Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Na topie
Wisła poza finałem, perfekcyjne gospodynie2010-04-09 22:27:00

Robert Błaszczyk z Walencji

W niedzielnym finale Euroligi zabraknie koszykarek Wisły Can-Pack Kraków, które mimo ambitnej gry do samego końca uległy perfekcyjnemu Ros Casares Walencja 86-57.

OPINIE: KOBRYN, COHEN, HERNANDEZ, MONTANANA


ROS Casares Walencja - Wisła Can Pack Kraków 86-57 (31-15, 26-20, 21-7, 8-15)

ROS Casares: Erika De Souza 23, Delisha Milton-Jones 17, Anna Montanana 12, Belinda Snell 10, Laila Palau 8, Amaya Valdemoro 8, Jana Vesela 5, Elisa Aguilar 3, Ljubica Drljaca 0, Begona Pallardo 0.
Wisła Can Pack:
Ewelina Kobryn 16, Liron Cohen 10, Iziane Castro Marques 9, Marta Fernandez 6, Janell Burse 5, Anna Wielebnowska 3, Paulina Pawlak 3, Dorota Gburczyk 3, Agnieszka Majewska 2.

 

Wiślaczki przybyły w znakomitych nastrojach do hali na półtorej godziny przed rozpoczęciem półfinału. Gorąco zostały przywitane przez około 100-osobową grupę kibiców i hiszpański fanclub Marty Fernandez. Łącznie na trybunach zasiadło 6400 widzów, chociaż liczni goście z Rosji opuścili je po zakończeniu interesującego ich spotkania.

Po efektownej prezentacji („wybuch” confetti, po którym uporządkowanie parkietu trwało kilka minut) wystartowała rywalizacja, w którą po swojej myśli wprowadziły się krakowianki. Ewelina Kobryn – najjaśniejszy punkt zespołu w pierwszej kwarcie – popisała się zaskakującą penetracją, a później obdarowywana podaniami w pole trzech sekund, hakami umieszczała piłkę w wyjątkowo wymagającym elastycznym koszu. W panującym tumulcie lepiej odnajdowały się wszak miejscowe, a przy szczęściu dopisywały trzypunktowe trafienia.

Trener Jose Ignacio Hernandez nie czekał ze zmianami, próbując odnaleźć optymalną piątkę. O odmianę stylu zabiegał także podczas przerw na żądanie, ale Ros Casares stawiało niebywale trudne warunki. Niestrudzone „dublowało” nasze zawodniczki w strefie obronnej, co utrudniało pomniejszanie dystansu (w pewnym momencie sięgającego nawet 22 punktów – 57-35). Do walki podrywała Iziane Castro Marques, ale prócz jej zagrań w pojedynkę brakowało pomysłu na „przełamanie” rywalek.

W drugiej połowie można było wyczekiwać cudu, ale wiślaczki wybiegły na nią z podniesionymi głowami. Ponadto krótko po wznowieniu gry kontuzji nabawiła się najskuteczniejsza po 20 minutach DeLisha Milton-Jones, mimo tego miejscowe utrzymywały szaleńcze tempo. W mgnieniu oka przemieszczały się po całej długości boiska, wobec czego ich przewaga wciąż wzrastała. Przy stanie 66-37 o kolejny czas poprosił Hernandez, proponując izolację na dystansie. Powtarzane próby chybiały celu, a Hiszpanki bezlitośnie kontrowały.

Przed czwartą kwartą nie było już złudzeń, że w niedzielę przyjdzie się zmierzyć z UMMC Jekaterinburg. Krakowianki wykazywały się jednak niezwykle profesjonalną postawą, starając się utrzymać możliwie wysoką mobilizację do ostatniej syreny. Swoich minut doczekały się Anna Wielebnowska i Dorota Gburczyk. Niestety pierwsza z nich nabawiła się urazu w ferworze walki, nie będąc w stanie o własnych siłach dojść do ławki rezerwowych.

Pomeczowe komentarze

Jose Ignacio Hernandez (trener Wisły Can-Pack Kraków):
- Chcę pogratulować Ros Casares. Było się mu ciężko przeciwstawić popełniając tego typu błędy. Nasze straty i wymagająca obrona rywalek uniemożliwiły równorzędną rywalizację. Nie jestem zadowolony z różnicy punktowej, ale przyjechaliśmy tutaj, by czerpać radość z koszykówki. To dla nas pierwszy Final Four i musimy wyciągnąć z tej lekcji jak najwięcej.

Liron Cohen (zawodniczka Wisły Can-Pack Kraków):
- Próbowałyśmy zatrzymać rywalki, ale były dzisiaj znakomicie dysponowane. Zasłużyły na finał!

Isma Canto (trener Ros Casares Walencja):
- Wisła nie spodziewała się udziału w Eurolidze, więc muszę jej pogratulować obecności w Final Four. Naszym celem było utrzymanie własnego stylu w obronie i ten cel udało się nam spełnić. W niedzielę spróbujemy się przeciwstawić Rosjankom.

Anna Montanana (zawodniczka Ros Casares Walencja):
- W pełni zrealizowaliśmy plan. Postaramy się powtórzyć to w finale. Mamy nadzieję, że Walencja zwróci na niego uwagę i hala wypełni się po brzegi.

Ewelina Kobryn: Rywalki były niesamowite

- Zagrałyśmy na tyle, na ile było nas stać. W grupie byłyśmy najlepsze, a tutaj Ros Casares pokazało nam, jak wygląda koszykówka na najwyższym poziomie – przyznała Ewelina Kobryn po półfinale Euroligi.

Środkowa Wisły Can-Pack była rozczarowana, ale najważniejsze było dla niej godne zaprezentowanie się podczas turnieju: - Chciałyśmy znaleźć się w finale, ale wiedziałyśmy, że będzie ciężko. Będziemy jednak walczyć i mam nadzieję, że nie pozwolimy się rozpędzić Jekaterinburgowi tak jak dzisiaj Hiszpankom.

Tym wychodziło prawie każde zagranie. - Ros Casares było dzisiaj niesamowicie dysponowane i przeważało nad nami w każdym elemencie. Cieszy, że fragmentami prezentowałyśmy się przyzwoicie w niektórych elementach. Większość naszych rywalek gra lub grała w WNBA, a to mówi samo za siebie. Najważniejsze, że jesteśmy tutaj i możemy poczuć tę atmosferę – zaznaczyła.

Według wiślaczki hiszpański zespół nie musi mieć obaw przed finałem, bowiem na swoim parkiecie regularnie zadziwia publiczność. - Każda z grających tam zawodniczek jest niezwykle uzdolniona indywidualnie. Trzeba pamiętać, że ten zespół pokonał tutaj Jekaterinburg 19 punktami – zakończyła.

ROBERT BŁASZCZYK, Walencja

 

Aktualizacja: 10.04.2010 0:08, 1:12


wisla_ros_casares_foto_1.jpg
wisla_ros_casares_kibice_2.jpg


2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty