Od wielu tygodni wszystkich kibiców boksu w Polsce elektryzuje zbliżająca się walka Tomasza Adamka. "Góral" już w najbliższy weekend spotka się w ringu z Jasonem Estradą, jednak nie ukrywa, że jest do dla niego jedynie kolejny stopień do pokonania.

- By zostać mistrzem wagi ciężkiej, a taki jest mój cel, z tej klasy rywalami muszę łatwo sobie radzić - powiedział Adamek w rozmowie z Radiem TokSport.

Bokser z Gilowic zakończył już przygotowania do zbliżającego się pojedynku. - Muszę przyznać, że ostatni tydzień przed walką jest dosyć nudny - zauważył. - To już tylko wyczekiwanie. Ostre treningi zakończyliśmy w piątek, wtedy też odbyłem ostatni sparing. Obecnie ćwiczymy już tylko raz dziennie, więc można powiedzieć, że trochę leniuchuję. Teraz przede mną walka z Estradą, później Chrisem Arreolą, a następnie już tylko pojedynek o mistrzowski pas. Nie widzę innej możliwości. Mam wiarę w siebie, siłę, zdrowie dopisuje, więc wszystkie elementy są dograne. Pozostaje jedynie wejść do ringu i walczyć.

Wielu obserwatorów uważa, że walka z Estradą będzie dla Adamka pierwszym prawdziwym starciem w wadze ciężkiej. Z taką opinią "Góral" jednak się nie zgadza. - To nieprawda, że Andrzej Gołota walcząc ze mną był kontuzjowany. Bardzo poważnie traktował treningi i moi trenerzy, którzy go podglądali twierdzili, że jeszcze nie widzieli, by tak ostro pracował - zaznaczył Adamek i podkreślił, że nie żałuje decyzji o przejściu do wyższej kategorii wagowej. - Gdybym tego nie zrobił, byłbym skazany na walki w Europie, a tu pojawiłby się problem ze znalezieniem odpowiedniego promotora. Trzeba powiedzieć sobie jasno, że każdy chce na boksie zarabiać, bo to nie tylko sport, ale i biznes, do którego nikt nie chce dokładać. Ponadto moja waga rosła z dnia na dzień. Musiałem gubić kilogramy, męczyłem się i ostatecznie stwierdziłem, że jeśli naturalnie rosnę, idę w górę, to czas przejść do wagi ciężkiej.

- Teraz wreszcie nie muszę się hamować, mogę jeść do woli - dodał Adamek. - Do walki pozostało kilka dni, ale jestem w dobrym nastroju. Mam ten komfort, że mogę zjeść obiad i wypić wody tyle, ile potrzebuję, a z tym wiąże się przecież większa siła.

Mocnym atutem polskiego boksera jest również jego psychika. - To dar od Boga, z którym człowiek musi się urodzić, a można go jeszcze lepiej ukształtować walcząc z silnymi przeciwnikami - zauważył. - Charakter buduje się jednak także z wiekiem. Nie robię z siebie świętego, bo różnie w życiu bywało, ale przychodzi moment, gdy człowiek mądrzeje.

Adamek dopiero rozpoczyna w Stanach swoją karierę w wadze ciężkiej. Jaka będzie jego dalsza przyszłość? - To nie zależy już ode mnie i mojego otoczenia, a od telewizji - zaznaczył. - Jeśli wyrazi ona chęć zorganizowania jakiegoś pojedynku, to tak będzie. Wybiorę tego przeciwnika, który zostanie mi zasugerowany.

Ile lat spędzi jeszcze na ringu były mistrz świata organizacji WBC w kategorii półciężkiej i czym zajmie się po zakończeniu kariery? - Żona sądzi, że powinienem walczyć do końca życia, bo tyle mam energii - powiedział ze śmiechem Tomasz Adamek. - Po zakończeniu kariery może zajmę się polityką, mógłbym spełnić się w niej zajmując się tematyką sportową. Inną drogą może być szkolenie młodzieży, jednak praca w charakterze trenera nie jest taka prosta. Popatrzmy na Andrzeja Gmitruka, który miał kiedyś wielu podopiecznych, a dziś zostałem tylko ja.