Facebook
kontakt
logo
Strona główna > IO > Vancouver 2010 > Łyżwiarstwo szybkie > Wiadomości Łyżwiarstwo szybkie
VANCOUVER Z KRAKOWA (11)2010-02-24 08:43:00 Jerzy Cierpiatka

Upiory z przeszłości


To bezapelacyjnie najlepsza olimpiada zimowa dla Polaków, ale ciężkie chwile też niestety przychodzi przeżywać. Biathlonistki kilka dni temu weszły każda z osobna na wysoki pułap, wobec czego z nadziejami czekaliśmy na sztafetę. Bieg na dystansie 4 x 6 kilometrów kojarzyć się będzie z długą serią strzeleckich błędów. W tej sytuacji nawet trafienie w czołową „dziesiątkę” klasyfikacji było zadaniem, które nie zostało wykonane. Natomiast Anna Jurkiewicz w programie krótkim łyżwiarek figurowych wywołała upiory z przeszłości. Skrajnie żenujący występ przypomniał wszystko co najgorsze oferowali nasi reprezentanci w wielu poprzednich igrzyskach. Nawet dzieci wiedzą, że uzbierało się tego bez liku.

Też na lodzie, ale w zupełnie innej dyscyplinie, królem najdłuższego dystansu okazał się Lee Seung-Hoon. Utarło się przekonanie, że Koreańczycy czują się znakomicie, ale tylko podczas krótkich biegów. Tymczasem Lee Seung-Hoon już na pięć kilometrów wywalczył srebrny medal, publicznie obwieszczając, że szalenie interesuje go przełamywanie barier. Również mentalnych, co właśnie uskutecznił. Inna sprawa, że sensacyjny epilog 10 km spowodowała koszmarna pomyłka Svena Kramera. Był żelaznym faworytem, istotnie jechał po „złoto”, ale w niedozwolony sposób zmienił tor jazdy. Zamiast ponownego wskoczenia na najwyższy stopień podium pozostało Kramerowi wściekłe ciśnięcie okularami o taflę. No i odbycie męskiej rozmowy z trenerem Gerardem Kemkersem, który niechcący podpowiedział wykonanie zgubnego manewru. Jakoś nie chciałbym słuchać tego dialogu.

Zgodnie z oczekiwaniami kolosalne emocje wywołała sztafeta w kombinacji norweskiej. Decydujący głos mieli zabrać Amerykanie, Todd Lodwick, Johnny Spillane i Bill Demong gwarantowali iście „bombowy” skład. A jednak do „srebra” Spillane’a udało się dołożyć tylko następny srebrny krążek, ponieważ Austriacy powalczyli rewelacyjnie. O doskonałych umiejętnościach Felixa Gottwalda wiadomo od dawna, to on na trzeciej zmianie stworzył solidne fundamenty pod wielki sukces. Najwyraźniej innego rozwiązania chciał na ostatniej zmianie Bill Demong. To bez wątpienia wspaniały biegacz, choć w Vancouver jakoś startujący bez błysku. Próba natychmiastowego dogonienia Mario Stechera wprawdzie powiodła się, lecz Austriak był tuż tuż za Amerykaninem. Aż wreszcie cierpliwie czekający na właściwy moment Stecher sam zaatakował i nie było szans tego odeprzeć.

Z czterech hokejowych meczów o udział w ćwierćfinałowej stawce tylko awans Kanady kosztem Niemców ani przez chwilę nie był zagrożony. Inni faworyci nie zawiedli, ale kosztem mnóstwa nerwów i sił. Białoruś stanęła okoniem Szwajcarii (karne), Czechy musiały sięgnąć po dogrywkową podpórkę w zderzeniu z maksymalnie zdeterminowaną Łotwą. Przed chwilą usłyszałem oddech głębokiej ulgi po słowackiej stronie, w ostatnich sekundach dramatycznego meczu z Norwegami toczyły się pod bramką Słowaków dantejskie sceny. To dopiero uwertura, za kilkanaście godzin Kanadyjczycy nie będą chcieli okazać gościnności Rosjanom. Również sobie radzę przygotować termosy z kawą, o relanium już nie wspominając...


Jerzy Cierpiatka


2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty