Promotor Bob Arum oświadczył, że megawalka bokserska Manny Pacquiao - Floyd Mayweather Jr. nie dojdzie do skutku, gdyż strony nie doszły do porozumienia w sprawie kontroli antydopingowej.

Arum stwierdził, że w czwartek minął termin ostatecznych uzgodnień dotyczących kontroli, stanowiącej jedyną sporną kwestię przed pojedynkiem zaplanowanym na 13 marca 2010 roku. Obóz Mayweathera upiera się, by testy przeprowadziła USADA (Amerykańska Agencja Antydopingowa), obóz Pacquaio nie zgadza się, gdyż uważa, że agencja jest mało elastyczna. Negocjacje nie dały rezultatu i wszystko wskazuje na to, że najbardziej lukratywna walka w historii boksu, w której każdy z pięściarzy miał zarobić między 30 a 40 mln dolarów (w zależności od wpływów z transmisji telewizyjnych) nie odbędzie się.

Kością niezgody był fakt, że obóz Mayweathera nalegał, by kontrola antydopingowa przed walką była prowadzona w stylu olimpijskim podczas gdy przepisy stosowane w stanie Nevada (gdzie miała się odbyć walka) zakładają jedynie pobranie próbek moczu tuż przed pojedynkiem i zaraz po jego zakończeniu.

Obóz Mayweathera domaga się testów krwi, gdyż mogą one wykryć substancje, których nie wykryją testy moczu, takie jak na przykład hormon wzrostu. Domaga się także, by kontrola była przeprowadzana już od chwili podpisania oficjalnego kontraktu dotyczącego stoczenia walki przez obu bokserów. Strona Pacquaio zgodziła się na testy krwi i moczu, ale nie daje przyzwolenia na test krwi tuż przed pojedynkiem, gdyż Pacquaio uważa, iż pobranie krwi w takim momencie osłabi go.

Agencja USADA z kolei nie akceptuje ograniczonej kontroli antydopingowej, gdyż jest zdania, że wszyscy sportowcy powinni jej podlegać, w każdym czasie, w dodatku niezapowiedzianym. I tak koło się zamyka...