W spotkaniu Sandecji z Górnikiem Łęczna (8. kolejka) Piotr Bania został  upokorzony przez trenera, Dariusza Wójtowicza. Tak przynajmniej twierdził  sam piłkarz. Bania wszedł wówczas na boisko w roli rezerwowego, ale decyzją szkoleniowca nie dotrwał do końca spotkania. Po meczu najskuteczniejszy strzelec Sandecji w ubiegłym sezonie podkreślał, że nie jest ulubieńcem Dariusza Wójtowicza i najwyraźniej przyjdzie mu występować w rezerwach. Tymczasem w następnych spotkaniach trener niespodziewanie postawił na Banię.

W Stalowej Woli Sandecja przegrała 0-2, a były napastnik spisał się - jak cała drużyna - raczej kiepsko. Wydawało się, ze to już koniec przygody Piotra Bani w Nowym Sączu. Tymczasem w kolejnym spotkaniu ponownie otrzymał szansę gry w wyjściowej jedenastce. Tym razem doświadczony snajper spisał się znakomicie. W 13. minucie zdobył gola (pierwsza bramka w tym sezonie), trafiając z kilku metrów do pustej bramki po zespołowej akcji Bębenka i Gawęckiego. Chwilę później Bania przytomnie odegrał piłkę Gawęckiemu, a ten w idealnej sytuacji podwyższył na 2-0. Sandecja od początku nastawiła się na grę z kontrataku. Taka taktyka opłaciła się, bowiem pod bramką gości bardzo często dochodziło do groźnych sytuacji.

Satysfakcji po meczu nie ukrywał  Piotr Bania. - Po meczu z Górnikiem Łęczna byłem zdenerwowany i trochę mnie poniosło, gdy narzekałem na przedwczesne zdjęcie mnie przez trenera z boiska. W tygodniu wyjaśniliśmy sobie wszystko ze szkoleniowcem – powiedział napastnik.

W pierwszej połowie drużyna z Łodzi wypadła fatalnie i zanosiło się na wysoką porażkę. Po zmianie stron goście śmielej zaatakowali. Jednak końcówka ponownie należała do gospodarzy. Oprócz Piotra Bani, bohaterem spotkania był również Michał Jonczyk. Młodzieżowy reprezentant Polski na boisku pojawił się w roli rezerwowego. Jego występ trwał zaledwie 12 minut. W tym krótkim czasie zdążył zaliczyć asystę i zdobyć gola.

Lim