Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Na topie
Radwańscy z Australii: Agnieszka ma kłopot2010-01-16 12:20:00

Rodzina najlepszej polskiej tenisistki w Melbourne przygotowuje się do startującego w przyszłym tygodniu Australian Open. - Urszula gra z Sereną Williams. Głęboko wierzę, że jest w stanie wygrać! A Agnieszka? Znów ma kłopot - zdradza Robert Radwański.


Pana młodsza córka w I rundzie Australian Open zmierzy się z Sereną Williams...

- Cóż, turniejowa drabinka ma 128 nazwisk, a Ula trafia na jedynkę. To chyba jasne, że było to fatalne losowanie.

Wojciech Fibak powiedział jednak, że to wyróżnienie dla Uli. Zagra przecież na korcie centralnym.

- Ależ jakie to wyróżnienie!? Wyróżnienie by było, gdyby Ula przeszła dwie rundy. A tak traci punkty i spada w rankingu. Oczywiście jeśli przegra, bo ja jednak głęboko wierzę, że ma szansę pokonać Serenę. Nie gra gorzej od Aravane Rezai, która, przypominam, w meczu z Williams miała meczbola. Uważam więc, że moja córka nie jest pozbawiona szans, tym bardziej, że w zeszłym roku Serena musiała się strasznie namęczyć, żeby ją pokonać.

Starsza córka, Agnieszka, trafiła już lepiej.

- Tak, ale to wszystko jest wróżenie z fusów. Nikt nie zna formy poszczególnych tenisistek, bo dopiero teraz zaczyna się wojna. To, że wcześniej ktoś grał dobrze, o niczym obecnie nie świadczy. Niestety, Agnieszkę nadal boli kontuzjowana ręka. Grać da radę, ale to nie jest jej sto procent. Na szczęście temperatura w Australii spadła. Ostatnio było 40 stopni w cieniu, teraz jest już 25. Jak na Australię, jest zimno. Boję się jednak powrotu ekstremalnych klimatów.

Jest obawa, że boląca ręka powstrzyma "Isię" od gry na najwyższych obrotach?

- Boję się, że jeśli mecz będzie trwał, na przykład, trzy godziny, coś się może stać i dojść do nawrotu kontuzji. Ten uraz jest już podleczony, ale jednak nie do końca. Sprawdzianem będą dopiero mecze. Na razie Agnieszka zagrała dwa, nie były zbyt długie, więc w miarę dobrze je zniosła. Boję się jednak meczu-maratonu.

Czy w Australii Agnieszka chodzi na ćwiczenia rehabilitacyjne?

- Oczywiście, że tak. Ale kiedy trenuje się dwa razy dziennie, radykalnych zmian nie widać. Albo się człowiek leczy, albo gra zawodowo w tenisa. Trzeba stać okrakiem na barykadzie. Inaczej się nie da.

Jak pan wspomniał, Agnieszka ma już dwa mecze za sobą. Z Dinarą Safiną prowadziła w pierwszym secie 5-0, ale go przegrała.

- Miałem wówczas dwie opcje. Albo wychodzę stamtąd, ale wyskakuję na kort i gram za Agnieszkę. Ona jednak musiała sobie radzić sama. Prawda jest taka, że przy stanie 5-0 ten set byłby do wygrania nawet dla Stevie Wondera. Ciągle mi się wydaje, że w kobiecym tenisie już nic mnie nie zaskoczy, ale co chwilę dostaję nauczkę. Agnieszka tym meczem wypisała mi przed oczyma wołowymi literami, że taki jest właśnie kobiecy sport. Niestety, tę żabę trzeba jeść cały czas.

Przed wylotem do Australii były obawy o to, że pana córkom może nie wystarczyć czasu na aklimatyzację.

- Nie da się ukryć, że przylecieliśmy do Australii za późno, ale technicznie nie dało się wcześniej. Nie było biletów na inny termin, nawet w najlepszej klasie.

Czy australijska Polonia interesuje się grą pana córek?

- Jest tu dużo Polaków, to widać, choćby po flagach, i słychać. Jednak dopiero się okaże, jak wielu z nich przyjdzie na mecz. Zawsze pod tym względem było tu naprawdę dobrze.

Rozmawiał: Jarosław K. Kowal/ASinfo


radwanska agn ula w 705.jpg


2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty