Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Wiadomości piłka nożna
RYSZARD NIEMIEC wyjaśnia dlaczego w Niecieczy podziękowano trenerowi za pracę2017-03-25 11:49:00 Ryszard Niemiec

LEKCJA GIMNASTYKI (389)

Drony lecą do garażu?


Odradzałem delikatnie pani prezes Danucie Witkowskiej zatrudnianie trenera Michniewicza, mając wszakże świadomość mizerii własnych kompetencji w tej kadrowej kwestii. Nie za bardzo leżało mi kojarzenie szkoleniowca, który zasłynął zainstalowaniem gorącej linii telefonicznej ze słynnym „Fryzjerem” z cudem sportowym Niecieczy, w którym nigdy nie pomyślano o odejściu bodaj na krok od zasad uczciwej gry. Z drugiej strony, miałem świadomość wielkiej odwagi moralnej Michniewicza, która pozwoliła mu jednym szarpnięciem cugli sumienia odciąć się od przeszłości.


Krytykowałem dwutygodniowy poślizg objęcia przez niego zespołu, spowodowany wypełnianiem zobowiązań komentatorskich na finałach mistrzostw Europy we Francji. Uważałem, że radykalne przemeblowanie składu, jakie sezon po sezonie ma miejsce w Niecieczy, nakazuje maksymalizację wysiłków integracyjnych, cementujących zespół. Każdy dzień nieobecności pierwszego trenera w klubie czyni wyrwę w złożonym procesie. Ponadto Bruk-Bet Termalica jest bytem niepodważalnie oryginalnym, jedynym w swoim rodzaju. Podejmując w nim pracę szkoleniową, trudno powielać metody sprawdzone w Poznaniu, Lubinie, Białymstoku czy Bielsku-Białej. Tu należy wydeptywać ścieżki dotąd nierozpoznawalne, wymagające śmiałych, pionierskich kroków.


Aliści Michniewicz okazał się utalentowanym eksploratorem nowego dla siebie lądu. Czego nie stwierdził empirycznie, stąpając po niecieczańskim wygonie, zbadał za pomocą dronów. W świat poszedł sygnał o gospodarstwie Witkowskich jako miejscu sprzyjającym eksperymentalnym metodom unowo(Cześ)niania metodyki szkoleniowej w zawodowym futbolu. Pierwszą rundę bieżącego sezonu Bruk-Bet Termalica przeszedł w imponującym stylu, plasując się wysoko w tabeli silniejszej grupy ekstraklasy. Właściciele bardzo optowali za docelowym dobiciem się statusu klubu elitarnego, mając w pamięci traumatyczną nerwówkę, przeżytą rok temu w walce o uratowanie się przez spadkiem. Na fali zdobytych 33 punktów w 20 meczach, po kolejnym odprawieniu Legii bez punktu, po Lechu, który musiał w tabeli oglądać plecy jedenastki Michniewicza, pojawił się zespół omamowo-urojeniowy z europejskimi pucharami w tle. A przecież wystarczyło popatrzeć na podstawową informację, wyrażoną w stosunku bramek zdobytych i straconych w tych 20 spotkaniach - 24:26 i wyciągnąć z niej tonujące wnioski. Ze strony Michniewicza nie słyszało się słów realistycznej oceny sytuacji i twardego stwierdzenia o niedostatku potencjału na suponowane wdarcie się do krajowej czołówki. W Niecieczy środowisko żyje w silnym przekonaniu, że chcieć to móc, więc żadne granice nie zawężają horyzontów marszu ku Europie. Znakomicie wyposażone obiekty treningowe, stadion zachwycający oko piłkarskich światowców, że wspomnę trenera Jana Urbana, stabilna sytuacja płacowa zawodników, powinny sumować się w jednostajny ruch ku górze wymagań i oczekiwań. A przecież sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana, bo ani obiekty, ani pieniądze nie grają…


Przyszła wiosna-nieradosna, Niecieczy idzie jak po grudzie, kalendarz rozgrywek stawia perspektywę wyjazdów do Jagiellonii i Korony, gry u siebie z Wisłą i Piastem. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że zimowe przygotowania Michniewicza zostały spaprane. Zespół, który jesienią powodował przecieranie oczu komentatorów ze zdumienia, teraz utracił styl i charakter. Nie ma w nim wirtuozów techniki i nigdy nie było, ale była solidność, respektowanie reżimów taktycznych i walka do upadłego w stylu iście dawidowym. Dziś z placu gry wieje chaosem i bylejakością, mechanizmy sterowalności wypadły Michniewiczowi z ręki. W meczu ze Śląskiem, tak bardzo istotnym dla realizacji podstawowego celu sportowego drużyny, okazało się, że trener stracił poczucie obiektywnej analizy sytuacji. Wstawiając Dawida Nowaka do podstawowego składu dał dowód, że liczy przede wszystkim na coś w rodzaju zmartwychwstania zawodnika, ciężko poranionego kontuzjami w długiej karierze i poległego w starciu z moralnością i wymiarem sprawiedliwości antykoksowniczej. Wyszło z tej reanimacyjnej historii przykre doświadczenie, czyniące z drużyny szczątki ligowego bytu. Po meczu Michniewicz wyznał, że nie wie, dlaczego zespół prezentuje kompletny zanik formy...! Na takie dictum była tylko jedna inteligentna odpowiedź: podziękowanie człowiekowi za pracę…


Ryszard Niemiec



więcej wiadomości >>>
2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty