Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > 2009/2010 > Podkarpacie > Wiadomości PN Podkarpacie
Stal urwała się ze stryczka2010-03-28 20:30:00 Miłosz Bieniaszewski

Drugoligowa Stal Sandeco Rzeszów może nie zachwyciła dzisiaj w meczu z Sokołem Aleksandrów Łódzki, ale sięgnęła po niemal bezcenne trzy punkty. Wygraną rzeszowianom zapewnił osiemnastoletni Damian Szala.


Stal Sandeco Rzeszów - Sokół Aleksandrów Łódzki 2-1 (0-1)

0-1 Iheanacho 13
1-1 Wolański 74
2-1 Szala 82
Sędziował Robert Hasselbusch (Warszawa). Żółte kartki: Wolański, Tomasik.
STAL:
Wietecha - Tomasik, Duda, Chukwuemeka, Krzysztof Hus (71 Szala) - Iwanicki (63 Krauze), Kiema (57 Kloc), Orzechowski, Chałas (57 Majda) - Wolański, Gryboś.
SOKÓŁ: Sima - Noga, Cyran, Słyścio, Woźniczak - Tarkowski (85 Łagodziński), Turek, Sessou (78 Jałocha), Bartos - Iheanacho (57 Uche), Świętosławski.

Stal musiała ten mecz wygrać i celu dopięła. Nie przyszło to jednak łatwo, a wręcz zwycięstwo to rodziło się w bólach. Pierwsi groźniej zaatakowali rzeszowianie, ale w 9 minucie Janusz Iwanicki spudłował z 5 metrów. To się zemściło chwilę później. Tak na dobrą sprawę goście pierwszy raz podeszli pod pole karne gospodarzy, ale to wystarczyło. Mający za sobą grę m.in. w Wiśle Kraków i Widzewie Łódź Kelechi Iheanacho stał tam gdzie powinien i z bliska wepchnął futbolówkę do bramki. Taki wynik to było marzenie dla Sokoła, który jeszcze mocniej się cofnął i tylko z rzadka atakował. Inicjatywę posiadali więc miejscowi, ale nie wiele z tego wynikało. Wyrównać mógł jednak tuż przed przerwą Ireneusz Gryboś, ale w ostatniej chwili piłkę "zdjął" mu z głowy Arkadiusz Sima. Po przerwie obraz gry nie uległ zmianie. Cały czas to Stal atakowała, ale jej akcjom brakowało błysku oraz dokładności. Wszystko wskazywało więc na to, że jutrzejszy dzień przy ulicy Hetmańskiej nie będzie należał do najspokojniejszych. W ostatnim kwadransie zaczęły się jednak prawdziwe emocje. W 75 minucie bramkarza gości uprzedził Damian Wolański, który w trudnej sytuacji zachował się jak rasowy snajper i wyrównał. Sędzia tego meczu pierwotnie gola nie uznał odgwizdując faul napastnika rzeszowian, ale po konsultacji z arbitrem liniowym zmienił decyzję i wskazał na środek. Sytuacja ta dodała skrzydeł gospodarzom i na bramkę Sokoła sunął atak za atakiem. Pierwsze skrzypce grał wprowadzony na boisko w 63 minucie Wojciech Krauze. Właśnie jego centrę ładną "główką" wykończył Damian Szala i "stalowcy" wyszli na prowadzenie. Do końca trwało nerwowe odliczanie czasu, ale gdy Robert Hasselbusch gwizdnął po raz ostatni wszystkim spadł z serc bardzo ciężki kamień.

Zdaniem trenerów

Andrzej Szymański (Stal)
- W pierwszej połowie graliśmy naprawdę dobrze i naszym zawodnikom należą się słowa pochwały. Kosztowało to nas dużo zdrowia i po przerwie było trochę gorzej. W drugiej części zagraliśmy jednak skutecznie. Jeśli w każdym meczu włożymy tyle zaangażowania co dzisiaj to powinno być dobrze. Byliśmy już w głębokim kryzysie, ale po bramce Szali narodziliśmy się na nowo.

Piotr Kupka (Sokół)
- Chcieliśmy zachować przewagę nad Stalą i przyjechaliśmy nie przegrać, ale straciliśmy gole po wyraźnych naszych błędach. Do momentu utraty pierwszej bramki udawało nam się rozbijać ataki Stali i gospodarze nie stwarzali większego zagrożenia pod naszą bramką. Swoje zrobili również sędziowie, bo należał nam się w tym meczu rzut karny, a gospodarze powinni również kończyć w dziesiątkę.


Miłosz Bieniaszewski
dsc_0658.jpg


WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty