Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Na topie
WŁODZIMIERZ LUBAŃSKI wspomina: Ach, te Barbórki z dawnych lat!2009-12-04 13:49:00

4 grudnia, czyli popularna Barbórka, to idealna okazja, by porozmawiać z Włodzimierzem Lubańskim, 75-krotnym reprezentantem Polski, autorem 48 bramek dla biało-czerwonych. Przez  12 lat gry w Górniku Zabrze był sztandarową postacią branży górniczej, która obchodzi dzisiaj swoje święto. Od prawie 25 lat pan Włodzimierz mieszka w Belgii, gdzie jest drugim trenerem Sportingu Lokeren.


- Barbórka to było ważne święto w pańskim kalendarzu?


- Nawet bardzo ważnym. Przecież byłem nie tylko piłkarzem słynnego klubu z Zabrza, ale w jakiejś części górnikiem. Grając w drużynie wielokrotnego mistrza Polski byłem jednocześnie pracownikiem dołowym kopalni „Szczygłowice” i także „Knurów”. Tak to wtedy wyglądało, że byłem pracownikiem kopalni oddelegowanym do klubu. A Barbórka to było hucznie obchodzone święto górnicze, na które byliśmy zapraszani całą drużyną. Prawie każda kopalnia za punkt honoru brała sobie to, by nas zaprosić do siebie. Tak więc brałem udział w niejednym święcie i festynie barbórkowym. Prawdziwi górnicy chcieli nas poznać z bliska, zbratać się z nami.

- Kiedyś górnictwo żywiło i ubierało piłkarzy Górnika Zabrze, dzięki wsparciu kopalń klub mógł osiągać wielkie sukcesy w kraju i za granicą. By wspomnieć awans do finału Pucharu Zdobywców Pucharów w 1970 roku.


- Myśmy oddali to wsparcie w dwójnasób, przez wiele lat byliśmy ambasadorami polskiej i jednocześnie górniczej piłki. Gdy jechaliśmy na gościnne występy do Ameryki Południowej, mało kto słyszał tam o Polsce. A myśmy robili krajowi i naszemu górnictwu świetną reklamę, pokazując tam dobry futbol. Teraz taka reklama kosztowałaby miliony złotych. Górnik był rozpoznawalną marką w Europie i obu Amerykach, a przy okazji dobrze reklamowało się górnictwo. Nie chcę wchodzić w szczegóły, ale takie wyjazdy dawały okazję do podpisania umów handlowych. Bez nas, piłkarzy, trudniej byłoby o promocję polskiego węgla.

- W tradycje górnicze bardzo mocno wpisana jest pańska rodzina, która wiele zawdzięczała kopalni „Sośnica”. Pański ojciec był sztygarem w tej kopalni, ale niewiele brakowało, by został nadsztygarem w kopalni „Milowice”, zaś pańska rodzina otrzymała fiński domek. Gdyby pański ojciec zamiast na transfer swojego 15-letniego syna do Górnika zdecydował się na transfer do Zagłębia Sosnowiec, Władysław Lubański dostałby wyższe stanowisko w hierarchii górniczej…


- Rzeczywiście, ojciec pracował w kopalni „Sośnica” i jak przychodził po szychcie do domu, to opowiadał o swoich sprawach zawodowych. W pewnym okresie był wiceprezesem i nawet prezesem Górnika Sośnica, gdzie zaczynałem kopać piłkę. Dodam, że moja siostra do wieku emerytalnego pracowała w tej samej kopalni. Nasza rodzina mieszkała na osiedlu górniczym, zaś na stadion Górnika Zabrze czasami chodziłem piechotą. A co do Zagłębia Sosnowiec i wspomnianego awansu zawodowego ojca, to nie mówmy o tym, co by było, ale o tym, co naprawdę miało miejsce. Ja w żadnym wypadku nie żałuję, że w tak młodym wieku znalazłem się w Górniku Zabrze. To był znakomity wybór, Górnik dał mi możliwość zrobienia kariery, pokazania się w Europie.

- Obecny Górnik coraz mniej kojarzy się z dawnymi  sukcesami, a coraz częściej z kryzysem sportowym, który spowodował drugi w historii klubu spadek z ekstraklasy. Kilka miesięcy temu gościł pan w klubie i rozmawiał z jego władzami. Co należałoby zrobić, by klub powrócił do dawnej świetności?


- Górnik to wspaniała marka, której nie można zmarnować. Bardzo mocno martwi mnie obecna sytuacja klubu, który gra w pierwszej lidze i nie wiadomo, czy wiosną powróci do ekstraklasy. Tego mu życzę, ale nie będzie to prosta sprawa. Ja ostatnio miałem kontakt z firmą „Allianz”, a konkretnie z panem Michaelem Muellerem, przewodniczącym rady nadzorczej klubu. I on i ja jesteśmy mocno zaniepokojeni tym, co się ostatnio działo z Górnikiem. Chciałbym pomóc mojemu ukochanemu klubowi i zawsze służę radą. Trzeba jednak pamiętać, że aktualnie pracuję w Lokeren.

- W mediach przewijały się informacje o tym, że Włodzimierz Lubański może zostać dyrektorem sportowym klubu. Plotka czy jest coś na rzeczy?


- Nikt mi tego nie proponował, więc jakby tematu nie ma. Ja jestem otwarty w każdej formie na tego typu oferty, więc wystarczy się ze mną skontaktować i rozmawiać. Górnik zasługuje na każdy rodzaj pomocy.

- Wróćmy jeszcze na chwilę do górnictwa, które już w tak dużym stopniu jak kiedyś, nie jest zaangażowane w śląski sport. Nadal jednak ta branża udziela się w piłce i innych dyscyplinach sportowych.


- Na pewno i to skutecznie. Ale spójrzmy na ten problem z innej perspektywy. Kopalnie w pierwszej kolejności muszą dbać o wynik ekonomiczny, by sprzedać węgiel i wypłacić wynagrodzenia swoim pracownikom. To najważniejsza sprawa, dopiero w drugiej kolejności szefowie kopalń i spółek myślą o inwestycjach w sport. Ja i tak będę pamiętał o najlepszych latach sportu górniczego, gdy nasza drużyna rywalizowała skutecznie z klubem resortu wojskowego, czyli Legią. I to my, a nie Legia mieliśmy sympatyków w całym kraju.

- Polska piłka na poziomie reprezentacji nie jest panu obca, mimo, że od blisko ćwierć wieku mieszka pan w Belgii. Franciszek Smuda będzie czynił cuda?


- Życzę mu tego, ale to nie jest takie proste. Trzeba realnie podejść do sprawy i powiedzieć, że „Franz” ma bardzo trudne zadanie. Na razie zagrał dwa mecze, w tym z mało wymagającą Kanadą. Ma czas do 2012 roku, ale w tym  okresie może grać tylko spotkania towarzyskie. To bardzo ryzykowna misja, ale niech czyni cuda…


ROZMAWIAŁ: JERZY MUCHA


lubanski.jpg


2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty