Kiosk
- STANISŁAW STRUG. Dopiero w liceum zyskałem szansę gry na boisku z bramkami
- MARIAN FIDO. Człowiek, któremu chce się chcieć
- JAN KOWALCZYK. Sport bez rywalizacji przestaje być sportem
- FUTBOL MAŁOPOLSKI. Grzegorz Bartosz: Garbarnia jest jedna. Zrobię wszystko, aby mówiła jednym głosem
- Paulo Sousa: Ufam umiejętnościom polskich piłkarzy
- Ranking "Forbesa": Wpływowy Lewandowski
- Za miesiąc Wisła Kraków SA będzie mieć Akademię
- Boniek: Wojewódzkie Związki Piłki Nożnej same podejmą decyzje w sprawie dokończenia sezonu w III lidze i klasach niższych
- Małopolska chciałaby grać...
- Nie ma decyzji w sprawie III ligi i klas niższych
MISTRZOSTWA POLSKI KIBICÓW SPORTOWYCH
- Mistrzostwa Mistrzów Kibiców Sportowych: pytania i odpowiedzi
- Adam Sokołowski mistrzem kibiców XXI wieku
- Mistrzostwa Mistrzów Kibiców Sportowych w Kluczborku
- OMNIBUS SPORTOWY. Któżby inny: Adam Sokołowski!
- Konkurs Piłkarski Ekspert – EURO 2024 na mecie
- KONKURS. Piłkarski Ekspert – Euro 2024
- VII Ogólnopolski Omnibus Sportowy
- Mistrzostwa Polski Kibiców Sportowych: 45 pytań i odpowiedzi
Na złoty medal mistrzostw Europy zapracowało wiele osób ze środowiska siatkarskiego. Jedną z nich jest Ryszard Bosek, trener naszej reprezentacji w latach 2000-01, który szkolił też kluby, m.in. Jastrzębski Węgiel. Ten były mistrz świata i mistrz olimpijski aktualnie pracuje w Domex Tytan AZS Częstochowa jako dyrektor sportowy.
- Pokoleniu cudownych dzieci Huberta Wagnera, mistrzów świata i mistrzów olimpijskim, nie udało się jednak wywalczyć mistrzostwa Europy. Jesteś dumny, że uczyniła to teraz drużyna Daniela Castellaniego?
- Ja bardzo się cieszę z tego sukcesu. To zresztą nie tylko sukces tej drużyny, ale całej polskiej siatkówki. Moje pokolenie w mistrzostwach Europy zawsze było drugie. Zawsze ustępowaliśmy miejsca reprezentacji ZSRR i to z różnych przyczyn. Nie tylko sportowych. Myśmy się nastawiali na złoto olimpijskie i może podświadomie odpuszczaliśmy trochę mistrzostwa Europy. Kto wie, jakby to było, gdybyśmy twardo postawili się „Ruskim”. Ja w tej imprezie trzy razy byłem wicemistrzem Europy i dlatego, tak bardzo się cieszę, że moi następcy zdobyli złoty medal. To może być wielkie otwarcie dla naszej siatkówki.
- Gdy drużyna „kata” Huberta Wagnera sięgała w mistrzostwach Europy po srebrny medal, w kraju przyjmowano ten wynik niemal jak porażkę. Nie chcieliście zasmakować w złocie?
- Dla nas, zawodników, to była gorycz drugiego miejsca. Ono nie dawało nam radości. Na szczęście, w życiu i sporcie nie jest tak, że wszystko się udaje. Inaczej do nieba wszyscy byśmy poszli żywi… W latach 70-tych nie wyszło nam z tym złotem mistrzostw Europy, co trochę nas drażniło, ale teraz moja radość jest podwójna. Mamy wspaniałą drużynę, która zaskoczyła całą Europę.
- Złoty medal ekipy Castellaniego w Izmirze to ogromne zaskoczenie nawet dla fachowców. Ty też byłeś w grupie niedowiarków? Wszak w Lidze Światowej drużyna zawodziła, zaś kontuzje podstawowych graczy: Mariusza Wlazłego, Michała Winiarskiego i Sebastiana Świderskiego niczego dobrego nie mogły wróżyć…
- To prawda, że jestem mocno zaskoczony tym sukcesem. To, że chłopcy mają ogromny potencjał wiedzieliśmy wszyscy, jednak nie obstawialiśmy złotego medalu. Ale ci chłopcy z każdym meczem się rozpędzali i nikt nie był w stanie ich zatrzymać. My Polacy mamy taką cechę narodową, że jak wygramy pierwszy mecz, to potem tylko… ściana może nas zatrzymać. I tak było w Izmirze. Po ograniu w półfinale Bułgarów byłem pewien, że wygramy z Francuzami. Szampana miałem przygotowanego już wcześniej, naprawdę było co świętować. Francuzi, mimo że mieli problem ze składem, grając w mistrzostwach trzecim wystawiaczem, to jednak w finale pokazali bardzo dobrą siatkówkę. Ale to było za mało na naszych chłopaków.
- Wielu złotych medalistów trenowałeś w kadrze, jak również w Jastrzębskim Węglu. Jak oceniasz charaktery zdobywców Europy?
- Na początku mojej pracy z reprezentacją Polski nie wszyscy gracze wiedzieli, co to jest zawodowstwo. Byli młodzi, różne rzeczy chodziły im po głowie. Teraz to się zmieniło, starsi gracze pociągnęli za sobą młodszych, takich jak Bartek Kurek czy Jakub Jarosz. Ja z tych kontaktów w kadrze i klubie bardzo dobrze wspominam obecnych złotych medalistów. Bardzo się rozwinął chociażby Michał Bąkiewicz, który mocno przeżywał to, że nie pojechał na igrzyska w Pekinie. Chciałbym też pochwalić Piotrka Gruszkę. Atak to dla niego idealna pozycja. Ale kto wie, czy zagrałby na niej i czy w ogóle pojechałby do Turcji, gdyby nie kontuzja Wlazłego. Jak był u mnie w kadrze, to przepowiedziałem mu, że za rok będzie grał jako atakujący. I nie pomyliłem się.
- Co należy teraz zrobić, by nie zmarnować tureckiego sukcesu? Chodzi o zdyskontowanie złotego medalu, by wymierną korzyść miała z niego cała polska siatkówka.
- Po zdobyciu wicemistrzostwa świata w Japonii, całą robotę zostawiliśmy trenerowi kadry, Raulowi Lozano. Nie do końca wykorzystaliśmy tamten sukces, ale wnioski wyciągnęliśmy i na pewno nie zmarnujemy złota z Izmiru. Ja też jestem odpowiedzialny za to, by cała nasza siatkówka skorzystała na tym wyniku. I nie tylko męska, ale także kobieca. Nasze dziewczyny już wkrótce będą chciały powtórzyć wynik chłopaków na mistrzostwach Europy, które odbędą się w Polsce.
Rozmawiał:
Jerzy Mucha