Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Na topie
Z Kopciuszka książę - słowacka promocja w polskiej lidze2009-12-15 08:14:00

- Pogadałem sobie z właścicielem Legii. Ta rozmowa dała mi wiele do myślenia. O tym, czy zostanę, czy wyjadę do innego klubu zdecyduję w najbliższych tygodniach - mówi Jan Mucha. Reprezentant Słowacji został wybrany najlepszym obcokrajowcem i bramkarzem polskiej ligi.


Po raz pierwszy pojawił się w Legii na zgrupowaniu w Austrii w lecie 2005 roku. Wówczas nie wiadomo było, czy do Celtiku odejdzie Artur Boruc, był jeszcze Łukasz Fabiański. Boruc odszedł niedługo później, a trener bramkarzy w stołecznym klubie Krzysztof Dowhań zalecił, by nie rezygnować ze Słowaka. Mucha został zatrudniony, ale przez dwa lata był głównie dublerem Fabiańskiego. Gdy wchodził do bramki, spisywał się bez zarzutu, w wygraniu rywalizacji nie mogła mu jednak pomóc nawet seria pięciu spotkań bez puszczonego gola. W końcu Fabiańskiego sprzedano do Arsenalu i zaczęła się era Muchy.

Latem 2007 r. Legia ściągnęła Wojciecha Skabę, ale tym razem nie postawiono na bramkarza urodzonego w Polsce. Mucha stoi między słupkami już trzeci sezon i z każdą chwilą ma się coraz lepiej. Miał serię 634 minut bez puszczonego gola, co dało mu trzecie miejsce w historii klubu i dziewiąte wśród wszystkich bramkarzy, którzy kiedykolwiek występowali w naszej ekstraklasie (w tym sezonie lepszy wynik osiągnął Łukasz Sapela z GKS Bełchatów). Jeżeli jednak chodzi o średnią puszczanych bramek w stosunku do rozegranych spotkań Mucha jest najlepszy w historii stołecznego klubu.

W ubiegłym roku awansował do reprezentacji Słowacji. Tak jak w Legii, początkowo był tam rezerwowym, ale w tym roku już pierwszym bramkarzem i główną gwiazdą. Szczególnie zapamiętano mu występ w Chorzowie przeciwko Polsce, gdy bronił kapitalnie i głównie dzięki niemu Słowacy wywalczyli awans do finałów mistrzostw świata. W marcu są wybory na piłkarza roku Słowacji i Mucha nie jest bez szans.

W niedzielę w plebiscycie "Piłki nożnej" został wybrany najlepszym obcokrajowcem polskiej ligi. W poniedziałek dostał "Piłkarskiego Oscara" Canal+ (wyboru dokonują piłkarze i trenerzy ekstraklasy). Wybór nie mógł być inny, skoro kontrkandydatami byli słynący raczej z popełnianych błędów Mariusz Pawełek z Wisły Kraków i Wojciech Skaba, który został wypożyczony do Polonii Bytom dlatego, że w Legii nie miał szans na wygranie rywalizacji z Muchą. Słowackim bramkarzem interesują się klasowe wschodnie i zachodnie kluby. 27-letni dziś Mucha ma do czerwca kontrakt z Legią. Mógłby odejść za darmo, ale obiecał, że zrobi tak, by klub mógł na nim zarobić. Po mistrzostwach świata może być wart jeszcze więcej, dlatego jego pozostanie w Legii - przynajmniej do końca sezonu - jest prawdopodobne. Na razie Mucha bije się z myślami.

Fajnie być gwiazdą?

JAN MUCHA: - Gwiazdą? Fajnie robić swoje. Dla siebie, dla zespołu, dla klubu. Cieszę się, że jest, jak jest.

- Odkąd przyjechał pan do Polski, sporo się zmieniło. Na początku wiele osób twierdziło, że Jan Mucha jest za słabym bramkarzem dla Legii Warszawa. Teraz mamy pełno takich określeń: najlepszy bramkarz polskiej ligi, najlepszy piłkarz Legii. Jest pan najlepszy?


- Tak było. Wielu ludzi mnie nie oglądało, bo bronił "Fabian". Zresztą, świetny bramkarz. To, że zostałem w Legii, to zasługa trenera Dowhania. Dzięki niemu podpisałem nowy kontrakt. Potem wszedłem do bramki i doszliśmy do tego momentu.

- Miesięcznik "Nasza Legia" opublikował zestawienie, z którego wynika, że pod względem średniej puszczanych bramek w stosunku do rozegranych meczów jest pan najlepszy w historii klubu.

- Po to się gra, żeby osiągać sukcesy. Wszystko pięknie. Ale w ogóle pod względem defensywnym gra Legii wygląda bardzo dobrze. Problem mamy ze strzelaniem bramek i przez to mamy stratę pięciu punktów do Wisły Kraków.

- Biorąc jednak pod uwagę sukcesy indywidualne ten rok był chyba najlepszy w pańskiej karierze?

- Zdecydowanie, szczególnie w kadrze. Miałem duże problemy, żeby w ogóle do niej się przebić. Nie dostawałem wielu okazji, aż trafiłem do podstawowej jedenastki i to w najważniejszym momencie. Awans do finałów mistrzostw świata to dla nas coś niewyobrażalnego, coś pięknego, niesamowity sukces. Dla Słowacji, w końcu niedużego kraju. Najważniejsze, że ominęły mnie kontuzje i mam nadzieję, że tak będzie nadal.

- Podczas poprzednich mistrzostw świata jeździł pan do Niemiec kibicować Polakom. Słowaków stać, by osiągnąć coś więcej niż nasza reprezentacja?

- Mamy młodych, zdolnych chłopaków. Grają w zagranicznych klubach. Mamy świetnego trenera. Media też bardzo nas wspierają. Wylosowaliśmy grupę, w której realnie możemy myśleć o awansie. Włochy, Nowa Zelandia i Paragwaj. Tutaj możemy powalczyć.

- Ten rok był pańskim najlepszym, ale odkąd Jan Mucha stoi w bramce Legii ta jeszcze nie zdobyła mistrzostwa. A na Słowacji był pan już mistrzem, tylko rola w zespole nie była jeszcze eksponowana.


- Mistrzem z Legią też byłem, tylko jako rezerwowy. Nie broniłem w żadnym spotkaniu. Na Słowacji też nie broniłem za dużo. Byłem młody, na innym etapie kariery.

Podkreśla pan, że po zakończeniu kariery chciałby zamieszkać w Polsce. Co takiego jest u nas, czego nie ma na Słowacji?

- W lecie minie pięć lat, odkąd mieszkam w Polsce. Czuję się tu świetnie. Tak wszystko się poukładało, że chciałbym zostać w Warszawie. Mam tu mieszkanie, wielu przyjaciół. To bardzo fajne miasto. Ale mam dopiero 27 lat. Może być różnie.

- To nie kłóci się z decyzją o ewentualnym wyjeździe do klubu zagranicznego?

- A dlaczego? Można pograć kilka lat za granicą i potem wrócić. Nie wyobrażam sobie natomiast, bym wrócił tam, gdzie mieszkałem wcześniej. To bardzo mała wioska, nie ma tam wielu możliwości.

- Nasze media dopiero się rozgrzewają. Ale już wymieniono co najmniej kilka klubów, do których mógłby pan się przeprowadzić. Bordeaux, Toulouse, CSKA Moskwa, Panathinaikos Ateny i inne ładne nazwy. Któraś z nich jest panu bliska?

- Oferty są, ale nic więcej nie mogę powiedzieć. Do czerwca mam kontrakt z Legią. Nie mam prawa negocjować z innym klubem, nie pozwala mi na to prawo piłkarskie. W tej chwili sam nie wiem, co będzie dalej.

- Możliwe jednak, że zostanie pan w Legii. Niedawno swojego najlepszego zawodnika na rozmowę zaprosił właściciel klubu Mariusz Walter.

- Dostałem bardzo konkretną propozycję. Pogadaliśmy sobie przez dwie godzinki, praktycznie o wszystkim. Zjadłem obiad z panem prezesem. W bardzo miłej, spokojnej atmosferze. Teraz decyzja należy do mnie. Nie będzie łatwa. Podejmę ją w najbliższych dniach, względnie tygodniach. Jest nad czym się zastanawiać.

- Skończyła się runda jesienna, kończy się rok. Pytanie dyżurne: Jakie plany na święta i nowy rok?

- Ciężko powiedzieć, bo nie wiem, co dalej. Wiem tylko, że dzień po "Piłkarskich Oscarach" na tydzień wybieram się posiedzieć z dzieciakami w ciepłych krajach. Potem na święta w góry do moich rodziców. Przez dwa lata latałem na nowy rok do Brazylii, do Edsona, którego już w Legii nie ma, ale nadal się przyjaźnimy. Jednak tym razem mnie tam nie będzie, bo gdybym zmieniał klub, to na początku roku musiałbym stawić się w Warszawie. Niczego nie mogę planować.

ASInfo


mucha.jpg


2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty