Kilkudziesięciu dziennikarzy i fotoreporterów, kamery wszystkich polskich stacji telewizyjnych powitały na lotnisku Okęcie Tomasza Adamka, który przyleciał do Warszawy na zbliżającą się walkę z Andrzejem Gołotą, która odbędzie 24 października w Łodzi.

- Jestem gotowy. Teraz lecę na kilka dni do rodzinnych Gilowic. Słyszałem, że całe zasypane śniegiem i nie ma prądu, ale sobie poradzę - mówił ze śmiechem mistrz świata International Boxing Federation, do którego w poniedziałek, 19 października dołączy trener Andrzej Gmitruk.

Tomek miał podróż z przygodami. Z lotniska w Newarku, ze względu na trudne warunki atmosferyczne samolot do Warszawy wystartował z prawie dwugodzinnym opóźnieniem. Problem, bo zaraz po przylocie do Warszawy, Adamek miał samolot do Krakowa. Udało się nie tylko dlatego, że wszystko było opóźnione, ale obsługa LOT-u dała polskiemu mistrzowi świata kilka ekstra minut na rozmowy z dziennikarzami. - Reporterzy pytają mnie jak reaguję na informacje, że Andrzej Gołota się mnie nie boi. Bardzo dobrze - bo to oznacza, że będzie emocjonująca, otwarta walka. O nic więcej mi nie chodzi - mówił Adamek pozując w pobliskim Mariocie do zdjęć w koszulkach i dresach strategicznego sponsora imprezy, witryny portfel.pl.

Prosto ze zdjęć Adamek pobiegł do samolotu do Krakowa, zostawiając pod obstrzałem kamer swojego trenera Andrzeja Gmitruka. - Najważniejszy dla Tomka jest teraz odpoczynek i spokój. Odmawiam wszystkim wywiadów, spotkań i jego udziałów w różnych programach. To są rzeczy drugorzędne. Mówię Tomkowi, że teraz jest czas na słuchanie organizmu. Jak mu się zachce spać, to ma iść do łóżka. Coś zjeść, to zaraz zabrać się za talerz. Jak przyjadę, trochę potarczujemy, jedna, dwie sesje treningowe i tak już do walki. Niczego się teraz już boksera nie nauczy, czas naładować akumulatory przed walką z wymagającym rywalem. Takim na na pewno będzie Andrzej Gołota. Nie mam żadnej wątpliwości, że tak będzie. Gołota by się nie zgodził walczyć z Adamkiem nie będąc dobrze przygotowany. Niektórzy może sądzą, że on lekceważy Tomka, że sobie niego żartuje. To przykrywka, zasłona dymna, bo Andrzej i jego trener Sam Colonna doskonale wiedzą, że to będzie trudna walka - mówi Andrzej Gmitruk.