Kiosk
- STANISŁAW STRUG. Dopiero w liceum zyskałem szansę gry na boisku z bramkami
- MARIAN FIDO. Człowiek, któremu chce się chcieć
- JAN KOWALCZYK. Sport bez rywalizacji przestaje być sportem
- FUTBOL MAŁOPOLSKI. Grzegorz Bartosz: Garbarnia jest jedna. Zrobię wszystko, aby mówiła jednym głosem
- Paulo Sousa: Ufam umiejętnościom polskich piłkarzy
- Ranking "Forbesa": Wpływowy Lewandowski
- Za miesiąc Wisła Kraków SA będzie mieć Akademię
- Boniek: Wojewódzkie Związki Piłki Nożnej same podejmą decyzje w sprawie dokończenia sezonu w III lidze i klasach niższych
- Małopolska chciałaby grać...
- Nie ma decyzji w sprawie III ligi i klas niższych
MISTRZOSTWA POLSKI KIBICÓW SPORTOWYCH
- OMNIBUS SPORTOWY. Któżby inny: Adam Sokołowski!
- Konkurs Piłkarski Ekspert – EURO 2024 na mecie
- KONKURS. Piłkarski Ekspert – Euro 2024
- VII Ogólnopolski Omnibus Sportowy
- Mistrzostwa Polski Kibiców Sportowych: 45 pytań i odpowiedzi
- Adam Sokołowski po raz 27. mistrzem Polski kibiców!
- Wyłoniono finalistów Mistrzostw Polski Kibiców Sportowych 2024
- 47. MPKS, pytania dodatkowe
Jan Kowalczyk, rocznik 1964, prezes Podhalańskiego Podokręgu MZPN. Pochodzi z Niedzicy w gminie Łapsze Niżne, czyli z polskiej części Spisza. Jak na spiskiego górala przystało - nigdy nie opuścił rodzinnych stron. W Niedzicy mieszka i pracuje w firmie, którą założył przed 30 laty.
FUTBOL MAŁOPOLSKI - miesięcznik informacyjny Małopolskiego ZPN, nr 1-2/2021
- Kiedy zawarłeś znajomość z piłką nożną?
- Jak większość chłopaków w szkole podstawowej. W wieku 24 lat zacząłem grać regularnie w rozgrywkach klasy „C” jako zawodnik Orła Niedzica, klubu założonego w 1965 roku. Od roku 1989 do 1999 występowałem w drużynie Spływ Sromowce Wyżne. Z czasem LZS-owski Orzeł popadł w letarg. Przeszły trudne lata, niewiele się działo, o piłce mało kto myślał.
- Mawiają, że życie nie znosi próżni.
- Coś w tym jest. Kiedy życiowo okrzepłem postanowiłem wrócić do piłki w Niedzicy, ale już w nowej roli. W roku 2000, czyli dokładnie 21 lat temu, zdecydowałem reaktywować działalność Orła. Udało się. Przez kolejne lata w LKS-ie z Niedzicy wypełniałem niemal wszystkie role: od gospodarza po prezesa. Szło nieźle. Awansowaliśmy z klasy „C” do „B”. Do czasu. Bodaj w szóstym roku nowej ery Orła klub przejęli nowi ludzie. Obiecywali więcej, lepiej. Minęły kolejne 2-3 sezony i w roku 2009 klub zrezygnował z dalszego udziału w rozgrywkach klasy „C”. Orzeł Niedzica znów zasnął.
- Brakowało Ci aktywności w piłkarskim środowisku, skoro po kilku latach wróciłeś do futbolowej działalności.
- Zapewne tak, skoro w 2011 roku przyjąłem propozycję ówczesnego prezesa Podhalańskiego Podokręgu Piłki Nożnej w Nowym Targu i objąłem kierownictwo Wydziału Gier. Rok później przejąłem stery podokręgu w stolicy Podhala. I funkcję prezesa PPPN wypełniam do dzisiaj.
- Czyli 11 lat dyrygujesz dużą jednostką terenową Małopolskiego Związku Piłki Nożnej zlokalizowaną w trudnym dla futbolu terenie.
- Podhalański Podokręg prowadzi działalność na obszarze dwóch dużych powiatów: nowotarskiego i tatrzańskiego, gminy Jordanów w powiecie suskim oraz Skomielna w powiecie myślenickim. Zrzeszamy 70 klubów. W rozgrywkach różnych szczebli uczestniczą 252 drużyny, w tym 49 seniorskich i 203 młodzieżowe. W strukturach Podhalańskiego PPN jest zarejestrowanych 9677 zawodniczek i zawodników. Większą liczbą klubów może się pochwalić jedynie Podokręg Wadowicki.
- Podhalański Podokręg jawi się jako prężny i sprawnie działający organizm. Jak wygląda bilans dokonań na finiszu wydłużonej kadencji władz? Wymień dokonania warte podkreślenia.
- Dwie najważniejsze sprawy. Po pierwsze: udało nam się zarejestrować Podokręg w ewidencji stowarzyszeń zwykłych starostwa nowotarskiego. Tym samym formalnie zakończyliśmy okres nowosądeckiej jurysdykcji nad podhalańską piłką nożną. Długo walczyliśmy o ten rodzaj podmiotowości. Po drugie, co po części wynika z poprzedniego, wywalczyliśmy limanowsko-nowotarską klasę okręgową. Starania czyniliśmy dobrych kilka lat i wreszcie udało się.
- Są fachowcy, którzy twierdzą, że mnożenie okręgówek i tym samym awansowania kolejnych zespołów na wyższy pułap obniża w efekcie sportowy poziom rywalizacji.
- Mam inne zdanie na ten temat. Działacze i zawodnicy z tytułu gry w klasy okręgowej czują dodatkowy prestiż. To ich nobilituje i motywuje. Muszą poczynić dodatkowe starania, aby zmieścić się w wymaganiach licencyjnych wyższej klasy rozgrywkowej: poprawić infrastrukturę, na wyższy poziom podnieść organizację klubu, niekiedy zatrudnić lepszego szkoleniowca, częściej trenować, powołać drużynę młodzieżową, etc., etc…
- Widzę jeszcze jedną korzyść. Powołanie okręgówki limanowsko-nowotarskiej sprawiło, że podróże na mecze zostały zredukowane do rozsądnych rozmiarów.
- To ważny argument. Bowiem warto wiedzieć, że prowadzący dotychczas okręgówkę dawny Okręgowy Związek Piłki Nożnej w Nowym Sączu działał na obszarze od Jordanowa po Gorlice. Wyprawy na mecze do miejscowości odległych o ponad 100 km i więcej zajmowały cały dzień i były kosztowne. Gros środków skromnych klubowych budżetów pochłaniał transport. Teraz można rozsądniej spożytkować fundusze, choćby z przeznaczeniem na szkolenie dzieciaków.
- W przeszłości wiodącym sportem Podhala był hokej. Młodzi chłopcy marzyli o karierze na wzór Tadeusza Kilanowicza, Stanisława Fryźlewicza czy Walentego Ziętary. Mam wrażenie, że obecnie w waszym regionie dominuje futbol, który w nowotarskim i tatrzańskim rozwija się dynamicznie.
- Prawdą jest, że piłka nożna z roku na rok zyskuje na znaczeniu, niemniej w Nowym Targu hokej trzyma się mocno. Od rana do wieczora na lodowisku coś się dzieje. Trenuje młodzież, trenują starsi. Podhale niezmiennie występuje w ekstralidze i choć nie dominuje jak dawnej, to ciągle rywalizuje w hokejowej elicie. A futbol? Ma się całkiem dobrze i coraz lepiej. Powstaje wiele nowych drużyn, kolejne roczniki podejmują treningi, systematycznie zwiększa się liczba grających, wzrasta poziom.
- W powiatach tatrzańskim i nowotarskim zauważalna jest dbałość samorządów o piłkarskie środowisko.
- Rośnie dobrej klasy infrastruktura. Boiska i klubowe zaplecza są na coraz wyższym poziomie. Spory wysiłek w inwestycje sportowe podjęła rozległa gmina Nowy Targ. Wiele dobrego tam się dzieje. Wprawdzie nie wszędzie jest tak, jakby można sobie życzyć, niemniej zmian na lepsze nie brakuje. Podam przykład z gminy w której mieszkam, czyli z Łapsz Niżnych, gdzie piłkarskie obiekty – powiedzmy oględnie – są takie sobie. Obecny wójt Jakub Jamróz zadeklarował, że w bieżącej kadencji do ważnych priorytetów zalicza budowę pełnowymiarowego boiska o sztucznej nawierzchni trawiastej. W klimacie panującym w naszym, podtatrzańskim rejonie, gdzie śnieg zalega dłużej niż gdzie indziej, sztuczna trawa to konieczność. Podjął pomysł zrodzony na forum gminnego stowarzyszenia Gminne Zrzeszenie Ludowe Zespoły Sportowe, którego jestem prezesem. Chcemy, aby nowy obiekt został zlokalizowany w Niedzicy. Szukamy finansowania boiskowej inwestycji. Przygotowujemy stosowne projekty i wnioski o kasę.
- Coraz powszechniejsze stają się piłkarskie akademie!
- Godne podkreślenia jest to parcie na szkolenie młodzieży.
- Dodatkowym impulsem powstawania zespołów młodzieżowych okazała się decyzja Polskiego Związku Piłki Nożnej o zwolnieniu klubów z wszelkich danin na rzec z struktur podokręgowych. Czy to pociągnięcie oceniasz jako trafne?
- Nie do końca. W Podhalańskim Podokręgu pieniędzy się nie przejadało i nadal nie przejada. Wszystkie pozyskane od klubów środki trafiają z powrotem do futbolu. Za pieniądze z budżetu Podokręgu organizowaliśmy kadry młodzieżowe, przeprowadzaliśmy testy zawodników, fundowaliśmy stroje sportowe, podokręgowe zespoły reprezentacyjne uczestniczyły w turniejach, rywalizowały z przeciwnikami z innych regionów. Zgrupowaniom kadr towarzyszył określony prestiż, licznie asystowali rodzice. Się działo.
- Czyli uważasz, że PZPN podjął w tej mierze pochopną decyzję?
- W tym wypadku tak. Zabrakło koniecznych konsultacji, zasięgnięcia opinii ludzi pracujących na dole futbolowej drabiny. W efekcie poszczególne kluby zaoszczędziły naprawdę niewiele, natomiast struktury zarządzające straciły istotne środki, za które udawało się zorganizować ciekawe programy i fajne eventy.
- Liderem podhalańskiej piłki jest grające w III lidze Podhale Nowy Targ. Podobne aspiracje zgłasza Lubań Maniowy.
- Ambicje w Maniowach korespondują z możliwościami klubu. Lubań prowadzi ceniony przez mnie trener Grzegorz Hajnos, który poukładał zespół w sposób wzorowy. W zimowej przerwie Lubań wzmocnił skład drużyny kilkoma wartościowymi zawodnikami. Do zespołu z Maniowych trafili gracze o interesującym CV: Błażej Skórski, Damian Mrówka i Mateusz Wilk. Tworzy się mocny team.
- Obie najlepsze jedenastki nowotarskiego Podokręgu spotkały się w finale Pucharu Podhala. Było na co popatrzeć?
- Po raz kolejny potwierdziła się znana reguła, że mecze pucharowe rządzą się swoimi prawami. Faworytem finału byli bowiem wyżej sklasyfikowani w hierarchii ligowej nowotarżanie. Boisko zweryfikowało jednak przedmeczowe prognozy i przewidywania. Na stadionie w Maniowach, Lubań pokonał 2-0 obrońcę tytułu Podhale Nowy Targ. Lubań wygrał jak najbardziej zasłużenie. Był zespołem przede wszystkim zdecydowanie bardziej zdeterminowanym i żądnym zwycięstwa. Nawet czerwona kartka jaką w pierwszej połowie zobaczył Michał Szeliga nie zaburzyła dobrej organizacji drużyny Grzegorza Hajnosa.
- Z kolei w klasie okręgowej limanowsko-podhalańskiej prym wiedzie Jarmuta ze Szczawnicy, miejscowości, w której piłka nożna zjawiła się ledwie 20 lat temu.
- Prawdą jest, że historia Jarmuty sięga dwóch dekad, jednak równie prawdziwe jest stwierdzenie, że od narodzin klub ze Szczawnicy cieszył się kibicowską opieką. Meczom Jarmuty towarzyszy spora grupa kibiców. Nierzadko spotkania na własnym boisku obserwuje tysiąc osób, natomiast wyjazdowym bojom towarzyszy kilkuset fanów. Dodatkowym atutem organizacyjna sprawność, którą klub z bogatej Szczawnicy zawdzięcza wsparciu przychylnemu piłce burmistrza.
- Dobiega końca kadencja piłkarskich władz. Czas na podsumowania oraz - co bodaj ważniejsze - definiowanie nowych wyzwań i dopasowywanie narzędzi do ich realizacji. Co zdaniem Prezesa PPPN winno być treścią działań w kolejnych latach?
- Marzy mi się powrót do intensywnej pracy z dzieciakami i piłkarską młodzieżą. Żeby nas było stać na organizację kadr, zgrupowań, rywalizacji. Chciałbym także mieć możliwość wspierania ludzi sportu, których dosięgły różnego rodzaju problemy. Przed kilkoma laty nie było z tym problemu, obecnie brakuje środków. Poza tym uważam, że mamy dobrze poukładaną pracę, potrafimy działać sprawnie, podokręgowa maszyna działa. Obyśmy tylko, w tych trudnych czasach pandemii COVID-19, nie byli zmuszeni do ograniczenia rywalizacji, obyśmy nie utracili należnego piłce rytmu działania. Chciałbym również apelować do wyższych instancji zarządzających polskim futbolem, aby przemyśleli i zweryfikowali pomysły zaniechania klasycznej rywalizacji boiskowej jaką dotychczas znamy, czyli ze zwycięzcami, golami, tabelami. Twarda walka na zielonej murawie nikomu nie szkodzi, a wręcz przeciwnie, umacnia jedynie chłopaków, kształtuje charaktery. Wszelkie nowinki, choćby gra do czterech bramek, muszą zostać zweryfikowane w procesie pilotażowym. Sport bez rywalizacji przestaje być sportem i staje się rekreacją.
- Jan Kowalczyk ma wiele wcieleń. Jest przedsiębiorcą, działaczem sportowym, prezesem dużego podokręgu, ale również… kibicem.
- I to od dziecka. W młodości pochłaniałem „Tempo” i sportowe rubryki codziennych gazet. Znałem na pamięć składy drużyn, śledziłem wyniki, tabele. Byłem zadurzony w krakowskiej Wiśle i łódzkim Widzewie. Często zaglądałem na stadion „Białej Gwiazdy”. Z czasem stałem się kibicem reprezentacji Polski. Bywałem na wielu meczach, z wielką satysfakcją towarzyszyłem biało-czerwonym na stadionach w różnych zakątkach Europy. Muszę przyznać, że ostatnio odpuściłem kilka występów uważając, że kadrę narodową stać na więcej. Jestem przekonany, że w najbliższych meczach, choćby z Węgrami w Budapeszcie, zobaczę znów Polaków zwycięskich. Chciałbym móc im kibicować z trybun.
- Dziękuję za rozmowę.
JERZY NAGAWIECKI