– Pozycja startowa do play-off była znakomita, poprzez co udało się trafić na MiZO Pecs, które jest w zasięgu. Patrzę na to bardzo optymistycznie – rokuje była zawodniczka Wisły Can-Pack Kraków, Patrycja Czepiec-Golańska. We wtorek początek batalii o ćwierćfinał Euroligi.

Mistrzyni Polski z 2006 roku regularnie wizytuje halę przy ulicy Reymonta, stąd posiada perfekcyjne rozeznanie w możliwościach koleżanek. W minioną sobotę pokonały Tęczę Super-Pol Leszno, chociaż gra pozostawiała wiele do życzenia. – Troszeczkę bym się martwiła, patrząc z perspektywy polskiej ligi. Zespół idzie cały czas do góry, chociaż z formą bywa różnie. Nie wiem, dlaczego w Eurolidze wygląda o wiele lepiej… być może jest to kwestia motywacji? – zastanawia się nad wpływem poziomu ekstraklasy na dyspozycję w pucharach.

Na starcie rozgrywek niewielu spodziewało się tak spektakularnych występów, bowiem „dzika karta”  została przyznana niespełna tydzień przed pierwszym meczem. – W składzie nie ma tak wielkich nazwisk jak przez ostatnie sezony, ale koszykówka to gra zespołowa i kwestią jest trafienie w odpowiednią grupę ludzi. Kolejnymi elementami są motywacja i przekazanie wiadomości, co trenerzy w pełni czynią – podkreśla rolę selekcji popartej nienaganną współpracą ze sztabem szkoleniowym.

W fazie grupowej Węgierki dwukrotnie schodziły z parkietu pokonane. I tym razem scenariusz ma szansę  się powtórzyć. – Wisła przegrała w tym sezonie kilka meczów, których nie powinna. Myślę, że brak koncentracji może być jedyną rzeczą, mogącą ją zgubić. Ale mam nadzieję, że tak się nie stanie. Dziewczyny zdają sobie sprawę z sytuacji. Do gry o taką stawkę nie trzeba motywować, a mam nadzieję, że ich to nie zdeprymuje – kończy z wiarą w powodzenie.
Robert Błaszczyk