Facebook
kontakt
logo
Strona główna > STREFA BLOGU
RYSZARD NIEMIEC na kanwie sukcesów Świątek - o instytucji rodzicielskiego sponsoringu
autor
Ryszard Niemiec (ur. 1939), dziennikarz, reporter, felietonista, działacz sportowy. Koszykarz m. in. Cracovii, Sparty Nowa Huta, Resovii. Były redaktor naczelny "Dziennika Polskiego", "Tempa", "Gazety Krakowskiej". Laureat Złotego Pióra (1979, 1985). Członek Zarządu Polskiego Związku Piłki Nożnej. Od 1993 prezes Małopolskiego Związku Piłki Nożnej.
Wcześniejsze wpisy:

LEKCJA GIMNASTYKI (632)

Samorodny fenomen Igi…

Ni stąd, ni zowąd, dwa lata temu eksplodowała genialnym talentem dzierlatka z Raszyna - Iga Świątek… Dziś jej nieprawdopodobne uzdolnienia dostały przyśpieszenia, zmuszając nas do szukania odpowiedzi na genezę wspaniałej kariery.


Nie byłoby w tym jakiejś specjalnej siurpryzy, gdyby nie dyscyplina, w której to się przydarzyło, tenisie ziemnym mianowicie. Od jej zarania bowiem, utrwalał się w świecie pogląd, że Polacy rodzą się z trwałą, genetyczną, niezdolnością do uprawiania tego sportu wynalezionego przez Anglików. W trakcie jego burzliwego rozwoju na świecie, zwłaszcza w szeroko rozumianym Zachodzie, nasz kraj przeżywał półwiecze PRL-owskiej stagnacji. Narzuciła ona niektórym rodzajom sporu wyczynowego szlaban niedorozwoju. Tenis najsilniej był hamowany, a ideologiczna otoczka skazywała go na status sportu mieszczańsko-burżuazyjnego, niegodnego wsparcia ze strony  socjalistycznego państwa. I chociaż wbrew odgórnym hamulcom pojawiały się uzdolnione jednostki, potencjalnie uprawnione do zrobienia kariery światowej, na przeszkodzie stawała marność finansowa federacji, klubów, wreszcie rodziców. Wielce pouczający pozostaje po dziś dzień przykład Wojciecha Fibaka, który przedarł się dzięki determinacji materialnej ojca - poznańskiego naukowca - na salony wielkoszlemowych turniejów. Aby stać się równorzędnym partnerem dla zawodników światowej czołówki wychowanek AZS Poznań musiał urwać się z dyrektywnej smyczy Polskiego Związku Tenisowego, co w ówczesnych realiach oznaczało pozostanie za granicą.


Od przypadku Fibaka minęło dobre ćwierć wieku, już w Polsce, która niesłuszny ustrój odesłała do lamusa historii, a startująca do sukcesów poza krajem Agnieszka Radwańska, także musiała liczyć na rodzinny sponsoring. Przemożny wpływ na jej globalną karierę wnieśli dziadkowie, wykładający kasę na przeloty, hotele, umożliwiając wnuczce poruszanie się pomiędzy Paryżem, Londynem, Rzymem, Stuttgartem, Tokio, Melbourne, Nowym Jorkiem… Do legendy przeszła opowieść o obrazach sprzedawanych przez dziadka Władka, a także usługa trenerska sprawowana przez ojca Agnieszki i Urszuli - Roberta.


Instytucja rodzicielskiego sponsoringu, jako swoista odmiana systemu gospodarczego, wziętego z budownictwa, a zastosowanego w tenisie, znalazła też zastosowanie we wstępnej fazie rozwoju talentu Igi… Najpewniej poniekąd z tej racji ostatnie dni przyniosły gorącą polemikę w mediach społecznościowych, zainicjowaną przez wziętego publicystę politycznego, politologa z Uniwersytetu Śląskiego, profesora Marka Migalskiego. Głos jego znalazł szeroki rezonans, mimo że nie zajmuje się on tematyką sportową. Migalski reagując na ogromne zainteresowanie społeczne sukcesami Igi, a także utożsamianie się Polaków z jej powodzeniem na światowych kortach, brawurowo bulwersuje opinię publiczną. Odmawia mianowicie rodakom prawa do przyłączania się do sukcesów rodaczki i czerpania z nich satysfakcji. Argumentuje swój sąd tym, że nikt z nas nie przyłożył w żadnym razie ręki, do tego, co tenisistka osiągnęła. W odpowiedzi rozpętało się piekło protestów i kontrargumentów. W tym sporze Migalski ma sporo racji. To, co już osiągnęła Świątek, wychodząc na czoło klasyfikacji WTA, ani nie zostało zaplanowane, ani nie mieści się w żadnym projekcie organizacyjno-finansowym tenisowego związku, jak również w założeniach macierzystego klubu. Fenomen Igi polega na czymś w rodzaju samosiejki na działce naszego sportu. Szczęście od Boga, że za uprawę tej „rośliny” zabrał się ojciec Igi - Tomasz Świątek, człowiek w wyczynowym sporcie oblatany, olimpijczyk z Seulu - wioślarz. Z tego powodu pierś do orderów może prężyć przede wszystkim on i okołoklubowe grono osób, włącznie z trenerami, kształtującymi rozwój zawodniczki. Szary kibic z polskiego buszu, pozostaje jedynie biernym konsumentem niepodzielnego splendoru ofiarowanego nam mimochodem. Za bardzo chełpić się nim, rzeczywiście, nie za bardzo wypada!

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty