Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > I liga > Wiadomości I liga
RYSZARD NIEMIEC o kierunkach polityki kadrowej prezesa Cracovii2013-03-10 14:14:00 Ryszard Niemiec

LEKCJA GIMNASTYKI (176)

Na doświadczeniach, nie na błędach!


Profesor Janusz Filipiak, prezes Cracovii, od dziesięciu lat zgłębiający tajniki futbolu, posługuje się metodą uczenia się na błędach, co wydłuża proces habilitowania się z dziedziny zarządzania klubem.


W czasach, kiedy koncentrował się na reanimacji truchła najstarszego polskiego klubu w granicach pojałtańskich, jako główny dostarczyciel środków finansowych na działalność sekcji piłkarskiej i hokejowej, krzywa postępu sportowego pięła się gwałtownie w górę. Drużyna trenera Stawowego na wdechu przeleciała granice między ligą trzecią a ekstraklasą, a hokeiści usiedli na mistrzowskim tronie z zamiarem wiekuistego przodowania. Profesor unosił się na orbicie klubowej i pośrednio, w dodatku z wysokości, doglądał efektywności w wydawaniu swoich pieniędzy.


Na co dzień klubową bieżączką kierował Paweł Misior, sportowy naturszczyk, ale utalentowany organizator i inteligentny człowiek. Porzucił dla Cracovii karierę dziennikarską, do zrobienia której był jak najbardziej predestynowany. Niestety, inteligencja zawiodła go kompletnie w chwili, kiedy opinia publiczna, całkowicie opacznie, zaczęła kojarzyć sukcesy piłkarzy z jego osobą, kosztem oczywistych zasług strategicznego dobrodzieja, czyli firmy Comarch i jego właściciela. Dla zamazania fałszywego odbioru profesor postanowił osobiście stanąć na mostku prezesowskim i ująć ster we własne ręce. Misior potrudził się jeszcze rychtowaniem jubileuszu stulecia Cracovii, a potem wrócił tam, skąd przyszedł, czyli na trybunę, pomiędzy szalikowców.


Profesor, jak przystało na przedstawiciela nauk ścisłych, osobliwie informatycznych, zapragnął wprzęgnąć naukę w rydwan piłkarskich procesów szkoleniowych, ale okazało się, że polski futbol nie dorósł jeszcze do takiej kohabitacji. Sam Stawowy, jako absolwent uczelni (AWF), na której informatyki nie uczą, nie był zbyt podatnym partnerem do współpracy na polu zrewolucjonizowania metodyki treningu drużyny zawodowej. Opracowane przez prezesa modele, na przykład ataku pozycyjnego, okazywały się zbyt trudne zarówno dla rutyniarza Węgrzyna, jak i nieopierzonego Dudzica, a sam Stawowy nie był w stanie wcielić w życie nowoczesnej idei. Aby dać trenerowi wystarczającą ilość czasu do uczynienia jego aparatu intelektualnego kompatybilnym do taktyczno-strategicznych wizji Prezesa, powstał w Cracovii najdłuższy w historii współczesnego futbolu europejskiego kontrakt trenerski… Wręczono go Stawowemu, a on go podpisał na całą dekadę! Hyr poszedł po futbolowym świecie tak wielki, że Pepe Guardiola zażądał umowy na ćwierćwiecze, ale prezes Barcelony stanął okoniem i powiedział, że przykładów z Polski brać nie będzie. Profesor błyskawicznie kapnął się, że szpetnie się pomylił, więc aby nie psuć rynku trenerskiego w Europie, wręczył Stawowemu dymisję.


Nowatorska dusza Filipiaka długo spokoju nie zaznała i zapragnęła wnieść do skarbnicy wiedzy futbolowej innowację w postaci zwartego projektu ekonomicznego, podnoszącego efektywność szkolenia w profesjonalnym futbolu. Projekt publicyści nazwali „produkcją piłkarzy netto”, ale Filipiakowi szło o kurs na młodzież, dla której w Cracovii powinno palić się zielone światło. Pomysł był dobry, tylko wykonanie niespecjalne. W krótkim czasie Cracovia dochowała się piłkarza, jakiego nie miała od pół wieku, czyli od czasów Janusza Kowalika. Tym graczem okazał się Mateusz Klich, rozgrywający z oczyma dookoła głowy, wyposażony w wirtuozowską technikę i talent do prowadzenia gry. Zgodnie z Filipiakową ideą fixe, pożytek „netto” z tego gracza liczony był w dziesiątkach milionów złotych, a "brutto” gwarantowało Cracovii marsz do krajowej czołówki. Niestety, profesor prezes, znany jako biznesmen nastawiony proeksportowo, potraktował Klicha na równi z programami informatycznymi, które z dużym powodzeniem lokuje na rynkach europejskich. No, i poszedł piłkarz-opoka do Wolfsburga za półtora miliona euro i zginął na półtora roku, choć w tym czasie mógł Cracovii nieba przychylić! Kiedy w konsekwencji doszło do spadku pasiaków z ekstraklasy, kibice z Kałuży zaczęli się burzyć i chociaż jawnie przeciwko właścicielowi-prezesowi nie wystąpili, jego wysoka pozycja w rankingu popularności zaczęła się załamywać.


I wtedy Profesor zaprosił przedstawiciela Stowarzyszenia Kibiców Cracovii do formalnej współpracy… Oddał mu wgląd w sprawy sportowe, a więc wyszukiwanie potencjalnych nabytków, rekomendowanie wysokości transferów, zatrudnianie kadry trenerskiej, a w dodatku kwestie reklamy, marketingu itp. Stowarzyszenie wydelegowało do posługi na tym polu młodego prawnika, doradcę podatkowego Radomira Szarańca. Wyniki jego prac w sposób obiektywny da się ocenić w okolicach czerwca, kiedy okaże się, czy piłkarze Cracovii wrócą do ekstraklasy, czy będą powtarzać sezon na jej zapleczu. Patrząc na efekty Szarańca na kierunku hokejowym, można uznać, że drużyna Rohaczka, mimo zmniejszonych nakładów, kończy sezon z lepszym efektem. Mimo krótkiego stażu na futbolowym przestworzu człowiek zdobył sobie przebojem miejsce w środowisku zarówno regionalnym, jak i ogólnopolskim. Zbudował zręby Akademii Mistrzów, model wychowywania piłkarzy od przedszkola do seniora, zaczął instalować sieć skautingu… To, że Cracovia od czasów Stanisława Palczewskiego, a więc od półwiecza, znowu ma swoje miejsce w zarządzie PZPN, to w jakimś stopniu zasługa operatywności Szarańca. I oto prasa donosi, że zakończył on nagle, z dnia na dzień, swą posługę jako wiceprezes klubu, powracając na z góry upatrzone miejsce na trybunach, pomiędzy „Judegangiem”, a frakcją „Pasy same asy!”. Czyżby zatem i ten kierunek polityki kadrowej, opartej na rekrutacji działaczy „netto” wśród zorganizowanych kibiców, miał się okazać niewypałem Profesora?


Ryszard Niemiec


Ryszard Niemiec



więcej wiadomości >>>
2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty