Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Wiadomości piłka nożna
RYSZARD NIEMIEC o piłkarskiej sumienności - od Świnoujścia przez Łódź, Nowy Sącz, Limanową, aż po Wolbrom2015-07-20 19:07:00 Ryszard Niemiec

LEKCJA GIMNASTYKI (299)

Nauki płynące z Wolbromia


Od biedy można powiedzieć, że zaraza do Polski została przywleczona z zewnątrz, z zamorskiego terytorium Rzeczpospolitej, jakim formalnie pozostaje bałtycka wyspa Uznam… Obok portu Marynarki Wojennej, rozumianego jako czas przeszły i gazoportu - traktowanego jako czas przyszły niedokonany, Świnoujście imponowało reszcie kraju całkiem niezłą drużyną piłkarską. Nie tak dawno Flota Ś. pretendowała nawet do awansu do ekstraklasy, była solidnym przytuliskiem dla niespełnionych kadrowiczów, trenerów na dorobku, nawet dla egzotycznych magików futbolu z Rumunii. Dziś Flota zacumowała w okręgówce, własnowolnie wycofana z rozgrywek szczebla centralnego, a jej piękna katastrofa znalazła swój prapoczątek w uwikłaniu się działaczy w kampanię polityczną, poprzedzającą wybory samorządowe. Jak uczy życie, wysoki zarząd klubu, nieustająco wyciągający ręce po kasę z budżetu miasta, postawił prezydenta pod ścianą, oświadczając, że jak nie da kolejnej dotacji, idącej w setki tysięcy złotych, oni zmobilizują kibiców, aby zagłosowali na kontrkandydata. Miała być presja taktyczna, a wyszła formalna strategia, niestety, zakończona fiaskiem. Stary prezydent wybory wygrał śpiewająco, a dżentelmeni z Floty zostali na mieliźnie deficytu. Reszta jest znana: rozpaczliwe poszukiwanie inwestora, przybierające znamiona ciuciubabki, skończyło się wciągnięciem białej flagi na maszt…


Casus Świnoujścia nie był jednak odosobniony. W wielu zakątkach kraju, nawet w poważniejszych klubach niż Flota, miały miejsce znamiona przyłączania interesów klubowych do lokalnych akcji wyborczych. Tajemnicą poliszynela jest cicha mobilizacja sympatyków Widzewa, wymuszających na pani prezydent miasta Łodzi wyłożenie pieniędzy na budowę stadionu przy Al. Piłsudskiego (dawniej Armii Czerwonej). Przyciśnięta do muru Hanna Zdankiewicz, otwarta sympatyczka ŁKS, pieniądze na budowę dała, ale już od operacji ratującej Widzew przed bankructwem najwyraźniej się zdystansowała.


Ziemia Małopolska, nie inaczej niż reszta kraju, w wielu gminach była miejscem angażowania się działaczy piłkarskich w lokalną rywalizacje samorządowców. Niesamowitym wyczuciem strategicznym i heroicznym rzutem na taśmę wyborczą popisali się sympatycy i kibice Sandecji. W Nowym Sączu bój o najważniejszy gabinet w magistracie przebiegał zmienną trajektorią i był do ostatniej chwili niesłychanie wyrównany. Dopiero powszechna mobilizacja wszystkiego co się ruszało w obwodach wyborczych, łącznie z doraźnym usprawnianiem paraplegików-kibiców, przyniosło reelekcję Ryszarda Nowaka. W drugiej turze wyborczej w stan alarmu bojowego postawiony został każdy działacz piłkarski, bez względu na przynależność klubową, rangę i wiek (trampkarze roznosili ulotki). Jest jasne, że w ślad za walnym udziałem w sukcesie poszły pod adresem wybranego pewne wnioski natury materialnej w odniesieniu do potrzeb Sandecji. Nie wiadomo jeno jak długo będzie można je stawiać, zwłaszcza że chodzą słuchy o nieoczekiwanej wolcie Nowaka, objawiającego ponowny przypływ aspiracji poselskich. Opuszczenie przez tego wypróbowanego dobroczyńcę Sandecji może odbić się na jej losie sportowym i nie tylko… Na wszelki wypadek sternicy Sandecji szukają nowych partnerów do zasilania klubowego budżetu, a pierwsza myśl skierowana została na postać znanego przedsiębiorcy Zbigniewa Szubryta. Człowiek mieszka w Limanowej i tam od paru lat finansował miejscowy klub windując go do poziomu II ligi. Teraz niespodziewanie, z dnia na dzień, rzucił swą deklarowaną miłość i rzec można - jest wolny. A, że w Nowym Sączu zlokalizowany jest potencjał wytwórczy Szubryta w postaci zakładu produkującego robiące furorę na rynku małopolskim wyroby wędliniarskie, sądeccy działacze ślą do niego listy zapowiednie.


No, ale fenomen Szubryta, który osierocił Limanovię tak srodze, że poleciała na łeb na szyję o dwie klasy rozgrywkowe niżej, nie został do końca skwitowany w publicznym dyskursie. Stawiam tezę, że jego rejterada z Limanovii nie była spowodowana do końca rozczarowaniem nieadekwatnością wyników sportowych do włożonych w drużynę pieniędzy. W tle pojawia się również polityka samorządowa i ubiegłoroczne wybory w gminie. Szubryt miał prawo oczekiwać od burmistrza Biedy większego zaangażowania w utrzymywaniu klubu, właściwie jedynego podmiotu, dzięki któremu Polska słyszała o Limanowej. Niestety, Limanowa to nie Mediolan, jej budżet jest relatywnie niski, żeby nie powiedzieć, że jego poziom wyznacza - nomen omen - nazwisko burmistrza. Ciche pretensje pod adresem ratusza wzrosły w kampanii samorządowej, w której - jak mi wyznał Bieda - siedziba klubu stała się sztabem jego konkurencji. Ziarno konfliktu zostało zasiane i kwitło, mimo obopólnych gestów ugodowych. Kiedy przyszła klęska sportowa w postaci drugiego z rzędu spadku z II ligi, opinia publiczna zaczęła poszukiwać jej ojców. Szubryt w porywie rozżalenia pierdyknął Limanovię, a Bieda nie dał się namówić do łatania dziury w półmilionowym budżecie, niezbędnym do startu Limanovii w III lidze. Nie chciał postawić się, uprzednio zastawiając rodzinne i miastowe srebra!


Żebym nie został oskarżony o jednostronnośc w ujmowaniu skutków zaangażowania się klubów w politykę lokalną, przytoczę przykład odmienny zgoła. Oto w Wolbromiu, mieście bogatszym od Limanowej, rok temu rozpadł się drogą rozwiązania klub Przebój. Czy to na skutek przeinwestowania w drugoligowe aspiracje sprzed paru lat, czy może z powodu złego zarządzania pieniędzmi z miasta i od sponsorów, nie bardzo wiadomo. Dość na tym, że ucieczką od długów stał się upadek. Na ruinach Przeboju powstały trzy organizmy, starające się przejąć tradycje, obiekty i dotacje miejskie w wysokości ca 200 tys. zł. Mimo rozpętanej wzajemnej niechęci, sportowo nie działo się źle, bo dwa podmioty awansowały odpowiednio do klasy okręgowej i klasy A. Kres rozbiciu dzielnicowemu położył nowy burmistrz Adam Zielnik, już w kampanii samorządowej deklarujący program połączenia. Właśnie w tych dniach rzecz się dokonała. Jej kwintesencją - uwaga, uwaga wszyscy uciekinierzy od długów sprytną metodą rozwiązania-zawiązania od nowa - jest zobowiązanie do spłaty największego zobowiązania wobec PZPN, czyli starych długów z czasów II ligi!


Burmistrz i rada miasta postanowili w przyszłorocznym budżecie znaleźć środki na zasypanie dołu zadłużenia i tym samym wskrzesić Przebój „prawdziwy”. Ponieważ jest to pierwszy sygnał powrotu do zasady płacenia zadłużenia, a nie kiwania wierzycieli sztuczną upadłością, warto, aby futbolowa Polska, od Świnoujścia przez Łódź, aż po Limanową, poznała gdzie leży stolica piłkarskiej sumienności…


Ryszard Niemiec



więcej wiadomości >>>
2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty