Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > Małopolska 2012/2013 > Seniorzy > Ekstraklasa
RYSZARD NIEMIEC o konieczności rozpoczęcia procesów restrukturyzacji płac piłkarzy, nie tylko w krakowskiej Wiśle2013-05-26 15:46:00 Ryszard Niemiec

LEKCJA GIMNASTYKI (187)

Sprzedać Chaveza do Rumunii!


Styl gry stopera Wisły Chaveza upoważnia do przyznania mu tytułu najgorszego gracza klubu na tej pozycji. Zwrotność  czołgu T-34, szybkość żółwia z Galapagos, technika z kamienia łupanego… Przy nim tacy piłkarze jak Władysław Kawula, Rysiek Wójcik, czy Henryk Maculewicz, to skończeni artyści. Nie bardzo wiadomo, na jakiej podstawie główny werbownik poprzedniej ekipy Holender Stan Valckx wcisnął tego najbardziej egzotycznego piłkarza w historii Białej Gwiazdy do składu i to na podstawie nieprzeciętnie wyśrubowanego kontraktu, wpędzającego finanse klubowe w zabytkową ruinę. Takiej kasy na Karaibach nie zarabiał dotąd żaden sportowiec, ani żaden Chavez, łącznie z niedawno zmarłym dyktatorem Wenezueli o imieniu Hugo! Osman prezentuje się jako niezwykle pracowity wyrobnik, a zarazem męczennik futbolu, wspierający swe motoryczne beztalencie żarliwością katolickiego neofity, co w pewnym sensie rozczula i mnie i pracodawców z Reymonta, ale co, niestety, wpływa rujnująco na defensywę wiślaków. Honduranin na dodatek, demonstruje swoje przywiązanie do Krakowa i wiele by dał, gdyby mu dożywotnio zagwarantować staż w tutejszym klubie. Po mojemu, w grę wchodzi co najwyżej Clepardia lub Zieleńczanka, bo Garbarnia i Hutnik mają lepszych obrońców…


Casus Chaveza otwiera problem konieczności rozpoczęcia procesów restrukturyzacji płac piłkarzy, nie tylko w klubie 13-krotnego mistrza Polski, który - mówiąc nawiasem - przez ostatnie dwa lata stał się przytuliskiem całej plejady poputczyków futbolu zawodowego, szukających nie tyle sportowych wyzwań, co bezpieczeństwa płacowego na wysokim pułapie. Podobne aspiracje objawia również desant bałkański w osobach Ivicy Ilieva i Cwetana Genkowa, deklarujący jednym głosem zauroczenie Krakowem. Trochę to dziwne, bo w pierwszym przypadku objawia się wyższość naszego miasta nad Belgradem, w drugim nad Sofią! Panowie zatem nie do końca zdają egzamin z patriotyzmu choćby lokalnego, albowiem z mojego punktu widzenia i turystyczno-sportowych doświadczeń, walory miast znad Sawy i spod Gór Witoszy wcale nie ustępują stolicy Małopolski. W ostateczności, gdy już ktoś z nich preferuje nade wszystko starożytność miasta i jego historyczną architekturę, to zawsze znajdzie choćby w Bułgarii Weliko Tyrnowo, podobnie jak Kraków, jeszcze starszą stolicę państwa. Tak się składa, że miasto dorobiło się również drużyny w najwyższej klasie rozgrywkowej Republiki Bułgarii, więc jest gdzie pograć, bez narażania się na stwardnienie pewnej części ciała powodowane wysiadywaniem na ławie rezerwowych.


Niniejszy tekst nie jest w żadnym razie kumulacją nastrojów wrogości przeciwko cudzoziemcom, zarabiającym na życie kopaniem piłki w polskich klubach, ze szczególnym uwzględnieniem tych krakowskich. Jest natomiast wołaniem o postawienie tamy rozpasaniu płacowemu na rynku usług piłkarskich, a przy okazji eliminowaniu przez gastarbeiterów wychowanków polskich klubów. Wisła dwa lata temu stworzyła raj finansowy zagranicznym graczom, przepłacając tabun zaciężnych graczy z siedemnastu kierunków etnicznych, paru rasowych, kilku wyznaniowych. Ten mega eksperyment, dający zatrudnienie średnio rozwiniętej kancelarii tłumaczy z języków obcych, w tym tak egzotycznych jak jidysz i estoński, nie miał szans na długotrwałe efekty. Zawalił się jak biblijna wieża Babel, czemu przy większej znajomości ustępów Starego Testamentu u sterników klubu, można było zapobiec.


Nawiasem mówiąc, przy Reymonta od 15 lat krzepła filozofia tożsamości wielkich nakładów finansowych z możliwością osiągania celów sportowych. Można nawet powiedzieć, że regułą była przeliczanie ilości zdobytych punktów na wydatkowane na nie miliony złotych… Ustaliła się nawet praktyka, że jeden punkt w ekstraklasie wymaga circa jednego miliona PLN. Dziś wiadomo, że taka kalkulacja przestała obowiązywać, dlatego należy czym prędzej zrzucić balast budżetowy w postaci zawodniczego nawisu kontaktowego. Wiem, że to nie prosta sprawa, bo każdy z nich nie tylko zakochał się w Krakowie, ale przywykł do wysokich standardów materialnych. Dlatego proponuję do wątków rozmów negocjacyjnych włączyć bardzo intrygującą opowieść o specyfice polityki płacowej niektórych klubów bałkańskich, w tym przypadku rumuńskiego. Oto znany kibicom polskim klub UT Arad, niegdyś grający w pucharach europejskich, postanowił sprzedać niżej zaszeregowanemu stowarzyszeniu piłkarskiemu Regal Horia - zawodnika o nazwisku Marius Cioara. Transfer był bezdewizowy, oparty na świadczeniu w naturze. Arad dostał mianowicie za kartę Cioary 15 (słownie: piętnaście) kilogramów mięsa, najprawdopodobniej wysokokalorycznej jagnięciny. Niestety, gracz w nowych barwach wystąpić nie chciał, bo wyjechał do Hiszpanii, by tam zarabiać na życie pracą na budowach! Prezes Regalu był podwójnie rozczarowany: - "straciliśmy podwójnie, bo nie zagra u nas dobry zawodnik, przepadł też tygodniowy zapas żywności dla naszej drużyny…!"


Ryszard Niemiec


Ryszard Niemiec


WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty