Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Na topie
Cudu nie było, ale galaktyczne Trentino straciło seta2010-03-09 20:03:00 Tomasz Szeliga

Asseco Resovia - Trentino BetClick 1-3. Najlepszy zespół świata awansował do Final Four Ligi Mistrzów, gdzie będzie miał okazję obronić trofeum. Rzeszowianie honorowo pożegnali się z prestiżowymi rozgrywkami.


Asseco Resovia - Trentino BetClick 1-3 (18-25, 28-26, 21-25, 18-25).

ASSECO RESOVIA: Redwitz, Oivanen, Grzyb, Kosok, Akhrem, Gierczyński, Ignaczak (libero) oraz Mika, Ilić, Papke.
TRENTINO: Raphael, Vissotto, Sala, Riad, Juantorena, Kazijski, Bari (libero) oraz Sokołow, Żygadło, Herpe, Birarelli, Corsini.
Sędziowali Wiktor Feldsztein (Ukraina) i Zdravko Zdraveski (Macedonia). Widzów 4500.

 

- Moi zawodnicy wspięli się na wyżyny, wygraliśmy seta, więcej się nie dało. Różnica w umiejętnościach indywidualnych i wyszkoleniu technicznym była bardzo duża. Mimo wszystko jestem zadowolony z naszej przygody w Lidze Mistrzów - stwierdził trener gospodarzy Ljubo Travica. Asseco Resovia debiutowała na salonach, gdzie wygrała aż siedem z dziesięciu meczów.
Włosi przyjechali do Polski postawić kropkę nad "i", bo w Trydencie pokonali wicemistrzów Polski 3-0 i do szczęścia potrzebowali wygranego seta. - Zależało nam głównie na udanym początku. Kiedy cel osiągnęliśmy, pojawiły się problemy - przyznał kapitan Matej Kazijski - Nie mogliśmy skończyć ataków po dobrej zagrywce gospodarzy. Na szczęście w połowie trzeciego seta pozbieraliśmy się. Graliśmy dziś dobrze, ale stać nas na dużo więcej - podkreślił. Bułgarski trener Trentino Radostin Stojczew skoncentrował się na pochwałach pod adresem polskich kibiców. - Atmosfera była kapitalna, wasi fani udowodnili, że należą do światowej czołówki. Już nie mogę się doczekać wizyty w Łodzi (tam odbędzie się turniej finałowy LM - red.) - uśmiechał się.
Gdy Trentino zrobiło swoje, Stojczew ściągnął z boiska lekko kontuzjowanego atakującego Leandro Vissotto, a także rozgrywającego Raphaela. Gwiazdy muszą odpocząć, bo zabawa dopiero się zaczyna. Trentino celuje w tym sezonie w potrójną koronę. Puchar Italii już stoi w gablocie, teraz czas na obronę tytułu w Lidze Mistrzów i scudetto. Dzięki tym manewrom obejrzeliśmy w akcji Polaka Łukasza Żygadłę, który w zespole lidera Serie A występuje od wielkiego święta.
W partii numer 2 zabrakło i samego Kazijskiego, co ułatwiło zadanie Asseco Resovii. Goście prowadzili 15-11, ale rzeszowianie nagle zaczęli blokować. Zdobyli cztery punkty z rzędu i uwierzyli, że nie wszystko stracone. Wprawdzie Włosi obronili jeszcze trzy setbole, jednak blok Grzegorza Kosoka i Mikko Oivanena na Osmanym Juantorenie załatwił sprawę. Hala zatrzęsła się w posadach, kibice cieszyli się, jakby Asseco Resovia wygrała los na loterii. Kazijski wrócił w następnej partii i z miejsca został bohaterem. Jego serwis i atak siały popłoch w szeregach rzeszowian. - Cóż, nie daliśmy rady faworytowi całej Ligi Mistrzów. Ale i tak daleko zaszliśmy - podkreślał kapitan "pasiaków" Krzysztof Gierczyński, który w wyjściowym składzie zastąpił przeżywającego kryzys formy Marcina Wikę.
Sponsorem Trentino jest bukmacher BetClick, co wobec obowiązującej w Polsce ustawy antyhazardowej przysporzyło rzeszowianom problemu. Trzeba było zmienić bilety, a w hali wystawić banery reklamowe z nazwą innej firmy. Europejska Federacja Siatkówki zgodziła się na to dopiero cztery godziny przed rozpoczęciem spotkania.


Tomasz Szeliga
1.jpg


2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty