Kiosk
- STANISŁAW STRUG. Dopiero w liceum zyskałem szansę gry na boisku z bramkami
- MARIAN FIDO. Człowiek, któremu chce się chcieć
- JAN KOWALCZYK. Sport bez rywalizacji przestaje być sportem
- FUTBOL MAŁOPOLSKI. Grzegorz Bartosz: Garbarnia jest jedna. Zrobię wszystko, aby mówiła jednym głosem
- Paulo Sousa: Ufam umiejętnościom polskich piłkarzy
- Ranking "Forbesa": Wpływowy Lewandowski
- Za miesiąc Wisła Kraków SA będzie mieć Akademię
- Boniek: Wojewódzkie Związki Piłki Nożnej same podejmą decyzje w sprawie dokończenia sezonu w III lidze i klasach niższych
- Małopolska chciałaby grać...
- Nie ma decyzji w sprawie III ligi i klas niższych
MISTRZOSTWA POLSKI KIBICÓW SPORTOWYCH
- Mistrzostwa Mistrzów Kibiców Sportowych: pytania i odpowiedzi
- Adam Sokołowski mistrzem kibiców XXI wieku
- Mistrzostwa Mistrzów Kibiców Sportowych w Kluczborku
- OMNIBUS SPORTOWY. Któżby inny: Adam Sokołowski!
- Konkurs Piłkarski Ekspert – EURO 2024 na mecie
- KONKURS. Piłkarski Ekspert – Euro 2024
- VII Ogólnopolski Omnibus Sportowy
- Mistrzostwa Polski Kibiców Sportowych: 45 pytań i odpowiedzi
- Wejście na stadion bez kontroli, bilet za 10 zł, piwo na trybunach, a przede wszystkim mocna drużyna z piłkarzami kupionymi za duże pieniądze - to według prezesa Cracovii Janusza Filipiaka sposób na na budowę wielkiego klubu. Jest tylko jeden kłopot - ze współpracą z Niemcami...
WYWIAD Z JANUSZEM FILIPIAKIEM O PRZYSZŁOŚCI CRACOVII
- Według planów już we wrześniu zakończą się prace przy modernizacji stadionu Cracovii...
- Na pewno trudnym elementem i jednocześnie wyzwaniem dla nas będzie jego zapełnienie. Czemu to jest trudne? Wszyscy wiedzą, ile osób chodzi na ligę. Trzydzieści sześć tysięcy na ośmiu stadionach, czyli cztery i pół tysiąca na mecz. Dlaczego więc, gdy tylko oddamy stadion, ma nagle przyjść piętnaście tysięcy widzów? Musimy grać lepiej, ale musimy też polepszyć relacje z kibicami.
- Będzie jakaś selekcja widzów wpuszczanych na nowy obiekt?
- Na stadionie chcemy wszystkich kibiców, a naszą odpowiedzialnością będzie to, by sobie z nimi poradzić. Wykonamy bardzo ważne ruchy w kierunku zwiększenia frekwencji. Przede wszystkim będą do nabycia bardzo tanie bilety, w większości za 10 zł. To oczywiście oznacza, że na stadion wpuścimy również kibiców różnej jakości. Będzie jednak bardzo ostry monitoring, który pomoże nam w radzeniu sobie z tym problemem. Drugim krokiem, który będę chciał poczynić i to będzie mój osobisty cel, będzie zlikwidowanie kontroli przy wejściu na stadion. Będę dążył do tego, żeby kibice nie byli obmacywani, a więc, by to wejście było cywilizowane, normalne. To będzie odbywało się zgodnie z amerykańską zasadą niewinny dopóki nie popełni przestępstwa. Będziemy dążyli do tego, co widziałem w czasie mistrzostw świata w Korei i Japonii. Na mecz wybrało się sześćdziesiąt tysięcy widzów, a ja czułem się, jakbym spacerował po Parku Jordana. Żadnych kontroli, normalne wejście. To, że na bramkach trzepie się tych kibiców jest dużym problemem na polskich stadionach. Będziemy wpuszczać wszystkich. Jest to dla nas ryzyko, ale ono zawsze jest. Wpuściliśmy dobrych kibiców, którzy wtargnęli na boisko i po dwóch meczach mamy w sumie dwadzieścia trzy tysiące złotych kary. Ja nie wiem, kto jest zły, a kto dobry... To może być dziwne, że zmieniłem strategię, ale teraz będziemy mieli zamknięty stadion i taki bandyta po prostu nie ucieknie. On zostanie zindetyfikowany i będzie musiał opuścić obiekt wyjściem, przy którym zostanie przechwycony. Dawniej były wały ziemne, można było uciec, biegać po parkingu. Teraz takiej możliwości nie będzie z racji tego, że stadion będzie zamkniętym obiektem. Taka zmiana polityki nie wynika z tego, że mi się coś odwidziało, lub że wymiękłem, czy coś. Po prostu działamy zgodnie z zasadą niewinny, dopóki nie zagrandzi.
- W pewnym stopniu jest to ryzykowne...
- Jest ryzyko. Najwyżej będziemy płacili kary i w końcu wyselekcjonujemy ich. Nie może być aż takiej kontroli. Znajomy kibic Wisły, bardzo poważny człowiek, właściciel firmy szarpał się przy wejściu na mecz derbowy, wyrzucili go i musiał dzwonić. Wszystko dlatego, że ochroniarze zaczęli go macać i ja się nie dziwię, że jego godność nie wytrzymała.
- Czy będą jakieś inne zmiany?
- Jest również trzeci element, poza tanimi biletami i brakiem kontroli, a mianowicie praca ze Stowarzyszeniem Kibiców, które ładnie nam się tworzy i z którym mamy dobry dialog. Stowarzyszenie również deklaruje chęć pracy.
- Najlepszym magnesem, który mógłby ściągnąć dużą widownię jest dobra drużyna i jej dobra gra. Czy klub podąży w tym kierunku?
- My nie działamy pochopnie. Gdy sezon trwał, nie chciałem rozmawiać na ten temat, dziś na temat przyszłości też nie chciałbym dyskutować. To nie jest tak, że siedzę i nagle coś sobie wymyślę. Nie chcę prawić dziennikarzom uprzejmości, ale słucha się mediów, potężnym narzędziem jest również Internet. Oczywiście jest w nim dużo napinek, ale także bardzo wiele informacji. Uśredniony głos kibiców, mediów i fachowców jest dla mnie jakąś wskazówką. Teraz do końca czerwca będziemy intensywnie pracowali, a pierwsze spotkanie mamy już w najbliższy wtorek. Uczestniczył w nim będzie cały sztab szkoleniowy, a także osoby, które decydują o kształcie Cracovii. Wbrew pozorom jest ich kilka, kilkanaście. Będziemy rozmawiali. Będę chciał również spotkać się w sprawie piłkarskiej ze Stowarzyszeniem Kibiców. To jest jeden obszar. Drugim obszarem są piłkarze. Czasami jestem obiektem kpin, gdy twierdzę, że mamy pieniądze na transfery. Inwestując w TSV 1860 Monachium pokazaliśmy jednak, że te pieniądze mamy. Nie będę jednak sprowadzał na siłę zawodników, których nie chcemy, po to tylko, by udowodnić, że stać nas na nich. Piłkarzy musimy wybierać bardzo starannie, musi decydować o tym sztab szkoleniowy. To muszą być zawodnicy, którym chce się grać. Transfery będą. Jestem bardzo zdeterminowany, żeby ich dokonać, nawet za spore kwoty.
- Czy do Cracovii mogliby przyjść piłkarze pokroju np. Sobiecha?
- Z pewnością tak. Stać nas na kilkumilionowe transfery, zobaczymy co z nicj wyjdzie. Będziemy się starali. Musimy jednak mieć świadomość tego, że taki Sobiech ma obecnie możliwość gry w Lechu i tam już od pierwszego strzału może pokazać się na arenie międzynarodowej. Z związku z tym nasza oferta nie jest konkurencyjna.
- Czy przyszłość trenera Oresta Lenczyka jest jasno określona?
- Powtarzam: nie jestem przygotowany na tego typu pytania. Wracam do tego, co powiedziałem: nie podejmuję decyzji pochopnie. Czekam na rozmaite opinie. Oczywiście końcowa decyzja należy do mnie i nie boję się tej odpowiedzialności. Rozmawiam, słucham. Na dzień dzisiejszy trener ma dwuletni kontrakt. Będziemy rozmawiali.
- Jaka jest Pana ocena zakończonego sezonu?
- Cieszymy się z utrzymania. Piłkarze są jednak rozczarowani z tego sezonu i ja również nie mogę być zadowolony. To już drugi sezon, w którym nie wiem, czym zasłużyłem sobie na takie męki (śmiech). Sporo robimy dla Klubu, dajemy pieniądze, atmosfera jest dobra, trenerzy mają dobre warunki pracy, nie wtrącamy się, mają budżet. Chcą salę gimnastyczną, mają salę gimnastyczną. Chcą ośrodki, mają ośrodki. Chcą zgrupowanie, mają zgrupowanie. Nie chciałbym kolejnego sezonu, w którym bujamy się przy końcu.
- Pozytywem zakończonych rozgrywek było upragnione zwycięstwo w Wielkich derbach Krakowa...
- To jest miłe, jednak celem klubu nie jest to, by wygrać z Wisłą. Oczywiście to cieszy, piłkarze podlizują się kibicom, twierdzą, że jest to hiper lux, natomiast wygrana i remis z Wisłą nie są testem na budowę dużego klubu. A ja cały czas powtarzam, że chcę go budować. Może nie w ciągu roku, ale chcemy iść w kierunku takiej właśnie budowy. Mamy bazę treningową, mamy warunki, mamy finanse, mamy kontakty międzynarodowe. Współpraca z TSV 1860, jeśli dobrze ją rozwiniemy, powinna być naszym dużym atutem. Nasz trener będzie musiał jednak chcieć jechać do Monachium, oglądać, rozmawiać. Podobnie zresztą szkoleniowiec z TSV. Ja ich nie zmuszę do współpracy. Na dzień dzisiejszy mamy jednak sytuację, w której obaj trenerzy jeżą się. A współpraca na wartstwie piłkarskiej byłaby bardzo pożyteczna.
- Obie drużyny zagrają ze sobą na otwarcie nowego stadionu Cracovii.
- Uważam, że ten mecz będzie bardzo ciekawy. On pokaże, czy ta współpraca ma sens, czy też nie. Jeżeli dobrze to rozegramy, to w sytuacji polskiego futbolu, w którym nie mamy kanałów współpracy z Zachodem, w którym nasi menedżerowie nie potrafią mówić w obcym języku i sprowadzają odpady, taka otwarta współpraca może być bardzo ważna. Oczywiście ona dużo kosztuje, ale będziemy chcieli rozegrać ją dla dobra Cracovii. Chciałbym również powiedzieć kilka słów o współpracy z Tomkiem Rząsą. Nie mogę się jej nachwalić. Tomek będzie bardzo pożyteczny dla klubu i osobiście pokładam w nim duże nadzieje. Posiada liczne kontakty międzynarodowe, zna się na piłce, ma bardzo merytoryczną opinię, włada czterema językami, a jednocześnie nie jest oszołomem, nie pcha się do mediów. Jest osobą nie do przecenienia.
- Czy inwestowanie w TSV 1860 może niekorzystnie wpłynąć na sytuację w hokejowej drużynie Pasów?
- W hokeju nie dzieje się nic złego. Chodzi o jedną prostą sprawę - ja nie wyrażę zgody na podwyższenie kontraktów zawodnikom. Cracovia jest najlepszym płatnikiem w hokeju. Teraz na horyzoncie pojawił się Sanok i jeżeli wszyscy myślą, że ten klub ich zbawi, to niech tam jadą. Zobaczymy, co zdziała Sanok.
- Czy można liczyć na transfery do drużyny hokejowej?
- Problem polega na tym, że władze PZHL-u wprowadziły kolosalne opłaty za transfery z klubu do klubu. To stało się pod wpływem słabszych ośrodków, które wymyśliły sobie, że skoro Cracovia chce zawodnika, to niech za niego zapłaci. To w końcu doprowadziłoby do tego, że Comarch i Filipiak utrzymują połowę ligi hokejowej, PZHL i reprezentację. Te wysokie opłaty jeszcze bym zniósł, natomiast ci hokeiści, którzy aspirowali do gry w Cracovii dostali małpiego rozumu i mają wysokie oczekiwania. Mówię otwarcie, że gdybyśmy te oczekiwania spełnili, to sami windowalibyśmy zarobki polskich hokeistów do bardzo wysokiego poziomu. Moja strategia na dziś jest następująca: dobra panowie, ja nie płacę tych absurdalnych kwot, idźcie gdzie indziej i jak podpiszą z wami kontrakt i po roku zapłacą tyle, ile chcecie, to proszę bardzo. Jednak jeżeli nie, to wrócimy do rzeczywistości. W tym roku musimy poczekać i zobaczyć. Gdybyśmy ulegli żądaniom tych kilku osób, które chcą do nas przejść, to nie byłoby to dobre ani dla Cracovii, ani dla polskiego hokeja.
- Brak transferów może spowodować gorszy wynik...
- Może być gorszy wynik, ale wróćmy do normalności.
- Powróćmy do tematu piłki. Który z piłkarzy był dla Pana zaskoczeniem in plus?
- Chcę powiedzieć, wbrew trenerowi, że bardzo pozytywnie oceniam obronę. Wasiluk, Polczak, Mierzejewski zebrali dobre oceny od osób z zewnątrz, które nie były obciążone wcześniejszymi opiniami. Chodzi mi o Niemców, którzy oglądali ostatni mecz derbowy. Jeżeli chodzi o linię pomocy, to wiadomo - Klich. Uważam jednak, że Mateusz ma ciężkie życie przed sobą. Musi się jeszcze wiele nauczyć, by grać piłkę na światowym poziomie. Bo skoro Niemcy mówią, że on może zagrać w drugiej Bundeslidze, to pewnie to jeszcze nie jest szczyt marzeń. Również Mariusz Sacha, choć on był akurat za mało wykorzystywany. On musi grać. W ataku mamy problem i to było widać.
- Czy nie chodziło panu czasem o Pawła Sasina, a nie o Łukasza Mierzejewskiego?
- Tak, tak, Paweł. Choć w sumie o jednego i drugiego. Paweł wie, że bardzo go lubię. On zawsze walczy, daje z siebie wszystko i też był za mało wykorzystywany w minionym sezonie.
- A jak ocenia pan obcokrajowców? W barwach Cracovii gra dwóch Mołdawianinów: Alexandr Suworow i Georgi Owjannikow...
- Nie do końca dużo grali. W ich przypadku nie chcę mówić o indywidualnych ocenach.
- Czy Owsjannikowa zobaczymy w Cracovii w przyszłym sezonie? Jest on tylko wypożyczony...
- Nie jestem aż taki dobry, jeżeli chodzi o znajomość piłki nożnej, żeby w tej chwili ocenić jego przydatność. Będą rozmowy wewnątrz sztabu szkoleniowego, które zadecydują o tym, czy zostanie w Cracovii.
- Czy trener Lenczyk przedstawił panu listę potencjalnych kandydatów do gry w Pasach?
- Nie, nie ma listy.
- Trener Lenczyk woli ściągać bardziej doświadczonych piłkarzy, pan z kolei chciałby postawić na młodość...
- Jest różnica zdań. Ktoś wyliczył, że byliśmy przecież drugą najstarszą drużyną w lidze. Nie wiem, na ile to jest prawda, natomiast to mnie nie cieszy. Na pewno moje cele transferowe nie dotyczą sprowadzania zawodników doświadczonych, ale i tego nie wykluczam. Chcemy jednak postawić na piłkarzy młodych.
- 33-letni Tomasz Moskała, który w ostatnich meczach zagrał z konieczności na boku obrony spisał się bez zarzutu...
- W ubiegłym sezonie spytałem się o Tomka i trener Płatek odpowiedział, że Moskała uratuje nam ligę. Tak też się stało, bo w meczu z Lechem strzelił drugą bramkę. Oczywiście można dywagować na temat naszego utrzymania w ubiegłym sezonie, natomiast gdyby Tomek nie strzelił tego gola, przegralibyśmy z Lechem i w ogóle nie byłoby rozmowy. Tomek jest misjonarzem (śmiech). Wypowiedź o tym, że mamy stawiać na młodych nie oznacza, że należy wyrzucić starych. Muszą być odpowiednie proporcje.
- Czy wiadomo, kto odejdzie z Cracovii?
- Jest kwestia Tupalskiego, któremu kończy się kontrakt. Póki trwał sezon nie chcieliśmy prowadzić żadnych dyskusji. Wszyscy widzieliśmy, jak to się skończyło w Legii. Już na początku kwietnia przeprowadzili rozmowy z piłkarzami i mają rezultat, jaki mają. Według mnie rozmawianie na ten temat w trakcie sezonu nie jest ani sensowne, ani uczciwe.
- Z wcześniejszych pana wypowiedzi można wywnioskować, że tego lata ktoś wzmocni Cracovię...
- Finansowo jestem przygotowany na duże transfery. Mamy pieniądze. Nie ja jednak decyduję o tym, kto konkretnie przyjdzie do Klubu.
- A kto?
- Przypominam, że od samego początku trener Lenczyk chciał mieć pełnię władzy i ją dostał. Można więc powiedzieć, że mamy model angielski, w którym to trener decyduje. Tak było konsekwentnie przez cały rok, nikt mu nie mieszał, nikt mu się nie wtrącał. Te wszystkie transfery - nagrane, czy też nie nagrane - były decyzjami szkoleniowca. My tylko potwierdzaliśmy to, czy stać nas na nie finansowo. Mogę powiedzieć, że cały czas chcieliśmy Sadloka, który jest jednak bardzo drogi. Chciałem go osobiście. Nadal go chcemy, ale Ruch nie chce go puścić. Chodzi o bardzo duże kwoty - takie transfery również były jednak możliwe. Ograniczeniem nie były więc finanse, a podaż zawodników, którzy chcieli do nas przyjść.
- Czy będą wzmocnienia w defensywie?
- Powiem coś, co jest moim prywatnym zdaniem, ale bardzo w to wierzę. Uważam, że Polczak i Wasiluk są w tej chwili najlepszą parą stoperów w Polsce. Tego będę się trzymał. Dwa, czy trzy lata temu miałem bardzo doświadczonego managera z Anglii, który doskonale znał ligę polską i który przyznał, że Wasiluk będzie jednym z lepszych stoperów i że będzie mógł absolutnie grać w najwyższej lidze angielskiej. W to wierzę. Żadnego doświadczonego stopera nam nie potrzeba, bo Wasiluk z Polczakiem grają super. To nie obrona była naszym problemem.
- Czy trener nadal będzie miał decydujący wpływ na transfery?
- Tak. Nie będziemy chcieli tego zmieniać.
- Wróćmy jeszcze na koniec do tematu modernizowanego stadionu...
- Bardzo współczuję tym klubom, które mają czterdziestotysięczne stadiony, może poza Lechem. Zapełnienie ich będzie bowiem bardzo trudne, a to wynika z bardzo prostego faktu: komuś wydaje się, że jak zrobi się ofertę, to wszyscy ją kupią. Tak wcale nie jest. Ludzie nie chodzą na mecze. Konkurentem jest choćby telewizja. Mam znajomego kibica Cracovii, który woli usiąść sobie wygodnie w fotelu, wziąć do ręki piwo, dostać stek od żony, zaprosić znajomych. W telewizji są wszystkie mecze, do dyspozycji jest również Internet. Tego jeszcze nie mówiłem, ale będę bardzo mocno bronił piwa na stadionach. W Niemczech ono jest i mało kto wie, że ma cztery procent, a na meczach podwyższonego ryzyka dwa. Nawet w purytańskich Stanach Zjednoczonych, gdy ktoś wypije piwo na ulicy, jest aresztowany, a mimo to można je spożywać na arenach sportowych. Wydaje mi się, że jeżeli nie będzie piwa na stadionach, będziemy mieli duży problem z przyciągnięciem ludzi. Będziemy również chcieli mieć atrakcje pozasportowe w trakcie meczu. Do naszej dyspozycji będzie scena, więc można będzie zrobić np. pokaz samochodów.
- Czy Klub będzie sam zarządzał stadionem, czy może skorzysta z usług operatora?
- Wzięcie operatora to dodatkowy problem, bo zamiast zarządząć stadionem, będziemy musieli zarządzać właśnie operatorem. Nie ma takiej potrzeby. Tu, w odróżnieniu od Wisły, jesteśmy w tej szczęśliwej sytuacji, że mamy obiekt, na który nas stać. Będziemy płacili miastu, sądzę, że poniżej dwóch milionów złotych. To jest mniej więcej jeden procent wartości stadionu. Koszty jego eksploatacji również będą dla nas osiągalne.
- A jak wygląda sytuacja z ewentualną nazwą stadionu?
- Mam z nią duży problem. Jedno mogę powiedzieć na pewno: to nie będzie arena, bo to nie żaden piasek (śmiech). Oczywiście nazwa powinna zarabiać, będziemy szukali sponsora, ale najpierw musimy zagrać i wypełnić obiekt kibicami, po to, by być atrakcyjni dla potencjalnych reklamodawców. Na tę chwilę piłka nożna przestała być bowiem dla nich atrakcyjna.
źródło:cracovia.pl