Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Wiadomości piłka nożna
RYSZARD NIEMIEC: Małopolski futbol wybił się na status prymusa ogólnopolskiej piramidy2016-05-16 08:41:00 Ryszard Niemiec

LEKCJA GIMNASTYKI (343)

O roku ów - 2016!


Wprawdzie zawsze można się zająć w sezonie letnim komentowaniem problematyki biegów na orientację, strzelectwa do dzika, albo łucznictwa wersji myśliwsko-zbierackiej, ale dla publicysty będzie to klasyczne wołanie na puszczy. Siłę oddziaływania, tak naprawdę, ma jedynie piłkarstwo, a ponieważ najwyższa klasa rozgrywkowa ESA-37 właśnie zakończyła zmagania, przyszedł czas na podsumowanie, z punktu widzenia futbolowego matecznika i kolebki krakowskiej. Piszę ten utwór, inspirowany kartą powołania do telewizyjnego resume, jakie po meczu Cracovia - Lechia zaordynowała Telewizja Krakowska, a osobliwie redaktorzy Jacek Płaza i Andrzej Augustynek. Szedłem do tego programu jako prognostyczny Bartek Zwycięzca, którego przedsezonowe opinie w pełni się potwierdziły.


Zacznę od tego, że zapowiedziałem Termalikę jako „zespół nie do spadku” i teraz mam bandyckie prawo uważać się za eksperta, mającego lepszego nosa niż tacy spece jak Henryk Kasperczak, Grzegorz Lato, Darek Dziekanowski, Jacek Krzynówek… O Jasiu Tomaszewskim szkoda mówić, bo jego nietrafna wersja („taki los spotka Śląsk i Termalikę Bruk-Bet Nieciecza”) potwierdza jedynie jego tradycyjny bełkot myśli. Odczytując wyniki przedsezonowej ankiety Przeglądu Sportowego, mam zaszczyt nie tylko czuć wyższość profetyczną nad wspomnianymi gwiazdami futbolu, ale stać w jednym rzędzie optymistów, widzących beniaminka z Niecieczy w gronie skutecznie walczących o byt (Dariusz Wdowczyk, Józef Młynarczyk i poniekąd Jerzy Engel, który spadkowiczów dostrzegał w klubach, „mających kłopoty organizacyjne”). Termalica wniosła do ekstraklasy wartości godne pochwały, a najważniejsza z nich to odwaga w nieodpuszczaniu możnym polskiego futbolu. Skalę tej cechy uwypukla zdecydowane pokonanie ubiegłorocznego i tegorocznego mistrza Polski! Słabością drużyny z Powiśla Dąbrowskiego okazało się… własne boisko, na którym zmarnowano okazję do zakwalifikowania się do górnej ósemki tabeli. Na specjalne uznanie zasługują kibice z Niecieczy! Nieważne, że nie liczymy ich na tysiące, ale to, że stworzyli warunki istnienia osamotnionej wyspy stadionowej, na której nie rządzi bluzg, chamstwo i narkobiznes.


W pełni sprawdziła się też moja prognoza zakładająca „dekompozycję układu sił” w piłkarstwie miasta Krakowa, co w tłumaczeniu na język potoczny oznacza zamianę ról Wisły i Cracovii. W wielu aspektach sportowo-organizacyjnych teza znalazła potwierdzenie, a jej kulminacją stała się pucharowa lokata pasiaków. Dla dodania efektywności przekazu można nawet napisać, że pasy wyręczyły wiślaków w ich tradycyjnym obowiązku reprezentowania krakowskiej piłki w Europie. Będą w niej debiutantem w wersji współczesnej jedynie, wszak o ich niebagatelnych, międzynarodowych dokonaniach przed II wojną światową historia opowiada z emfazą. Już w latach 80-tych grywali w Pucharze Lata, pukali również do bocznych drzwi Europy, ale dostali kopniaka od Szachtiora z białoruskiej prowincji. Było, nie było, dziś rządzą w Krakowie, oddzieleni grubą kreską od zesłanej do słabszej grupy Wisły. Na Kałuży znalazł się wreszcie trener z prawdziwym warsztatem i charyzmą, który na tle tych wszystkich Mikulskich, Płatków, Szatałowów, Ulatowskich i Podolińskich, potrafi zdyskontować potencjał organizacyjno-materialny klubu.


Wisłę przed ostateczną zgubą spadku z ekstraklasy także uratował trener z ikrą - Darek Wdowczyk. Nie zdołał wszakże załatać wyrw, powstałych z powodu nadmiernej twórczości majsterkowiczów klubowych, nadmiernie aktywnych przy stanowisku dowodzenia, przez co popchnęli piłkarzy na krawędź, ale wygrał dolną ósemkę w dobrym stylu. Innym, mało uwzględnianym powodem całosezonowej recesji wiślackich aktywów, są skutki fatalnych rozstrzygnięć sędziowskich, ogałacających zespół z Reymonta z zasłużonych punktów. W tym miejscu warto spojrzeć na ustalenia tzw. wydrukowanej tabeli portalu WESZŁO, w której odnotowuje się bilans drastycznych, sędziowskich pomyłek. Gdyby je uwzględnić, „Biała Gwiazda” spokojnie mogła awansować po sezonie zasadniczym do silniejszej grupy. Kluczem do przyszłosezonowej, lepszej passy, będzie zdolność ekonomiczna Wisły do wykupienia piłkarza Wolskiego. Wokół jego niewątpliwego talentu można konstruować zespół o sporym potencjale, który w Wiśle zwykle oscyluje wokół pucharowych aspiracji. Znajdą się pieniądze na chłopaka spod Kozienic, będzie szansa na sukces, nie znajdą, pozostanie droga przez mękę.


Suma najbardziej krytycznych uwag wobec małopolskiego tercetu, nie jest w stanie przesłonić syntetycznego osiągnięcia regionalnego futbolu, jakim stało się wybicie się na status prymusa ogólnopolskiej piramidy. Ostatni raz najliczniejsze w kraju przedstawicielstwo województwa krakowskiego w najwyższej klasie rozgrywkowej miało miejsce w sezonie 1948, gdzie kwartet Cracovia - Wisła - Garbarnia - Tarnovia, wygenerował mistrzowski dublet, ale też dwa spadki z ekstraklasy. Dziś, po 68 latach, zespołowym liderem ESA 37 są małopolskie zespoły. Brawo! Chwała prof. Januszowi Filipiakowi, Bogusławowi Cupiałowi i małżeństwu Danucie i Krzysztofowi Witkowskim za stworzenie materialnych warunków do takiej pomyślnej sytuacji, gratulacje należą się zawodnikom, sztabom trenerskim, kibicom i opinii publicznej wysoko stawiającej poprzeczkę grającym.


Prymat Małopolski stał się możliwy przy równoległym, drastycznym tąpnięciu przedstawicielstwa piłkarstwa śląskiego, którego aż dwa kluby zostały zdegradowane z ekstraklasy. Są nie tylko ofiarą procesów ekonomicznych w postaci wyczerpania się możliwości inwestorskich ginących branż przemysłu ciężkiego (casus Górnik Zabrze), ale również wielu czynników zależnych od lichej kompetencji otaczającego kluby żywiołu działaczy i trenerów. Mnie osobiście zastanawiała praktyka sięgania po trenerów z Kielc, Ząbek, Białegostoku, a nawet niewykształconego, bez papierów, Warzychy zza Atlantyku. W regionie przez 6 dekad dominującym w polskim futbolu taka egzotyka werbunkowa musiała się skończyć wielkim dupnięciem. Żeby pogłębić skalę paradoksu, zauważmy, że w Niecieczy święci triumfy w roli trenera arcybeniaminka Piotr Mandrysz - Ślązak z Rybnika, zaś Cracovię przeobraził Jacek Zieliński, niechciany niegdyś w Piaście i Ruchu…


Ryszard Niemiec



więcej wiadomości >>>
2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty