Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > Małopolska 2012/2013 > Seniorzy > Ekstraklasa
RYSZARD NIEMIEC do żywego poruszony tym, co wyczyniał sędzia meczu Wisły z Legią2013-04-14 17:06:00 Ryszard Niemiec

LEKCJA GIMNASTYKI (181)

Dlaczego powraca refren „jebać PZPN”?


Bóg mi świadkiem, że od ładnych paru lat powstrzymuję się od pisania o jakości posługi sędziów ekstraklasy futbolowej. Temat jest klasyczną odmianą wchodzenia na pochyłe drzewo, na które, jak wiadomo, nawet koza z łatwością daje sobie radę. Tym razem jednak odstępuję od rutyny i wielkim głosem zawołam: jak długo jeszcze ta banda nieudaczników będzie dyktować warunki wedle scenariusza, w którym nie zawodnicy, ale właśnie pan z gwizdkiem odgrywają pierwszoplanową rolę na placu gry?


Do żywego poruszyło mnie to, co wyczyniał w ostatnią sobotę Hubert Siejewicz w trakcie meczu Wisły z Legią. Dołączył w oczywisty sposób do całej plejady "gwizdków” z prowincji, którzy w obliczu zetknięcia się z interesem sportowym i komercyjnym Legii zawsze usłużnie spełniali jej oczekiwania. W tej haniebnej tradycji mieszczą się tacy panowie jak Sławomir Redziński, który dziewiętnaście lat temu sprezentował warszawskiej drużynie mistrzowski tytuł, usuwając z boiska trzech graczy Górnika Zabrze. Taka usługa, jak dekadę później pokazało życie, miała swoja cenę, za którą opłacało się porzucić na zawsze, w optymalnym wieku do robienia kariery międzynarodowego, sędziowski uniform. A, że ten ewidentny przekręt firmował wysoką oceną obserwator - nieformalny guru szwadronów korupcyjnych Alojzy Jarguz, sprawa została zamieciona pod dywan. W oficjalnych kręgach związkowych najwyraźniej wypaliła się wola walki z ordynarnymi ustawieniami meczów ligowych. Rok wcześniej bowiem PZPN zabrał Legii mistrzostwo kupione ordynarnie u zawodników Wisły, strzelając jej w Krakowie tyle goli (6), ile trzeba było, by przelicytować efekty bramkowe równoległego szwindlu dokonującego się w Łodzi podczas meczu ŁKS - Olimpia. Ponieważ UEFA w ślad za tą karą wylała Legię z pucharów europejskich, w kraju podniosła się medialna nagonka na tych działaczy PZPN, którzy poszli za głosem śp. Ryszarda Kuleszy, wołającego na zjeździe, że "cała Polska widziała..." Rozpętany terror uliczny i nie tylko, sterowany przez "ciężko poszkodowanych” Janusza Wójcika (trenera Legii) i Bolesława Krzyżostaniaka (prezesa Olimpii), do tego stopnia przestraszył najbardziej odważnych zwolenników czystej gry, że numer wykręcony przez Redzińskiego i Jarguza łyknęli bez należnej reakcji. Do dziś bulwersuje opinię, że kolejne ekipy właścicielskie Legii, nie tylko nie odniosły się krytycznie do tak zdobytego tytułu w sezonie 1993/1994, ale maniakalnie i z uporem co jakiś czas występują o przywrócenie tej godności, zabranej dyscyplinarnie rok wcześniej! Wnioski z takiej sytuacji nasuwają się samoistnie…


Mamy rok 2013, Legia podąża po swój szósty tytuł, Wisła dawno straciła szansę na swój tytuł piętnasty… Legia wygrać musi, Wisła niekoniecznie, bo spadek jej nie grozi. Pewnie dlatego rozwój wydarzeń układa się w rytm narastającej systematycznie przewagi gospodarzy, którzy za sprawą Siejewicza i satelitów przegrywają niesprawiedliwie mecz 1-2. Dwie akcje potwierdzają pełną pomroczność jasną arbitra z Białegostoku. W pierwszej, pozwolił legioniście przejąć piłkę poza linią końcową boiska, z czego wyszła asysta i gol dla Legii; w drugiej, nie odgwizdał ewidentnego zagrania ręką legionisty na polu karnym!!! Oczywiście, aby zagwarantować stołecznej drużynie trzy punkty należało przekręt uwiarygodnić i legitymizować maksymalna troską o obiektywną pracę arbitrów. Dlatego Siejewiczowi dorzucono ekstra dodatkowy duet arbitrów w osobach Roberta Małka i Sebastiana Jarzębaka ze Śląska, którzy mieli wspomagać asystentów regularnych, czyli Konrada Sapelę i Radosława Siejkę z Łodzi. Prace tej piątki recenzował obserwator ze Śląska Andrzej Należnik i z tego, co słychać, niezbyt pozytywnie ją "opisał”. Ostrość krytyki poczynań "ślepego” Siejewicza ma swoje uzasadnienie w kontekstach, towarzyszących rywalizacji w najwyższej klasie rozgrywkowej. Dominacja Wisły, czyli osiem tytułów dla niej w ostatnim piętnastoleciu, to nie tylko powód do frustracji konkurencji i swojego rodzaju monotonia, ciężko przeżywana przez jej kibiców, ale także drenaż jej potencjalnych dochodów. Tym samym każda okazja do podkopania dominacji krakowskiej jedenastki zyskuje na aprobatywnej poprawności. Przenikają takie postawy w pierwszym rzędzie do środowiska sędziowskiego, dla którego traumatyczne doświadczenia „pielgrzymek do Wrocławia” nie odcisnęły dostatecznego śladu na zbiorowej moralności. Dlatego ryzykuje sugestię, że seria znaczących pomyłek Siejewicza w inkryminowanym spotkaniu, nie jest wyłącznie prostym następstwem słabszej formy, zdarzającej się każdemu. W środowisku sędziowskim w nowej kadencji władz PZPN trwa proces marginalizowania znaczenia piłkarstwa małopolskiego, ze szczególnym uwzględnieniem segmentu krakowskiego. Jednym z elementów tej tendencji, sterowanej odgórnie, jest wyeliminowanie z listy obserwatorów ekstraklasy wszystkich trzech przedstawicieli Krakowa: Zbigniewa Urbańczyka, Janusza Hańderka, Andrzeja Sękowskiego… Ci, którzy pojmują skutki takiego rozwiązania personalnego, opisują je metaforą wyrwania zębów lub wytrącenia z ręki instrumentu obronnego, ubezpieczającego interesy krakowskich klubów w rywalizacji o punkty. Nie podzielałem takiego punktu widzenia aż do sobotniej wizyty Legii na stadionie przy Reymonta. Wierzyłem naiwnie, że Urbańczyk nie ma dobrej opinii wśród ankietowanych klubów ekstraklasy (pogratulować obiektywnej metody badań!), Hańderkowi stuknie wiekowy limit, chociaż został desygnowany na cały sezon 2012/2013, przez to samo kierownictwo PKS, a Sękowski, najmłodszy z tego tercetu może posiedzieć na ławce rezerwowych! Wygląda na to, że muszą zrobić miejsce przedstawicielom województw, w których wzmożenie korupcyjne miało najwyższe notowania!!!


Ryszard Niemiec


Ryszard Niemiec


WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty