Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Wiadomości piłka nożna
RYSZARD NIEMIEC: Nie da się odgórnie zreformować dyscypliny o masowych charakterze jej uprawiania; nie da się regulować z Warszawy rozkwitania tysiąca kwiatów między Bałtykiem a Tatrami, miedzy Bugiem a Odrą!2015-02-15 18:22:00 Ryszard Niemiec

LEKCJA GIMNASTYKI (277)

Czy da się zadekretować sukcesy?


Kiedy mnie pytają, jaka była geneza dekady (1972-82) wielkich sukcesów naszej reprezentacji piłkarskiej, pod wodzą Górskiego, Gmocha, Piechniczka, odpowiedź narzuca się samoistnie. Podstawą okazała się piłka ligowa, która w tamtym czasie zdołała ukształtować pięć-siedem silnych sportowo i organizacyjnie drużyn, sprawdzonych i zahartowanych w międzynarodowej rywalizacji (puchary europejskie, dwa wygrane Puchary Ameryki Płn., kKontakty z zachodnią piłką). Do utrwalonych rutyniarzy na tej ścieżce - Górnika Zabrze i Legii, doszlusowały ekipy Ruchu, Wisły, Stali Mielec, Widzewa, po części ŁKS i Gwardii Warszawa... Za każdym z tych klubów stały przeżywające boom - branże przemysłowe, korzystające z inwestycyjnych, zagranicznych kredytów, z otwarcia na Zachód: górnictwo, hutnictwo, przemysł maszynowy, włókienniczy. Jeśli do tego dodamy rozrost siły armii (druga siła Układu Warszawskiego) i aparatu przymusu (milicja i służba bezpieczeństwa pęczniały w najlepsze i mnożyły etaty), to mamy jasny obraz podłoża ekonomicznego dla rozkwitu dyscypliny.


Biorąc pod uwagę makrocykle gospodarki krajów tzw. ludowej demokracji, najprędzej z powojennych ruin odrodziła się ekonomika Węgier, co zaprocentowało narodzinami „złotej jedenastki” Gustawa Sebesa (lata czterdzieste, do jesieni 1956). Lata sześćdziesiąte przyniosły sportowe przodownictwo piłki czechosłowackiej, zwieńczone wicemistrzostwem świata ekipy Rudolfa Vytlacila. Na Polskę przyszła kolejna faza prosperity gospodarczej, datowana na siódmą dekadę XX wieku, niestety, opartej na kredycie, wykorzystana przez cały wyczyn sportowy, eksplodujący rekordową ilością medali na igrzyskach w Montrealu 1976. Opisywana dekada miała swoje dodatkowe stymulatory rozwoju naszego piłkarstwa w postaci regulacji prawnych, radykalnie zapobiegających erozji kadr zawodniczych, powodowanych emigracją zarobkową. Odpływy zagraniczne należały do wyjątków i dotyczyły piłkarzy naprawdę wybitnych i zasłużonych, że wspomnę Gadochę, Deynę, Latę, Kasperczaka, Bońka. Wyjeżdżali wtedy dopiero, kiedy ich wkład w sukcesy klubu i kadry miał już charakter bezprecedensowy…


Przyszły inne czasy ustrojowe, gospodarka wolnorynkowa dyktuje inne realia, światowy futbol rozwinął się niepomiernie. Próbujemy go doścignąć, atoli nasz marsz po sukcesy przypomina wybijanie mocnego kroku… w miejscu. Na całe szczęście, zrozumienie głębokich reform strukturalnych obejmuje wszystkie poziomy polskiego piłkarstwa. Muszą się one zacząć od fundamentu klubowego i amatorskiego, bo na nich posadowiony jest wysoki, profesjonalny i reprezentacyjny wierzchołek. Tyle tylko, że u podstawy naszej piłki trwa rozpaczliwa walka o przetrwanie z sezonu na sezon. Iluzje związane ze skutecznym wyręczeniem państwowego mecenatu przez sponsorów prywatnych, stają się coraz bardziej oczywiste. Gdyby nie samorządowa kroplówka na utrzymanie grup młodzieżowych, amatorskie kluby piłkarskie poszłyby w niebyt! Rośnie wprawdzie świadomość rodziców posyłających dzieci na treningi do klubów, a wraz z nią ciężar utrzymywania szkolenia najmłodszych przesuwa się na ich barki, ale jest to zjawisko obciążone poważnym mankamentem: opłaty eliminują z definicji niezamożnych rodziców. W kraju o dwumilionowej rzeszy bezrobotnych, drugie tyle pracujących na umowach śmieciowych, nawet stówa należna klubowi parzy ręce ubogiego ojca!


Z tego, między innymi, powodu, ze zdumieniem przyglądam się polityce licencyjnej centrali piłkarskiej, nowobogackim gestem śrubującej reżimy infrastrukturalne i organizacyjne dla klubów niższych klas, z maniakalnym zacietrzewieniem budującej systemy ogólnopolskiej rywalizacji seniorów i juniorów, tak bardzo kosztownych. Dotyczy to w pierwszym rzędzie drużyn II i III ligi, a także najwyższej ligi juniorskiej. Ulgi w postaci przejęcia przez PZPN opłat sędziowskich dla I i II ligi, a także dotacja na koszty transportu dla uczestników Centralnej Ligi Juniorów, łagodzą finansową mizerię, ale wszyscy rozumieją, że jest to rozwiązanie przejściowe.


Klasycznym przykładem ślepoty licencjodawców jest odebranie licencji pierwszoligowej Kolejarzowi Stróże… W kolejarskiej osadzie, zagubionej na szlaku linii karpackiej, pomiędzy Nowym Sączem a Jasłem, postanowiono wymusić standardy infrastruktury typowej dla 100-tysięcznego miasta. Tymczasem zdrowy rozsądek nakazywał zastanowić się, czy nie jest obrazą boską i absurdem ekonomicznym, fundowanie dla kilkusetosobowej publiczności trybuny na tysiące widzów, instalowanie sztucznego  oświetlenia i podgrzewanej płyty!? Efekt presji na współczesną odmianę potiomkinowskiej a rebours inwestycji jest znany: był klub ligowy, zostały zgliszcza!


Nie da się odgórnie zreformować dyscypliny o masowych charakterze jej uprawiania, tak jak nie da się postawić budynku zaczynając od dachu, a nawet od kurka na dachu, robiącego szum pod wpływem wiatru… Nie da się, jeśli za przejaw reformy uznaje się programową likwidację licealnych ośrodków szkolenia w 16 województwach, a za uzasadnienie tego destrukcyjnego pomysłu uznaje się przekonanie, że uczeń w wieku lat szesnastu (!) powinien już grać w ligowej drużynie… To życzeniowe myślenie powodowane wspomnieniem piłki sprzed lat, w której było miejsce dla Wilimowskich, Lubańskich, Iwanów, nie wykracza poza sferę złudzeń. Nie da się, kiedy kolejną, rodzącą się spontanicznie, oddolną inicjatywę tworzenia akademii piłkarskich, pragnie ująć się w ramy certyfikacyjne. Ano, zarządzi się, ile taka naturszczykowska freblówka, założona przez bezrobotnego trenera i opłacana z rodzicielskich składek plus subwencja z gminy, ma mieć boisk, ilu szkoleniowców, z jakimi papierami itd.itp. W przeciwnym wypadku, nie dostanie glejtu i zejdzie do podziemia… A zejdzie, bo nie da się regulować z Warszawy rozkwitania tysiąca kwiatów między Bałtykiem a Tatrami, miedzy Bugiem a Odrą!


Ryszard Niemiec


Ryszard Niemiec



więcej wiadomości >>>
2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty