Kiosk
- STANISŁAW STRUG. Dopiero w liceum zyskałem szansę gry na boisku z bramkami
- MARIAN FIDO. Człowiek, któremu chce się chcieć
- JAN KOWALCZYK. Sport bez rywalizacji przestaje być sportem
- FUTBOL MAŁOPOLSKI. Grzegorz Bartosz: Garbarnia jest jedna. Zrobię wszystko, aby mówiła jednym głosem
- Paulo Sousa: Ufam umiejętnościom polskich piłkarzy
- Ranking "Forbesa": Wpływowy Lewandowski
- Za miesiąc Wisła Kraków SA będzie mieć Akademię
- Boniek: Wojewódzkie Związki Piłki Nożnej same podejmą decyzje w sprawie dokończenia sezonu w III lidze i klasach niższych
- Małopolska chciałaby grać...
- Nie ma decyzji w sprawie III ligi i klas niższych
MISTRZOSTWA POLSKI KIBICÓW SPORTOWYCH
- Mistrzostwa Mistrzów Kibiców Sportowych: pytania i odpowiedzi
- Adam Sokołowski mistrzem kibiców XXI wieku
- Mistrzostwa Mistrzów Kibiców Sportowych w Kluczborku
- OMNIBUS SPORTOWY. Któżby inny: Adam Sokołowski!
- Konkurs Piłkarski Ekspert – EURO 2024 na mecie
- KONKURS. Piłkarski Ekspert – Euro 2024
- VII Ogólnopolski Omnibus Sportowy
- Mistrzostwa Polski Kibiców Sportowych: 45 pytań i odpowiedzi
Skandal to za mocno powiedziane, niemniej pierwsze w tym roku zgrupowanie reprezentacji Polski zaczęło się od małego zgrzytu. Było nim cofnięcie powołań dla piłkarzy Polonii Warszawa, których zabraknie w meczach z Mołdawią (6 lutego w Vila Real de Santo Antonio) i Norwegią (9 lutego w Faro).
Wszystko dlatego, że nowy trener Polonii Theo Bos zażądał zwolnienia swoich piłkarzy ze zgrupowania (tłumaczył, że zakłóca mu przygotowania do rundy wiosennej). Franciszek Smuda nie chciał rzecz jasna o tym słyszeć. Ostatecznie jednak konflikt udało się zażegnać na najwyższych szczeblach władzy - właściciel Czarnych Koszul Józef Wojciechowski dogadał się z prezesem PZPN Grzegorzem Latą. Ustalono, że Tomasz Jodłowiec i Artur Sobiech zagrają tylko w meczu z Mołdawią, a Adrian Mierzejewski i Maciej Sadlok z Norwegią.
Skąd więc ta nagła zmiana decyzji? - Stąd, że Polonia złamała dżentelmeńską umowę z trenerem Smudą - tłumaczy rzecznik prasowy PZPN Agnieszka Olejkowska. - Selekcjoner chciał, by piłkarze przyjechali na zgrupowanie 4 i 7 lutego, ale na tyle wcześniej, by wziąć udział w zajęciach z drużyną. Tymczasem Polonia zapowiedziała, że zawodnicy dolecą w tych dniach, ale godzinę przed północą (obecnie są w Hiszpanii na zimowym obozie Czarnych Koszul - red.). Byliby więc do dyspozycji tylko na jednym treningu. W tej sytuacji selekcjoner postanowił zrezygnować z ich powoływania - tłumaczyła.
- Nie dopatrujmy się teorii spiskowych - skomentował zamieszanie Józef Wojciechowski w rozmowie ze stacją Orange Sport Info. - Ustaliliśmy, że nasi zawodnicy będą dostępni dwa dni, z tym że do Portugalii ciężko jest znaleźć dogodne połączenie, stąd w jeden z tych dni piłkarze mogli dotrzeć około godziny 23. Według mnie umowa się nie zmieniła, mieli być na dwa dni i na dwa dni byli gotowi. Reszta zależy już od tego, jak ktoś sobie te dni liczy - dodał.
Można by złośliwie napisać, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Warto przypomnieć, że gdy Smuda był w latach 90. trenerem Widzewa Łódź, wdał się w niemal identyczną przepychankę z ówczesnym selekcjonerem Antonim Piechniczkiem (wtedy to on chciał, żeby jego piłkarzy nie powoływać do kadry). Bardziej podoba nam się jednak przysłowie: kowal zawinił, a Cygana powiesili. Zadowolony jest trener Polonii, bo nie straci swoich piłkarzy. Selekcjoner pewnie też, bo pokazał, że nie można go lekceważyć...
- Stracą natomiast piłkarze, no bo gdzie mają się promować? Gdzie wypłynął taki Mierzejewski? Dobrze grał w klubie - to fakt, ale kibice docenili go tak naprawdę dopiero dzięki dobrym występom w reprezentacji - mówi mam znajomy z PZPN i trudno się z nim nie zgodzić. Nawet biorąc pod uwagę, że to tylko jedno z wielu zgrupowań, a klasa rywali nie rzuca na kolana (zwłaszcza pierwszego).
Żałować mogą zwłaszcza Jodłowiec i Sobiech. Mierzejewski o miejsce w kadrze na Euro 2012 może być raczej spokojny (o ile, rzecz jasna, nadal będzie grać na takim poziomie jak jesienią). Podobnie jak testowany przez Smudę na lewej obronie Sadlok, choć raczej nie wygra rywalizacji z Sebastianem Boenischem. Po prostu na tej pozycji mamy w Polsce wyjątkowy nieurodzaj.
Jeszcze słabiej jest na środku defensywy, czemu mają jednak zaradzić szykowane naturalizacje Damiena Perquisa i Manuela Arboledy. Alternatywą dla tej dwójki mógłby być właśnie Jodłowiec, szykowany swojego czasu na następcę Michała Żewłakowa. Szansę dawał mu już Leo Beenhakker, który m.in. zabrał piłkarza Polonii dwa lata temu na zgrupowanie w Portugalii.
Smuda często powtarza, że ma nieco inną filozofię pracy niż jego poprzednik i trudno się z nim nie zgodzić. W tym jednak przypadku skopiował pomysł Holendra, nie tylko ze względu na wybór miejsca. Podobnie jak on powołał piłkarzy, co do których ma nadzieję, że staną się konkurencją dla etatowych kadrowiczów. I trzeba tylko liczyć, że efekty będą tym razem lepsze, bo z testowanych przez Beenhakkera zawodników nie przebił się nikt (Rogera, który również był powołany, nie liczymy, bo był już wówczas podstawowym piłkarzem reprezentacji). Kto ma na to realne szanse? To trochę wróżenie z fusów, niemniej naszym zdaniem mecz z Mołdawią był szansą właśnie dla Jodłowca i Sobiecha. Tym większą, że:
- Obaj to na razie znaki zapytania. Jodłowiec skończy w tym roku 26 lat i najwyższy czas, by przestał być traktowany jako gracz na dorobku. Zgadzam się, że ma potencjał, to nie przypadek, że interesowało się nim swojego czasu SSC Napoli. Najwyższy jednak czas, by wreszcie udowodnił to na boisku - uważa były asystent Beenhakkera Dariusz Dziekanowski. - Sobiech jest młodszy, ale on również ma coś do udowodnienia. Błyszczał w Ruchu Chorzów, ale po przejściu do Polonii już tak świetnie sobie nie radzi. A konkurencja w ataku jest duża - dodaje.
Mecz z Mołdawią będzie za to szansą dla Ariela Borysiuka. To kolejny młody zdolny, który długo nie spełniał pokładanych w nim nadziei. Głównie z przyczyn pozaboiskowych, bo szybko zdobyta w Legii Warszawa sława (i pieniądze) chyba po prostu zawróciła mu w głowie. Ostatnio jednak zaczyna zmieniać się na lepsze (mówi się, że dojrzewa u boku Ivicy Vrdoljaka). Widać to nie tylko po tym, że coraz rzadziej zdarzają mu się bezmyślne faule.
- To prawda, choć przyznam, że w jego przypadku również jestem sceptyczny, bo nadal nie rozwija się tak szybko, jak powinien - uważa Dziekanowski, którego zdaniem na środku pomocy lepiej rokuje piłkarz, którego zobaczymy w meczu z Norwegią, Grzegorz Krychowiak. Trochę zapomniany dziś w Polsce bohater meczu z Brazylią podczas młodzieżowych mistrzostw świata w 2007 roku dobrze spisuje się na wypożyczeniu do drugoligowego Stade de Reims. Na tyle dobrze, że po sezonie ma wrócić do Bordeaux.
- Miałem okazję z nim pracować, gdy pracowałem z młodzieżówką, i mam o nim jak najlepsze zdanie. To duży talent, zarazem bardzo poukładany młody człowiek, który bardzo ciężko pracował, by przebić się we Francji, choć przecież pewnie byłoby mu łatwiej, gdyby wrócił do Polski - mówi Dziekanowski.
Mecz z Norwegią to również kolejna szansa dla Kamila Grosickiego i Wojciecha Szczęsnego, który wygrał ostatnio los na loterii. Szkoda tylko, że kosztem Łukasza Fabiańskiego, który z powodu kontuzji barku nie zagra do końca sezonu (czeka go operacja). Faktem jest jednak, że to on jest tymczasowym numerem jeden w bramce Arsenalu, co oficjalnie ogłosił Arsene Wenger.
- Myślę, że podczas Euro 2012 będzie numerem jeden również w naszej reprezentacji. Pamiętam go ze zgrupowania przed Euro 2008 i muszę przyznać, że zrobił na wszystkich ogromne wrażenie. Ten chłopak ma nie tylko wielki talent, imponuje swoim podejściem do życia - pracowitością i pewnością siebie, która jednak nie przechodzi w butę. Dla mnie już dziś jest najlepszym polskim bramkarzem - uważa Dziekanowski.
Hubert Zdankiewicz ("Polska The Times")