Kiosk
- STANISŁAW STRUG. Dopiero w liceum zyskałem szansę gry na boisku z bramkami
- MARIAN FIDO. Człowiek, któremu chce się chcieć
- JAN KOWALCZYK. Sport bez rywalizacji przestaje być sportem
- FUTBOL MAŁOPOLSKI. Grzegorz Bartosz: Garbarnia jest jedna. Zrobię wszystko, aby mówiła jednym głosem
- Paulo Sousa: Ufam umiejętnościom polskich piłkarzy
- Ranking "Forbesa": Wpływowy Lewandowski
- Za miesiąc Wisła Kraków SA będzie mieć Akademię
- Boniek: Wojewódzkie Związki Piłki Nożnej same podejmą decyzje w sprawie dokończenia sezonu w III lidze i klasach niższych
- Małopolska chciałaby grać...
- Nie ma decyzji w sprawie III ligi i klas niższych
MISTRZOSTWA POLSKI KIBICÓW SPORTOWYCH
- Mistrzostwa Mistrzów Kibiców Sportowych: pytania i odpowiedzi
- Adam Sokołowski mistrzem kibiców XXI wieku
- Mistrzostwa Mistrzów Kibiców Sportowych w Kluczborku
- OMNIBUS SPORTOWY. Któżby inny: Adam Sokołowski!
- Konkurs Piłkarski Ekspert – EURO 2024 na mecie
- KONKURS. Piłkarski Ekspert – Euro 2024
- VII Ogólnopolski Omnibus Sportowy
- Mistrzostwa Polski Kibiców Sportowych: 45 pytań i odpowiedzi
- Pogadałem sobie z właścicielem Legii. Ta rozmowa dała mi wiele do myślenia. O tym, czy zostanę, czy wyjadę do innego klubu zdecyduję w najbliższych tygodniach - mówi Jan Mucha. Reprezentant Słowacji został wybrany najlepszym obcokrajowcem i bramkarzem polskiej ligi.
Po raz pierwszy pojawił się w Legii na zgrupowaniu w Austrii w lecie 2005 roku. Wówczas nie wiadomo było, czy do Celtiku odejdzie Artur Boruc, był jeszcze Łukasz Fabiański. Boruc odszedł niedługo później, a trener bramkarzy w stołecznym klubie Krzysztof Dowhań zalecił, by nie rezygnować ze Słowaka. Mucha został zatrudniony, ale przez dwa lata był głównie dublerem Fabiańskiego. Gdy wchodził do bramki, spisywał się bez zarzutu, w wygraniu rywalizacji nie mogła mu jednak pomóc nawet seria pięciu spotkań bez puszczonego gola. W końcu Fabiańskiego sprzedano do Arsenalu i zaczęła się era Muchy.
Latem 2007 r. Legia ściągnęła Wojciecha Skabę, ale tym razem nie postawiono na bramkarza urodzonego w Polsce. Mucha stoi między słupkami już trzeci sezon i z każdą chwilą ma się coraz lepiej. Miał serię 634 minut bez puszczonego gola, co dało mu trzecie miejsce w historii klubu i dziewiąte wśród wszystkich bramkarzy, którzy kiedykolwiek występowali w naszej ekstraklasie (w tym sezonie lepszy wynik osiągnął Łukasz Sapela z GKS Bełchatów). Jeżeli jednak chodzi o średnią puszczanych bramek w stosunku do rozegranych spotkań Mucha jest najlepszy w historii stołecznego klubu.
W ubiegłym roku awansował do reprezentacji Słowacji. Tak jak w Legii, początkowo był tam rezerwowym, ale w tym roku już pierwszym bramkarzem i główną gwiazdą. Szczególnie zapamiętano mu występ w Chorzowie przeciwko Polsce, gdy bronił kapitalnie i głównie dzięki niemu Słowacy wywalczyli awans do finałów mistrzostw świata. W marcu są wybory na piłkarza roku Słowacji i Mucha nie jest bez szans.
W niedzielę w plebiscycie "Piłki nożnej" został wybrany najlepszym obcokrajowcem polskiej ligi. W poniedziałek dostał "Piłkarskiego Oscara" Canal+ (wyboru dokonują piłkarze i trenerzy ekstraklasy). Wybór nie mógł być inny, skoro kontrkandydatami byli słynący raczej z popełnianych błędów Mariusz Pawełek z Wisły Kraków i Wojciech Skaba, który został wypożyczony do Polonii Bytom dlatego, że w Legii nie miał szans na wygranie rywalizacji z Muchą. Słowackim bramkarzem interesują się klasowe wschodnie i zachodnie kluby. 27-letni dziś Mucha ma do czerwca kontrakt z Legią. Mógłby odejść za darmo, ale obiecał, że zrobi tak, by klub mógł na nim zarobić. Po mistrzostwach świata może być wart jeszcze więcej, dlatego jego pozostanie w Legii - przynajmniej do końca sezonu - jest prawdopodobne. Na razie Mucha bije się z myślami.
Fajnie być gwiazdą?
JAN MUCHA: - Gwiazdą? Fajnie robić swoje. Dla siebie, dla zespołu, dla klubu. Cieszę się, że jest, jak jest.
- Odkąd przyjechał pan do Polski, sporo się zmieniło. Na początku wiele osób twierdziło, że Jan Mucha jest za słabym bramkarzem dla Legii Warszawa. Teraz mamy pełno takich określeń: najlepszy bramkarz polskiej ligi, najlepszy piłkarz Legii. Jest pan najlepszy?
- Tak było. Wielu ludzi mnie nie oglądało, bo bronił "Fabian". Zresztą, świetny bramkarz. To, że zostałem w Legii, to zasługa trenera Dowhania. Dzięki niemu podpisałem nowy kontrakt. Potem wszedłem do bramki i doszliśmy do tego momentu.
- Miesięcznik "Nasza Legia" opublikował zestawienie, z którego wynika, że pod względem średniej puszczanych bramek w stosunku do rozegranych meczów jest pan najlepszy w historii klubu.
- Po to się gra, żeby osiągać sukcesy. Wszystko pięknie. Ale w ogóle pod względem defensywnym gra Legii wygląda bardzo dobrze. Problem mamy ze strzelaniem bramek i przez to mamy stratę pięciu punktów do Wisły Kraków.
- Biorąc jednak pod uwagę sukcesy indywidualne ten rok był chyba najlepszy w pańskiej karierze?
- Zdecydowanie, szczególnie w kadrze. Miałem duże problemy, żeby w ogóle do niej się przebić. Nie dostawałem wielu okazji, aż trafiłem do podstawowej jedenastki i to w najważniejszym momencie. Awans do finałów mistrzostw świata to dla nas coś niewyobrażalnego, coś pięknego, niesamowity sukces. Dla Słowacji, w końcu niedużego kraju. Najważniejsze, że ominęły mnie kontuzje i mam nadzieję, że tak będzie nadal.
- Podczas poprzednich mistrzostw świata jeździł pan do Niemiec kibicować Polakom. Słowaków stać, by osiągnąć coś więcej niż nasza reprezentacja?
- Mamy młodych, zdolnych chłopaków. Grają w zagranicznych klubach. Mamy świetnego trenera. Media też bardzo nas wspierają. Wylosowaliśmy grupę, w której realnie możemy myśleć o awansie. Włochy, Nowa Zelandia i Paragwaj. Tutaj możemy powalczyć.
- Ten rok był pańskim najlepszym, ale odkąd Jan Mucha stoi w bramce Legii ta jeszcze nie zdobyła mistrzostwa. A na Słowacji był pan już mistrzem, tylko rola w zespole nie była jeszcze eksponowana.
- Mistrzem z Legią też byłem, tylko jako rezerwowy. Nie broniłem w żadnym spotkaniu. Na Słowacji też nie broniłem za dużo. Byłem młody, na innym etapie kariery.
Podkreśla pan, że po zakończeniu kariery chciałby zamieszkać w Polsce. Co takiego jest u nas, czego nie ma na Słowacji?
- W lecie minie pięć lat, odkąd mieszkam w Polsce. Czuję się tu świetnie. Tak wszystko się poukładało, że chciałbym zostać w Warszawie. Mam tu mieszkanie, wielu przyjaciół. To bardzo fajne miasto. Ale mam dopiero 27 lat. Może być różnie.
- To nie kłóci się z decyzją o ewentualnym wyjeździe do klubu zagranicznego?
- A dlaczego? Można pograć kilka lat za granicą i potem wrócić. Nie wyobrażam sobie natomiast, bym wrócił tam, gdzie mieszkałem wcześniej. To bardzo mała wioska, nie ma tam wielu możliwości.
- Nasze media dopiero się rozgrzewają. Ale już wymieniono co najmniej kilka klubów, do których mógłby pan się przeprowadzić. Bordeaux, Toulouse, CSKA Moskwa, Panathinaikos Ateny i inne ładne nazwy. Któraś z nich jest panu bliska?
- Oferty są, ale nic więcej nie mogę powiedzieć. Do czerwca mam kontrakt z Legią. Nie mam prawa negocjować z innym klubem, nie pozwala mi na to prawo piłkarskie. W tej chwili sam nie wiem, co będzie dalej.
- Możliwe jednak, że zostanie pan w Legii. Niedawno swojego najlepszego zawodnika na rozmowę zaprosił właściciel klubu Mariusz Walter.
- Dostałem bardzo konkretną propozycję. Pogadaliśmy sobie przez dwie godzinki, praktycznie o wszystkim. Zjadłem obiad z panem prezesem. W bardzo miłej, spokojnej atmosferze. Teraz decyzja należy do mnie. Nie będzie łatwa. Podejmę ją w najbliższych dniach, względnie tygodniach. Jest nad czym się zastanawiać.
- Skończyła się runda jesienna, kończy się rok. Pytanie dyżurne: Jakie plany na święta i nowy rok?
- Ciężko powiedzieć, bo nie wiem, co dalej. Wiem tylko, że dzień po "Piłkarskich Oscarach" na tydzień wybieram się posiedzieć z dzieciakami w ciepłych krajach. Potem na święta w góry do moich rodziców. Przez dwa lata latałem na nowy rok do Brazylii, do Edsona, którego już w Legii nie ma, ale nadal się przyjaźnimy. Jednak tym razem mnie tam nie będzie, bo gdybym zmieniał klub, to na początku roku musiałbym stawić się w Warszawie. Niczego nie mogę planować.
ASInfo