Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Na topie
"Nigdy czegoś takiego nie widziałem"2010-04-27 21:24:00

- Moja walka z Arreolą wisiała na włosku. Po ostatnim sparingu miałem na ręce siną bulwę, myślałem, że ręka jest pęknięta - mówi Tomasz Adamek. Co działo się za kulisami obozu treningowego w Houston i już przed walką w kalifornijskim Ontario, o tym w gorącym wywiadzie z nową sensacją wagi ciężkiej.


- Oglądałeś już swoją walkę w telewizji?


Tomasz Adamek: - Przyznam szczerze, że jeszcze nie, może znajdę na to czas dzisiaj. Słyszę od wszystkich, że jest co oglądać, że był show. Może ja się też zabawię.

- Wszyscy wiemy, jak ciężko pracują bokserzy na dwumiesięcznych, a czasami nawet dłuższych obozach treningowych? A jak się odpoczywa po takiej wojnie?


- Ja mam w sobie tyle siły, że już dziś jestem zregenerowany. Byłem za zakupach z żoną. Tak naprawdę nie lubię się ruszać poza dom, bo 20 lat włóczę się po świecie i jak jestem w domu z rodziną, to czuję się najlepiej.

- Umówiłeś się już na tenisa?

- Jeszcze nie, ale może w czwartek już zabiorę rakiety na kort. Byłoby wcześniej, ale te bąble na stopach. Sam widziałeś, że przez praktycznie trzy dni przed walką nie mogłem chodzić dłużej niż 15 minut, a pierwsze dni leżałem z laptopem w łóżku, bo nie mogłem stopy postawić na podłodze.

- Kibice zarzucają nam, że nie pisaliśmy o tym przed walką.

- Nie pisaliście, bo druga strona słucha i wyciąga wnioski. Nie pisałeś też o tym, jak w Houston chodziłem przez dwa tygodnie, niedługo przed walką, na specjalne zabiegi lecznicze na przemęczone plecy, czy o tym, że całe prawe przedramię miałem sine, bo na ostatnim sparingu waliłem niskiego sierpowego, którego Dominick Guinn sparował łokciem dosłownie kilka centymetrów za miejscem, gdzie kończy się ochrona rękawicy. Wieczorem zrobiła się sina bulwa wielkości małego jabłka, a jeszcze bardziej sini byli Roger i Ronnie, bo myśleliśmy, że to pęknięcie i trzeba odwoływać walkę, cała robota, tyle wysiłku na marne w ostatniej minucie ostatniego sparingu. Następnego dnia było lepiej, ale nikt z nas nie wie, czy byłbym w stanie kontynuować walkę, gdyby to samo zdarzyłoby się w Ontario, kiedy byłem na ringu z Chrisem.

- Miałeś tam co robić - nacierający jak byk na torreadora Chris, odlepiająca się podeszwa od Everlastów...

- To była groza. Czułem, że mi coś klapie pod nogą, zacząłem skakać na jednej, bo wiedziałem, że jak się zacznę przyglądać, co się dzieje z butem, to nie będę patrzył w oczy Arreoli i Chris walnie mi bombę i może być po walce. Jeszcze w życiu coś takiego mi się nie zdarzyło, nigdy czegoś takiego też nie widziałem. Nie dość, że mi odpada podeszwa w butach kupionych pięć dni temu, to jeszcze w tej nodze, gdzie mam więcej pęcherzy. Zacisnąłem zęby i walczyłem, a teraz czekam, żeby Everlast zaproponował mi reklamę, bo takich zbliżeń w HBO jeszcze nie mieli. (śmiech)

- Zawsze powtarzasz, że dla ciebie walka z pięściarzem na śmierć i życie nie oznacza, że musisz go nienawidzić. Arreola pokazał ogromną klasę, gratulując ci sukcesu i pijąc z setkami twoich polskich kibiców już po walce.

- Tak powinno być - sport uczy przegrywania i wygrywania w takim samym stopniu. W tej walce nie było zresztą przegranego, bo Chris walczył bardzo dobrze, razem stworzyliśmy wielkie widowisko i zasłużył na kolejną dobrą walkę, nie ma dwóch zdań. Wiedziałem, że to równy facet i podtrzymuje moje zaproszenie: Chris, wpadnij do Newark, będziemy jedli góralskie jadło, ty przynieś Coronę, ja doniosę naszego Żywca.

- Zgodnie z obietnicą, HBO dało już ci swoją datę - 9 października. Przyzwyczaiłeś fanów, że dostarczasz emocji co dwa miesiące, a teraz przerwa. Nie dają ci odpocząć, chcą, żebyś pobijał rekordy jak z Księgi Guinnessa...

- Nikt w historii boksu nie walczy na tym poziomie częściej niż ja. Trzy walki w wadze ciężkiej w ciągu siedmiu miesięcy? To obłęd, praktycznie od walki z Cunninghamem nie miałem normalnego odpoczynku, a 20 lat już nie mam. Nawet gdybym miał, to i tak jak mówisz, to byłoby do księgi rekordów. Mamy datę 9 października, dziękuję za to HBO, ale ostateczne decyzje podejmie mój menedżer Ziggy Rozalski. Walki z udziałem HBO to wielka sprawa, ale my celujemy w jeszcze ważniejszą - historyczny tytuł mistrza świata. To jest nasz najważniejszy cel. Jak to mądrze mówią - nigdy nie mów nigdy.

- Jesteś na czwartym miejscu w klasyfikacji "Ringu" wagi ciężkiej. To się nie udało nikomu. Jest to właściwa ocena sił w ciężkiej?


- Właściwa, bo to dzieło fachowców, ci co są przede mną, zyskali ich uznanie. Ja walczę o moją pozycję nie wypowiadając się dla prasy, ale wygrywając na ringu. To się sprawdza, nie będę niczego zmieniał.

- 500 polskich kibiców, wzmocnionych przez sporą grupę tych amerykańskich przekrzyczało 5,5 tysiąca meksykańskich...

- Nie ma lepszych na świecie, Amerykanie się za głowę łapali, jak nasi zaczęli śpiewać. Dziękuję wam bardzo, dla was walczę, jak jest ciężko, to wasz doping pomaga. Uściski dla wszystkich, którym nie zdążyłem podziękować. Wy też wygraliście w Ontario.

Rozmawiał: Przemek Garczarczyk, ASInfo


adamek.jpg


2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty