Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Sporty zimowe > Wiadomości sporty zimowe
Trener Jarząbek: Kamil skacze super2015-02-19 22:03:00

- Widziałem Kamila Stocha na treningach przed wylotem do Falun i jestem dobrej myśli. Uważam, że będziemy się cieszyć co najmniej z jednego medalu – mówi Józef Jarząbek, trener Wisły Zakopane.


- Najważniejsza impreza sezonu w skokach narciarskich właśnie się rozpoczyna. Jakie ma pan oczekiwania wobec polskich zawodników?

- Indywidualnie liczę przynajmniej na jeden medal. Myślę, że Kamil Stoch ma na niego realne szanse zarówno na normalnej skoczni, jak i na dużej. Oczekuję też, iż w Falun zabłysną Piotrek Żyła i Klemens Murańka. Jeśli wszystko się dobrze poukłada, to zwłaszcza na normalnym obiekcie powinni oni powalczyć o dobre lokaty. Drużynowo o podium może być ciężko, ale miejsce w szóstce powinno mieć.


- Jak odniósłby pan obecną formę Kamila Stocha do tego, co prezentował przed igrzyskami w Soczi rok temu i dwa lata temu przez mistrzostwami w Predazzo?

- Na początku sezonu trapiły Kamila kłopoty zdrowotne, ale teraz naprawdę skacze super. Jeśli tylko nie przytrafi mu się nic nieprzewidzianego, a warunki pogodowe będą w miarę sprawiedliwe, to ponownie powinniśmy mieć powody do zadowolenia.


- Miał pan okazję rozmawiać z Kamilem w ostatnich dniach?

- Kilka dni temu byłem w Szczyrku i widziałem jak skacze. Wyglądało to naprawdę dobrze. Podobnie zresztą jak w przypadku Klimka Murańki i Piotrka Żyły. Widać było, że Kamil dobrze się czuje, że jest zdrowy i nic mu nie dolega. Medal jest jak najbardziej w jego zasięgu.


- Jak wynika z notowań firmy bukmacherskiej Fortuna, głównym kandydatem do zdobycia złotego medalu na normalnej skoczni jest Severin Freund. Drugi na liście jest Kamil, a trzeci Peter Prevc. Pan też typuje taką kolejność?

- Mimo wszystko, najgroźniejszego rywala Kamila upatrywałbym w Prevcu. Słoweniec jest bardzo mocny psychicznie, a mistrzostwa świata mają jednak zupełnie inną specyfikę niż zawody pucharowe. Na mistrzostwach obciążenie psychiczne jest znacznie większe, z czym nie wszyscy zawodnicy potrafią sobie należycie poradzić. Akurat Słoweńców znam bardzo dobrze, bo często u nas trenują i mam okazję przyjrzeć im się bliżej. Widzę, jak prezentują się przed zawodami i jak później potrafią się zmobilizować w najważniejszych momentach.


- Mówi pan o miejsce w szóstce dla polskiej drużyny. A kto w takim razie podzieli między siebie medale?

- Jeśli wszystkie osiem skoków w wykonaniu naszych chłopaków będzie poprawnych, wtedy jest szansa znaleźć się na podium. Ale będzie bardzo ciężko, bo konkurencja znów jest potężna w tym roku. Wydaje się, że kwestia medali powinna rozstrzygnąć się między Niemcami, Norwegami, Słoweńcami i Austriakami. Nie zapominajmy też o nieobliczalnych Japończykach.


- Wymieniał pan już nazwiska Stocha, Żyły i Murańki. Kto według pana jest najbliżej czwartego miejsca w zespole?

- Myślę, że Dawid Kubacki. Tak to przynajmniej wynikało z treningów w Szczyrku. Zobaczymy, jak nasi reprezentanci będą się prezentować już na miejscu…


- A jak ogólnie ocenia pan na razie to, co pokazywali Polacy w tegorocznych zawodach Pucharu Świata?

- No cóż, na razie dosyć mizernie to wyglądało. W zasadzie tylko Olek Zniszczoł błysnął na tyle, żeby można powiedzieć o nim, że nastąpił jakiś postęp. Reszta spisywała się poniżej oczekiwań, ale teraz ma szansę puścić w zapomnienie te wszystkie mniej udane występy. Sukces na mistrzostwach świata zawsze sprawia, że mało kto pamięta później o gorszych chwilach podczas konkursów pucharowych.


- W klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, mimo przymusowej absencji na początku sezonu, najwyżej z naszych kadrowiczów jest Kamil Stoch. Jak wysoko jest on jeszcze w stanie przesunąć się do końca sezonu z obecnie zajmowanej ósmej pozycji?

- Sądzę, że Kamil odrobi jeszcze nieco dystansu i wskoczy do najlepszej szóstki. Biorąc pod uwagę, że ma on średnio o dziesięć startów mniej od rywali, byłby to i tak znakomity wynik. Oby tylko zdrowie dopisywało Kamilowi.


- Jak patrzył pan na te wszystkie rekordowo długie loty podczas ostatniego weekendu w Vikersund?

- Z boku bardzo fajnie to się ogląda. Ale kiedy jest się ta na miejscu, nie sposób pozbyć się wrażenia, że wszystko to zmierza w bardzo zwariowanym i niebezpiecznym kierunku. Przy takich prędkościach trenerzy trzymali się za brzuch, gdy tylko pojawiały się jakieś zmiany warunków atmosferycznych. Skocznia jest tam naprawdę bardzo duża i jakikolwiek upadek może się skończyć… różnie. Żeby nie ująć tego bardziej dosadnie. Osobiście nie jestem za tym, aby te skocznie cały czas tak powiększać i zwiększać prędkości najazdowe. Starty na nich robią się coraz bardziej ryzykowne dla zdrowia zawodników.


- A jak scharakteryzowałby pan skocznie w Falun, gdzie będzie się toczyć walka o medale?

- Ich profil jest taki, że nie powinien specjalnie premiować, ani dyskredytować jakichś zawodników. Zresztą w ciągu sezonu skocznie pojawiają się już na tylu różnych obiektach, że te zmiany nie robią już na nich specjalnego wrażenia. Większe znaczenie dla końcowych rozstrzygnięć będzie miała pogoda i dyspozycja dnia poszczególnych skoczków.


- Rozmawiając z panem, nie sposób nie zapytać o następców obecnych kadrowiczów w Wiśle Zakopane…

- Jest kilku ciekawych chłopców, którzy coraz lepiej radzą sobie w kadrze juniorów. Wszystko wskazuje na to, że będzie z nich pociecha w ciągu kilku lat. Trudno nie patrzeć w przyszłość z optymizmem, kiedy około dwudziestu chłopców ma aspiracje, aby pokazać się w Pucharze Kontynentalnym, który stanowi przedsionek do regularnej rywalizacji ze światową elitą. Dzięki takiej konkurencji poziom między nimi systematycznie idzie w górę. Szkoda tylko, że warunki do treningu w samym Zakopanem są katastrofalne, bo do dyspozycji jest tylko duża skocznia i trzeba jeździć do Szczyrku. A to wiąże się z dodatkowymi problemami w postaci kosztów, zmęczenia i niepotrzebnej straty czasu.


www.arskomgroup.pl





więcej wiadomości >>>
2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty