazd NBA w Dallas. Masz szansę zagrać kiedyś wśród najlepszych?

Marcin Gortat: - Mam, to jest realne, ale gdy będę miał okazję grać po 30 minut w meczu, zaliczać podwójne zdobycze w zbiórkach i punktach. Tacy zawodnicy jak David Lee z NY Knicks czy Al Horford z Atlanty Hawks mają okazję grać w Meczu Gwiazd, ich pożyteczność dla zespołu doceniają dobierający skład gwiazd trenerzy. Mnie by też docenili, gdybym miał okazję się wykazać.

- Nie tylko ja nie jestem zwolennikiem opcji, w której o pierwszej piątce Meczu Gwiazd decydują kibice. Wiadomo - 200 milionów Chińczyków głosowało na Yao Minga, który wyszedł w pierwszym zespole tylko po to, żeby zejść po dwóch minutach. Może lepiej, żeby gwiazdy były wybierane przez was samych, koszykarzy NBA, którzy najlepiej wiedzą, kto co potrafi na parkiecie?


-  Nie wiem czy to dobry pomysł. Chyba jednak nie, bo wielu z nas się nie lubi i nie głosowałoby na zawodnika tylko z tego powodu, jego umiejętności nie miałyby nic do rzeczy. Ja zawsze uważałem, że to powinna być rola tych, którzy na razie nie mają głosu - dziennikarzy na co dzień piszących o NBA. Są blisko, wiedzą co się dzieje, znają trenerów, ich ustawienia, przyzwyczajenia.

- Na razie mamy tylko prawo wybierania MVP Meczu Gwiazd i krytykowania lub chwalenia tego co robisz na parkiecie...


- Nie mam z tym żadnego problemu, pod jednym warunkiem - że wiesz o czym mówisz lub piszesz, a tak niestety w wielu przypadkach nie jest. Znam przykłady oceniania mojej pracy i pisania artykułów w polskiej prasie na podstawie czytania w internecie tego, co na różnych forum internetowych piszą kibice. Inaczej - dziennikarz nie widział meczu, ale wstał rano, przeczytał jakieś opinie i zadowolony usiadł do pisania. Nie żartuję, mówię poważnie. To przecież zgroza.

- Zarówno ty, jak Tomek Adamek, twój dobry znajomy, jesteście ciągle brutalniej oceniani przez rodaków znad Wisły, niż ludzi będących w Stanach, znających temat znacznie lepiej.

- Kiedyś rozmawiałem na ten temat z Tomkiem, moją bratnią duszą w USA i poradziłem mu, żeby zupełnie nie zwracał na to uwagi, niech się tylko spokojnie przygląda takim oszołomom i robi swoje. Nie mam problemów z krytyką, jak coś zawalę, to pierwszy mówię, że dałem ciała, przepraszam, będę się starał poprawić. Zawsze taki byłem, to nikogo nie powinno dziwić, ale jak dochodzi do absurdów, że my jeszcze gramy w mistrzostwach Europy, ale już nas z góry skreślają nie dają nam szans zanim jeszcze piłka jest w grze, to mnie to wkurza.

- W jednym z sondaży po mistrzostwach Europy wyczytałem, że byłeś tym, który najbardziej zawiódł. Ile potrzeba czasu, żeby ludzie zrozumieli, że koszykówka na najwyższym poziomie to gra zespołowa, że gdyby zamiast ciebie w kadrze biało-czerwonych grał Michael Jordan z najlepszego okresu w karierze to i tak nie wygralibyście mistrzostw, może nawet nie weszlibyście do finałów?

- Nie wiem jak długo. Jestem środkowym, zależnym od tego kiedy, w jakiej sytuacji na parkiecie i w jakim miejscu poda mi się piłkę. Może ktoś oczekiwał, że będę zaliczał 50 punktów i 25 zbiórek w meczu? Najlepiej blokował piłkę, ruszał przez całe boisko, dryblował przez pięciu rywali i rzucał za trzy? Śmiech pusty. Koszykówka jest bezlitosna - ile tytułów ma LeBron James, Vince Carter, jak długo i ilu graczy w drużynie potrzebował Jordan, żeby zostać mistrzem?

- Media kształtują obraz tego, jak odbierany jesteś w Polsce. Jakie to ma dla ciebie znaczenie?


- Jestem Polakiem, więc ma znaczenie. Z drugiej strony, nie ma co komentować opinii tych, którzy wyżywają się na mnie na internetowych forach, bo to w większości dzieci. Mama kupiła komputer, coś trzeba robić, siadam i piszę, że nie lubię Gortata, bo on na przykład za dużo zarabia. Machnijmy na to ręką. Z drugiej strony jest trochę głupio, jak wychodzę na mecz, robię dokładnie to, co kazał mi trener, on jest zadowolony, kumple z zespołu klepią o plecach, a ja później czytam, że "Gortatowi znowu nie wyszło". Trzeba mieć spokój, żeby człowieka nie ruszało, ale tego też się, oprócz koszykówki, w Ameryce nauczyłem.

Rozmawiał: Przemek Garczarczyk, ASInfo


gortat.jpg


2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty