Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Inne > Boks
Adamek odpoczywa i odlicza czas do walki2010-04-21 08:33:00 ASInfo

Zamiast otwartego treningu Chrisa Arreoli i Tomasza Adamka w samym centrum Miasta Aniołów, tuż przed salą Los Angeles Lakers, były niekończące się wywiady, a ring pozostał pusty bo lało jak z cebra.

Korespondencja z Los Angeles


- Jakby padało jeszcze mocniej, to bym mógł pokazać dziennikarzom, jak się podciągnąłem z pływania - mówił "Góral". Pływaniem Tomek nie musiał się wykazywać, ale cierpliwością na pewno, bo w restauracji ESPN był kolejno przesłuchiwany przez siedmiu kolejnych dziennikarzy prasy, radia i telewizji.

Zanim ekipa "Adamek Team" wybrała się z Ontario do Los Angeles, gdzie 40 mil można jechać godzinę albo - w zależności od korków - nawet trzy, pojechała na lekki trening. Roger Bloodworth nie chciał niczego daleko od hotelu, więc wspólnie z Joelem Julio pojechaliśmy do Mt. Zion Gym czyli typowej małej salki w południowej Kalifornii zrobionej w... przebudowanym garażu. Kiedy wszedł tam mistrz świata dwóch kategorii wagowych, dojście do ringu blokowały dwie, może 15-letnie dziewczyny uczące się boksu i kilku bardzo mało zaawansowanych amatorów, którzy dosłownie zamarli widząc znanego im boksera.

Tomek wpasował się na rozciąganie gdzieś pomiędzy kilka worków treningowych i starą szafkę na ubrania, wychodząc na ring na sześciorundową walkę z cieniem. Roger śledził każdy jego ruch, ale z uwagami poczekał do piątej rundy. - Podobało mi się to co zobaczyłem. Adamek jest świeży, nie traci na niepotrzebne ruchy energii, liczba uderzeń na rundę jest taka jakiej chcieliśmy. Jestem spokojny - skomentował Bloodworth.

- Czuję się dobrze, ale ring musiał być z czasów młodości Papy Stamma. Do tego taki twardy, że czułem każdy krok, tak jakbym skakał po gołych deskach - dodał "Góral".

Skakania po ringu, z powodów opisywanych we wstępie, nie było w centrum Los Angeles. Najbardziej zadowolony był z tego trener Bloodworth, który ma jasno określone podejście do promowania walki. - Ja bym tego zakazał, bo to nic nie daje. Jak trenowałem Fernando Vargasa przed walką z Felixem Trinidadem, to ojciec zakazał Felixowi wychodzić z pokoju. Trinidad pojawił się tylko na ważeniu przez pięć minut, co nie przeszkodziło mu natłuc Fernando - mówił trener Tomka, znany z tego, że nie ma dla niego rzeczy ważniejszej niż dobro jego pięściarza.

Słuchając tego, co dziennikarzom mówił we wtorek w Los Angeles i przez ostatni tydzień w wywiadach Chris Arreola, nie można oprzeć się wrażeniu, że "Koszmar" robi wszystko, by sprowokować Adamka nie do boksu, ale bijatyki. - Będę prosił Adamka, żeby się ze mną bił - powiedział Arreola dziennikarzowi "Ringu" i HBO Dougowi Fischerowi, który zripostował: - Chyba nie oczekujesz od Polaka, żeby walczył tak, jak tobie będzie wygodniej?

Kiedy zapytałem Fischera i jednego z najlepszych pięściarskich speców w Stanach, członka Bokserskiej Galerii Sław, Johna Beyrooty, czy to jest jedyny sposób na to, by to Arreola triumfował w sobotniej walce, oboje przytaknęli bez wahania. - Jeśli Adamek będzie walczył tak jak mówi, Arreola w siódmej rundzie będzie prosił o łaskę. On był zmęczony bijąc się z wolno ruszającym się Kliczką. To prawda, że Witalij tłukł Chrisa lewym prostym i go męczył, ale Adamek może go wymęczyć jeszcze szybciej i skuteczniej zmianą pozycji. Nie wierzę w metamorfozę kogoś, kto nigdy nie miał kondycji w kogoś, kto może biegać jutro w maratonie - mówił Beyrooty.

W drodze powrotnej, z twarzy Bloodwortha uśmiech nie schodził ani przez chwilę. - Jutro nikomu Adamka nie pokażę, może przejedziemy się w góry dla relaksu. W czwartek kwadrans na ważenie, w piątek i w sobotę znowu nie dam nikomu go męczyć. Odpoczywamy i odliczamy czas do walki. Zostało dokładnie 96 godzin - mówił spoglądając na swojego, zawsze z nim obecnego iphone'a.


ASInfo



więcej wiadomości >>>
2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty