Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Inne
Adamek - Kliczko: Takiej kasy u nas nie było2011-02-03 08:07:00

5 maja 2007 roku, Las Vegas. Na ringu w kasynie MGM Grand stają naprzeciw siebie Oscar de la Hoya i Floyd Mayweather jr. Ta walka, ta data i cyfry z nią związane to sen i marzenie każdego bokserskiego promotora. Powód? Pieniądze. Bajońsko wielkie pieniądze.


Pay-per-view na pojedynek Kliczko - Adamek? W puli może być nawet 10 mln euro do podziału. Tylko z biletów wpływy z tego pojedynku mogą sięgnąć nawet 12-15 milionów złotych.
Bilety na to wydarzenie rozeszły się w trzy godziny, mimo że najtańsze kosztowały 150 dol., a te najdroższe dwa tysiące. W sumie tylko z wejściówek uzyskano 19 mln dol. To były jednak tylko drobne w porównaniu z tym, co udało się zarobić na sprzedaży tzw. pay-per-view, czyli opłaty za możliwość obejrzenia starcia we własnym telewizorze. Wykupiło ją 2,4 mln Amerykanów, za co zapłacili 134,5 mln dol. W sumie pojedynek przyniósł jego organizatorom 165 mln dol. dochodów.

Na dziś tak naprawdę niewiele wiadomo o tym, gdzie, kto i w jaki sposób zrobi i zbierze pieniądze z gali. Umowa pomiędzy firmą K2 braci Kliczków a reprezentującą Adamka Main Events przewiduje procentowy podział wszystkich wpływów z pojedynku oraz wspólną organizację tego wydarzenia.
Szefowa Main Events Kathy Duva i amerykański adwokat Kliczków Shelly Finkel dopiero mają przyjechać do Polski na rozmowy z telewizjami, operatorami stadionów i władzami miast.

- W kontrakcie mamy wpisane dwie lokalizacje. Warszawa lub Wrocław. Walkę zorganizujemy tam, gdzie będziemy mieli korzystniejsze warunki finansowe - mówi Ziggy Rozalski, menedżer Tomasza Adamka.

Co to oznacza? Mówiąc wprost - które miasto zapłaci więcej za to, że właśnie tam odbędzie się pierwsza w tej części Europy walka o mistrzostwo królewskiej kategorii wagowej.
Możliwości finansowe o niebo większe ma Warszawa. Tylko na organizację imprez sportowych i rekreacyjnych przeznaczy w tym roku 6,5 mln zł. - Ale te pieniądze są już rozdysponowane - zastrzega szef Biura Sportu w Warszawie Wiesław Wilczyński.
- Szczerze mówiąc, nie jestem zwolennikiem wydawania publicznych pieniędzy na takie przedsięwzięcia jak zawodowa walka bokserska, choć akurat to wydarzenie będzie miało ogromny potencjał promocyjny.

Władze Wrocławia ponoć są dużo bardziej zdeterminowane i nie wyobrażają sobie, że stracą pojedynek. - Rozmawiałem z prezesem Narodowego Centrum Sportu Rafałem Kaplerem i zapewniał mnie, że na razie nie ma w Warszawie tematu tej walki - mówi Michał Janicki, dyrektor Departamentu Spraw Społecznych w UM Wrocławia.
- W grudniu dostaliśmy prośbę o ofertę na wynajem Stadionu Narodowego na walkę Kliczko - Adamek. Skontaktowała się z nami Kathy Duva. Przygotowaliśmy ją i czekamy - mówi z kolei rzeczniczka NCS Daria Kulińska.
- Wrocław ma świetne po-łącznie zarówno autostradowe, jak i lotnicze z Niemcami, a to dla braci Kliczków bardzo ważne - przypomina Magdalena Pawłowska z amerykańskiej firmy SMG, która zarządza stadionem we Wrocławiu (wypowiedź dla Bokser.org).

W tej walce najważniejsze będą jednak pieniądze. A te bez wątpienia większe można zarobić w Warszawie. Bo Stadion Narodowy jest większy. Na galę bokserską może tu wejść około 65 tys. widzów, a więc ponad 10 tys. więcej niż we Wrocławiu. Oznacza to zaś, że tylko wpływy z tytułu sprzedaży biletów mogą być wyższe minimum o milion złotych.
Poza tym w Warszawie można zadaszyć cały obiekt, zamieniając go w halę. We Wrocławiu zadaszone będą tylko trybuny. Wprawdzie szefowie firmy SMG twierdzą, że zadaszenie części środkowej nie będzie wielkim problemem, ale to raczej dobra mina do złej gry. Dziś przedstawiciele Wrocławia powtarzają, że wrzesień to u nich… najmniej deszczowy miesiąc w roku.
A bez dachu chyba nikt przy zdrowych zmysłach nie kupi biletu w pierwszym rzędzie za dwa, a może nawet trzy tysiące złotych, by później martwić się, czy nie będzie mu się lało na głowę. Bo bilety na tę galę będą drogie, bardzo drogie.

- Uważam, że najtańsze powinny kosztować tyle co wejściówki na dobry koncert wielkiej zagranicznej gwiazdy, czyli ok. 200 zł - mówi szef sportu w Polsacie Marian Kmita.

Polsat jest naturalnym kandydatem do pokazania tej walki w Polsce. Od lat kupuje najlepsze bokserskie wydarzenia. Być może stacja stanie się też współorganizatorem pojedynku. Tak było w 1998 r., gdy Gołota bił się we Wrocławiu z Whiterspoonem. Wówczas Zygmunt Solorz miał wyłożyć, wedle różnych źródeł, od 1,2 do 2,2 mln dol. za prawo do organizacji tego pojedynku.

Tym razem do walki o walkę mogą włączyć się wszystkie polskie stacje telewizyjne.
- Jeśli tylko będzie oferta, jesteśmy zainteresowani - mówi szef sportu w TVP Włodzimierz Szaranowicz. Szefostwo publicznej ponoć dało mu zielone światło na zakupy drogich, wielkich imprez sportowych.
- Ile może kosztować taka walka? Dużo, bardzo dużo, ale o wiele mniej niż w czasach gołotomanii - mówi Andrzej Placzyński, szef polskiego oddziału firmy SportFive, która handluje prawami telewizyjnymi.
To on sprzedawał walkę Gołota - Tyson. Jak głoszą legendy, cena wywoławcza za ten pojedynek wynosiła milion dolarów. Ostatecznie walka poszła za 600 tys. dol., ale w pakiecie z kilkoma innymi wydarzeniami. Dziś żadna polska telewizja nie zapłaci więcej niż milion, ale złotych. Dlatego Rozalski myśli o sprzedaży tego pojedynku w systemie pay-per-view. To byłby pierwszy taki przypadek w historii naszego rynku.
- Technicznie jesteśmy na to gotowi. Ile by to kosztowało? Sądzę, że nie więcej niż 20 zł od abonenta - deklaruje Kmita.
- Nie wiem tylko, czy widzowie są już gotowi. Ja bym nie ryzykował - mówi szef sportu w stacji Orange Sport Janusz Basałaj, który tworzył sport w Canal Plus, a później szefował redakcji sportowej w TVP.
Na dziś jedno jest pewne. To będzie najbardziej kasowe wydarzenie nie tylko w historii polskiego boksu, ale całego sportu. Przynajmniej do Euro 2012...

Robert Małolepszy

"Polska The Times"





więcej wiadomości >>>
2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty