Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Wiadomości piłka nożna
RYSZARD NIEMIEC o obłąkańczym pomyśle nakazującym powrót do przećwiczonego w PRL systemu oświatowego2016-12-31 10:59:00 Ryszard Niemiec

LEKCJA GIMNASTYKI (377)

Komu zapisać tego samobója?


Wracam do kwestii praktycznie przesądzonej, aliści rozmiarami szkód niesionych wraz z jej finalnym wdrożeniem, nakazującej nie tracić nadziei na odwrócenie biegu wydarzeń… Mam na myśli obłąkańczy pomysł prowincjonalnej pani dyrektor w randze konstytucyjnego ministra rządu polskiego, nakazujący powrót do przećwiczonego w PRL systemu oświatowego. Zdumiewający to zaiste afekt do 8-letniej podstawówki plus 4-letniego liceum, ewentualnie 5-letniego technikum branżowego!


A przecież z pani minister Zalewskiej bije światłość intelektualna i moralna inspirowana inną reformą, która przyniosła Polsce tak wielkie sukcesy na polu wychowania patriotycznego i przyczyniła się do powstania warstwy sprawnej, państwowotwórczej inteligencji, zdolnej pełnić rolę sterników i obrońców nawy państwowej. Mowa o reformie ministra Janusza Jędrzejewicza z marca 1932 roku, pochodząca zatem z tego okresu nowożytnej Polski, do której chcemy nawiązywać i z której czerpać inspirację. Tej drastycznej niekonsekwencji, podpartej jeszcze zarzutem kopiowania modelu oświaty, zadekretowanej przez jeszcze PPR-owskie władze inicjujące przekształcenie kraju na stalinowską modłę (1948), przypomnieć wypada pionierski charakter ówczesnej inicjatywy, wynikający z praktycznego zastosowania nakazów prosto z układu „o pomocy, przykładzie i przyjaźni z ZSRR”. Aż dziw bierze, że front odmowy wobec quasireformatorskich zapędów resortu nie eksploatuje tej dramatycznie wymownej komparatystyki historycznej…


To rzekłszy zajmijmy się skutkami klepniętego jednak pomysłu likwidacji gimnazjów, które właśnie zaczynają - o paradoksie - zbierać owoce swego istnienia w postaci wielkich sukcesów polskich uczniów w ogólnoeuropejskiej rywalizacji. Przykro słuchać przejawów niezdarnego odcinania się ministerialnych oficjeli od zbiorowych i indywidualnych splendorów spływających na polskich gimnazjalistów! Za trzy lata placówek gimnazjalnych w naszym kraju już nie będzie, pójdą pod nóż już w jesieni 2017 roku… W tej sytuacji wiosna zapowiada się pod znakiem fali strajków nauczycieli, uczniów i ich rodziców, jakich polska oświata nie pamięta od czasów zaborów…


Z całościowego oglądu sytuacji wychodzi niezbicie, że urzędnikom nie starcza wyobraźni o pokładach gniewu lęgnących się w społeczności nauczycielskiej i rodzicielskiej. Najbardziej wysunięta linia frontu przebiega w środowisku wiejskim i sportowym. Wiejskie samorządy, drogą wyrzeczeń i zadłużenia, zainwestowały w piękne i kosztowne obiekty gimnazjalne, pracownie specjalistyczne, sale sportowe. Angażowano pieniądze europejskie, ale żeby je dostać należało ściubić własne środki i oszczędzać na czym się dało. Przez ostatnie lata gimnazja w tym środowisku pełniły też rolę centrów kultury, była przybytkami, które promieniowały na całe gminy. Można zadać popularne dziś w przestrzeni publicznej pytanie: co te samorządy wiejskich gmin uczyniły złego ministerstwu, że spotykają je takie represje?


Żadnej alternatywy, póki co, nie widać, dla specjalistycznych gimnazjów sportowych. Tylko środowisko piłkarskie będzie musiało wygasić 25 placówek, w których zdobywa wiedzę i kształci się w arkanach futbolowych ponad 2 tysiące dziewcząt i chłopców… Już w bieżącym roku szkolnym rodzice na wieść o zamierzeniach resortu odradzali podopiecznym składanie podań o przyjęcie do gimnazjum. Jak do tej pory, nikt w ministerstwie nie zajął się planem B dla wspomnianych, specjalistycznych placówek, zaś pion szkoleniowy PZPN, zaskoczony bezpardonowością odgórnych rozwiązań, nie liczących się z opinią partnerów, szamocze się pomiędzy upchaniem potencjalnych uczniów w ostatnich klasach podstawówki, a machnięciem ręki na szkolenie w systemie oświatowym.


Biorą górę opinię, by środki resortowe i związkowe przekazać klubowym akademiom. Ten groźny dla przyszłości projekt, owszem byłby uzasadniony, gdyby w polskich klubach, także zawodowych, każda złotówka darowana przez państwo nie leciała do studni bez dna, jaką stanowią koszty transferów i płac zawodniczych. Prawda bowiem jest taka, że oprócz dwóch-trzech klubów ekstraklasy, reszta jedzie wciąż na deficycie i każdy grosz jest w stanie zagospodarować w każdym punkcie swego niedopiętego budżetu, byle nie na szkolenie narybku! Ponadto warto zauważyć, że mamy do czynienia z pomysłem dofinansowania z państwowych środków, prywatnych spółek, nastawionym przede wszystkim na zysk, a w następnej kolejności na inne komercyjne cele…


Ryszard Niemiec



więcej wiadomości >>>
2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty