Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Inne
Artur Szpilka, bokser z Wieliczki: Adamka nie lubię, Gołoty nie szanuję2009-09-01 11:09:00 Grzegorz Rogowski

31 lipca na ringu w Hollywood na Florydzie swoją piątą zawodową walkę stoczył Artur Szpilka. Przeciwnikiem pochodzącego z Wieliczki pięściarza był Amerykanin Jeremy May. Polak nie pozostawił rywalowi złudzeń i już w 2 rundzie zadał decydujący cios. Obecnie utalentowany 20-latek przebywa w Zakopanem, gdzie szlifuje formę na pojedynek z Wojciechem Bartnikiem, który ma odbyć się w ramach gali Gołota – Adamek. W przerwie między kolejnymi zajęciami Artur znalazł chwilę na rozmowę z portalem sportowetempo.pl


- Jak w kilku zdaniach opisałby Pan walkę z Jeremy May’em? Techniczny nokaut w 2. rundzie – musiało się Panu spieszyć!
- Nie nie. Dobrze się po prostu przygotowałem do walki, a w dniu pojedynku czułem się dobrze pod względem kondycyjnym i taktycznym. Do walki wyszedłem bardzo skoncentrowany. To był w końcu mój debiut za oceanem i bardzo chciałem się pokazać. Pierwszą rundę potraktowałem w kategoriach rozpoznania przeciwnika, w drugiej przystąpiłem do egzekucji. Prawe „haki” kilkukrotnie dosięgły celu. Zresztą całą walkę boksowałem żeby obić przeciwnikowi jego prawą stronę. W odpowiednim momencie wyprowadziłem lewego „haka” na wątrobę i na tym skończył się pojedynek. Trafiłem centralnie i przeciwnik padł na deski.
- Czy rywal w jakikolwiek sposób Pana zaskoczył?
- Zdecydowanie nie. Doskonale wiedziałem, czego mogę się spodziewać w ringu. Wiedziałem, że rywal ma doświadczenie z walk MMA, że może pochylać głowę, faulować, że jest twardy i może ruszyć do przodu. To wszystko potwierdziło się w ringu. Uderzałem nisko, na prawo, kontrowałem – słowem wykonałem wszystkie założenia taktyczne na ten pojedynek. Po walce podeszli do mnie dwaj wielcy mistrzowie Glen Johnson i Oliver McCall i pogratulowali mi umiejętności. To było bardzo miłe z ich strony.
- Walka z May’em była Pana pierwszym starciem w USA. Czy tak Pan sobie wyobrażał bokserska Amerykę?
- Utwierdziłem się w przekonaniu, że boks w Stanach to jedno wielkie show. Pojedynek to nie tylko walka w ringu, ale także konferencja prasowa, ceremonia ważenia zawodników. Nie bez przyczyny właśnie w USA odbywają się najważniejsze pojedynki. Mam nadzieję, że będę boksował tam częściej. Jak na razie wszystko układa się po mojej myśli, promotorzy też są zadowoleni. Zapowiadają się więc kolejne walki, mam nadzieję, że będą się odbywać na galach o coraz wyższej randze.     
- No właśnie. Jakie plany łączy Pan ze współpracą z Seminole Warriors Boxing?
- Ameryka to Ameryka. Chcę tam boksować i myślę, że właśnie tu, z pomocą Seminole Warriors Boxing, będę mógł się wypromować. Na razie będę tu przyjeżdżał tylko na walki i przygotowania je poprzedzające.
- Czy bierze Pan pod uwagę przeprowadzkę z rodzinnej Wieliczki do USA?
- Tylko w przypadku, kiedy zmuszą mnie to tego obowiązki bokserskie. Wieliczka to mój dom, moja sól. Nie myślę o Ameryce w kategoriach prywatnych.    
- Jak wyglądał Pana pobyt w USA? Jak się Panu podobała Floryda?
- Troszkę pozwiedzałem, pojeździłem łodzią motorową, zrobiłem zakupy. Tak naprawdę jednak nie było za dużo czasu na zabawę. Chodzenie po prostu męczy i nie pomaga w dobrym przygotowaniu się do walki.   
- Skąd pomysł na boks, a potem przejście na zawodowstwo?
- Jak wiadomo, miałem trochę problemów z prawem i zawodowy boks pozwolił mi wyjść na prostą. Za sprawą mojego menedżera wszystko potoczyło się bardzo szybko i dziś jestem już po pierwszej walce w USA. Cieszy mnie mój bilans walk na zawodowym ringu (5-0 - dop. red), przede mną kolejne wyzwania takie jak walka z Wojciechem Bartnikiem, którą stoczę na gali Gołota-Adamek. Pojedynek z naszym medalistą olimpijskim będzie jak do tej pory moim największym wyzwaniem, Wojtek ma na koncie 22 zwycięskie walki, remis i bodaj trzy porażki w zawodowym boksie i nie będzie łatwo. Ostro przygotowuje się do walki, przed momentem wróciliśmy z Kasprowego Wierchu. Wejście na szczyt zajęło mi niespełna 1,5 godziny, ustanowiłem więc swój mały rekord. Robię wszystko, by toczyć coraz lepsze walki. O prestiżu samej gali Gołota – Adamek chyba nie muszę nikomu mówić, w hali pojawi się około 14 tysięcy ludzi, kolejne tysiące zasiądą przed telewizorami. Udział w gali jest dla mnie dużym wyróżnieniem.
- Kto wyjdzie zwycięsko z wieczornego pojedynku 24 października?
- Adamka nie lubię, Gołoty nie szanuję za ucieczki z ringu. Doceniam za to jego sukcesy w boksie amatorskim. Jeśli muszę wybierać, to stawiam na Adamka, ponieważ jest młodszy i szybszy. Tak naprawdę jednak to nie jestem przekonany, czy ta walka na pewno dojdzie do skutku. Gołota to Gołota, przed samym wyjściem na ring może stwierdzić, że nie chce boksować. Zobaczymy jak to będzie.
- Które miejsce zajmuje dziś Artur Szpilka w hierarchii polskich bokserów wagi półciężkiej? Są tu przecież Adamek, Włodarczyk…
- Z oboma wspomnianymi pięściarzami chciałbym się zmierzyć w ringu. Do Adamka jeszcze mi trochę brakuje, a „Diablo” Włodarczyk to mój dobry kolega i nie wiem, jaki byłby wynik pojedynku (śmiech). Tak naprawdę nie zastanawiałem się jeszcze nad tym tematem, mogę boksować z każdym i o każdej porze.
- Wielu widzi w Panu kolejnego polskiego boksera w królewskiej wadze ciężkiej. A Pan?
- Jak najbardziej. Ważę obecnie 94 kilogramy i nie mam żadnych problemów żeby utrzymywać tą wagę. Mam dopiero 20 lat i myślę, że temat wagi ciężkiej pojawi się trochę później, gdy już genetyka i postura fizyczna niejako zmuszą mnie do wskoczenia szczebel wyżej. Nie od dziś wiadomo przecież, że z wiekiem coraz trudniej jest utrzymać wagę. Od strony mentalnej mogę powiedzieć, że jestem zainteresowany na wagę ciężką.


Grzegorz Rogowski
szpilka.jpg
szpilka2.jpg
szpilka2.jpg



więcej wiadomości >>>
2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty