Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Wiadomości piłka nożna
RYSZARD NIEMIEC: Zepchnięty na manowce były lider śmiesznej partyjki kanapowej próbuje przypomnieć o swoim istnieniu i znowu przykleja się do wątków piłkarskich, licząc na ich popularność...2017-02-18 12:07:00 Ryszard Niemiec

LEKCJA GIMNASTYKI (384)

Tako rzecze Palikot…


Przybył jeszcze jeden telewizyjny kibic futbolu - znany skądinąd Janusz Palikot… Wyznaje, że wziął się za oglądanie za sprawą teścia i syna Franka. Ten drugi musi być małolatem, jako że jest efektem drugiego małżeństwa zbankrutowanego polityka-filozofa z Biłgoraja. Obejrzenie meczu Bayern - Arsenal dało asumpt Palikotowi do uogólniającego stwierdzenia, że wszyscy piłkarze są chamami, a Robert Lewandowski w szczególności, bo… kopał bramkarza po twarzy! Rzucona lekkim słowem opinia ma tyle wspólnego z realiami, co polityczna wiarygodność autora rzeczonych słów. Wiadomość o tym, że Palikot słucha się teścia, jest informacją ze wszechmiar pozytywną, albowiem mogły powstać realne możliwości sprowadzenia zięcia na dobrą drogę.


Człowiek ten, jak zawsze, usiłuje w każdej swej ekspresji epatować kabotyńskimi grepsami, a w swojej działalności politycznej i gospodarczej wpisał się w świadomość Polaków jako cham do kwadratu! Pomijam jego dorobek biznesowy, obciążony zagadkowym przejęciem lubelskiego Polmosu - wytwórni spirytusu, zakładu - jak wiadomo - dającego kokosowe dochody. Jak mogło dojść do sytuacji, w której operetkowy przedsiębiorca z Biłgoraja został beneficjentem złodziejskiej prywatyzacji firmy, od zawsze przynależnej do państwowego monopolu spirytusowego? Odpowiedzi na to pytanie nie dostaniemy, albowiem lokuje się ona pośród ciemnej strony pierwszej fazy polskiego, dzikiego kapitalizmu, której dyrektywa naczelna mówi o konieczności podpierdolenia pierwszego miliona… Puchnący portfel z kasą mnożoną w postępie geometrycznym, wraz z chlupotem spirytusu, cieknącego z kranów monopolówki, pozwolił Palikotowi zaistnieć w polityce. Najpierw na szczeblu miasta Lublina, następnie na ogólnopolskiej przestrzeni. Związał się z prącą do władzy i pieniędzy Platformą Obywatelską. Drogę ku sejmowym ławom torowały mu prostackie w swej estetyce happeningi. Opinia publiczna zapamiętała jego konferencję prasową, na której swoją negatywną ocenę pracy lubelskich policjantów ilustrował gumowymi atrapami penisa, co trudno zaliczyć do repertuaru subtelnego polityka-filozofa rozprawiającego o Heideggerze. Z tej ścieżki estetycznej nigdy nie zszedł, a finalizował swój pochód polityczny po niej haniebnymi występami na Krakowskim Przedmieściu, gdzie demonstrował chamstwo w postaci czystej, kontestując uroczystości upamiętniające postać śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Owiany maniakalną żądzą kariery, zabiegał usilnie o eksponowanie siebie przed kamerami. Niekiedy groteskowe parcie na szkło przynosiło komiczne efekty, dalekie od założonych. Szczególne, niczym nie uzasadnione wzięcie miał u redaktorów TVN, gdzie dobił się statusu gościa zameldowanego na stałe. W czasach szczytu tzw. wojny futbolowej zdobył się na specyficzny rodzaj poparcia dla ministra sportu „Miro” Drzewieckiego, zmierzającego środkami pozaprawnymi do podporządkowania PZPN administracji rządowej. Zanim został skompromitowany w aferze hazardowej, pilotowanej przez innego czołowego platformersa - posła Chlebowskiego, popisał się wyczynem godnym wiejskiego głuptoka. Za przyzwoleniem Bogdana Rymanowskiego, prowadzącego publicystyczny program TVN 24, przytargał do studia… świński ryj, którego ekspozycja stanowiła pointę programu.


Miała to być alegoria sumy wszystkich negatywnych, przestępczych i ohydnych moralnie cech, przypisywanych środowisku PZPN. Rechot towarzyszący tej pożałowania godnej innowacji publicystycznej, za którą Rymanowski powinien wstydzić się do końca posługi dziennikarskiej, a Palikot strzelić sobie w łeb, długo rozlegał się pośród zwolenników wzięcia pod but PZPN… Kiedy sąd powszechny uznał zapędy ministra sportu za nielegalne, a nadmuchane antypezetpeenowskie afery: biletowe i VAT-owskie, skończyły się nie tylko kompromitacją resortu, ale pokaźną sumą strat skarbu państwa, zmuszonego wyrokiem do zapłacenia związkowi odsetek za nieprawne zajęcie środków finansowych, Palikot zapadł się pod ziemię. Okazał się człowiekiem bez honoru, zdolnym rozdawać dookoła epitety, samemu unikającym odpowiedzialności za własne czyny i słowa!


Dziś, zepchnięty przez politykę na manowce, skompromitowany jako lider śmiesznej partyjki kanapowej, próbuje na blogu przypomnieć o swoim istnieniu. Znowu przykleja się do wątków piłkarskich, licząc na ich popularność. Rzuca od niechcenia głupawe opinie, które niebawem podważy jego… życie rodzinne. Syn Franek, na którego powołuje się jako skłaniającego go do oglądania spotkań Ligi Mistrzów, najpewniej zacznie sam kopać futbolówkę. Wtedy takim starszawym ojcom, mającym nieletnie dzieci, rura mięknie po raz pierwszy, stając się zatwardziałą miłością. Wtedy Palikot pojmie, że nie wszyscy piłkarze są chamami!!!


Ryszard Niemiec



więcej wiadomości >>>
2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty