Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Inne > Boks
RYSZARD NIEMIEC o fałszerzach poziomu polskiego boksu zawodowego2011-11-12 09:28:00 Ryszard Niemiec

LEKCJA GIMNASTYKI (108)

Co jest wart (naprawdę) bokser Szpilka?


Widmo przekrętu krąży po kraju, głównie w przestrzeni medialnej, fałszującej poziom polskiego boksu zawodowego… Trwa ten stan od wielu lat, a wszystko zawdzięczamy łżepromotorom, nakręcającym sztuczną koniunkturę po to, aby z organizowanych gal wycisnąć jak największą kasę. Cały ten podejrzany biznes opiera się na mamieniu opinii publicznej i wciskaniu jej przekonania, że wypychani na ring polscy zawodnicy to patentowani kandydaci do odebrania światowego prymatu Ukraińcom Kliczkom i w porywach Filipińczykowi Pacquiao!

Aby ten kit miał szanse, swoją rolę odegrać muszą media, zwłaszcza stacje telewizyjne, ze szczególnym uwzględnieniem Polsatu, zdecydowanego lidera w podejrzanym dziele. Próbując usprawiedliwić to jawne przejaskrawianie rzeczywistej wartości wszystkich naszych zawodowców, wypada uwzględnić czysto kibicowski patriotyzm, towarzyszący tej operacji. Jeśli masową produkcją, pożal się Boże, sztucznych gwiazd, zajmują się panowie Wasilewski lub Werner, właściciele firm promotorskich, jestem w stanie pojąć wyzyskiwanie czyjejś naiwności i niewiedzy, bo kasa musi się zgadzać w każdej odmianie biznesu. Gorzej, kiedy autoryzują jawne łgarstwo tacy ludzie jak, nie przymierając, Jerzy Kulej, autentyczny, ponadczasowy autorytet w tej branży, człowiek, którego horyzonty dalece wykraczają poza kwadrat maty wieńczonej linami. Taż Kulej to nie tylko dwukrotny złoty medalista olimpijski, ale niekonwencjonalna postać, mająca za sobą staż parlamentarny, a i ogładę światowca.

Tymczasem właśnie komentator Kulej serwuje telewidzom cały sztafaż wyssanych z palca ocen takich bokserów jak Artur Szpilka i Mariusz Wach, skądinąd chłopaków z naszych, krakowskich stron. Ten drugi walczył w jakimś amerykańskim, prowincjonalnym grajdole, nazwanym, jak sądzę, od imienia indiańskiego wojownika Uncasa, a stawką pojedynku był mistrzowski pas WBC International. Miał skrzyżować rękawice z "byłym mistrzem świata” McCallem, ale ten okazał się niezdrów, więc został zastąpiony gościem z łapanki, niejakim Jasonem Gavernem. I tu moje podejrzenia, że kontraktowanie przeciwników dla naszych bokserów to jedna wielka lipa, polegająca na werbunku frajerów o umiejętnościach nie forsujących dolnych granic sztuki amatorskiej, w całej rozciągłości się potwierdziły. Człowiek reklamowany jako Bóg wie jaki niezwyciężony profesjonalista, którego nie imają się najcięższe ciosy, okazał się policjantem z zawodu, a pastorem z powołania! Jako stróż prawa, od czasu do czasu zagląda do gymu, aby zbić wagę i sprostać ulicznym zabijakom, w razie czego, ale pojęcia o boksie, niestety, nie posiada, no, może za wyjątkiem odporności na festynowe cepy polskiego rywala. Nie zostało podane jakiego kościoła jest pastorem, aliści z kontekstu oglądanego występu wynika, że musi to być wspólnota o bardzo silnym natężeniu wiary nie tylko w Trójcę Świętą, ale prze wszystkim w siebie samego! Nie ulega kwestii, że do ewangelicznego kanonu o ostatnich, którzy będą pierwszymi, wprowadził czas najwyraźniej teraźniejszy. Niestety, jego inwencja pastoralna, rozminęła się kompletnie z umiejętnościami pięściarskimi, dlatego zebrawszy srogi łomot, zdołał ustać aż do 6 rundy, przy wyraźnej pomocy Wacha, któremu w narożniku nakazano nie wykańczać słabeusza, dla zamydlenia oczu telewidzom. Pastor, stójkowy i bokser w jednej osobie, nie wiedzieć czemu nosi ksywę „Sensacja”?! Po tym, co obejrzałem w Polsacie, interpretuję to zawołanie jednoznacznie jako desygnat wielkiej niespodzianki „in minus!”.

Walka Szpilki to też niezła parodia sportu bokserskiego! Kolejny jego przeciwnik z tego samego kręgu wyliniałych, niegdysiejszych wyczynowców, dziś hodowanych jako mięso armatnie dla poprawiania nastroju naiwnym marzycielom o sławie zdobywanej za oceanem, nazywa się David Saulsberry. To nazwisko nic nam absolutnie nie mówi, mimo że jakimś cudem ten człowiek miał wygrać siedmiokrotnie przez nokaut. Nasz koleś z Wieliczki zna już dobrze taktykę swych mocodawców, na podstawie której dostarczani mu są rywale, na których on wykonuje błyskawiczne wyroki. Idzie zatem na pewniaka, bo wie, że mu nic nie grozi, a że obrony, jako takiej, nie opanował w stopniu elementarnym bodaj, dokonał rzeczy dotąd na ringach niespotykanej: posłał na deski sam siebie! Potem zasypał bezbronnego Murzyna ciosami z repertuaru fajterów wesel podwielickich i na tym skończył tę ustawianą zabawę. Czym się skończy walka, którą Szpilce przyjdzie stoczyć z prawdziwym bokserem?

Ryszard Niemiec
(GAZETA KRAKOWSKA)
Specjalnie dla portalu SPORTOWETEMPO.PL


Ryszard Niemiec



więcej wiadomości >>>
2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty