Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Wiadomości piłka nożna
RYSZARD NIEMIEC odpowiada warszawskim multimedialnym szwadronom śmierci, które wskakując na konika antykrakowskiego, kibolskim obyczajem nałożyły na twarz kominiarkę2014-12-21 22:28:00 Ryszard Niemiec

LEKCJA GIMNASTYKI (269)

Stracić sms-a, zyskać rozum…


Do adwersarzy z portalu Weszło kolejny raz zwracam się o respektowanie standardów uczciwego dziennikarstwa i kultury debaty. Ostatnio znowu zaszarżowali na Małopolski Związek Piłki Nożnej, wymachując szabelką ignorancji i epitetów, zaś wskakując na konika antykrakowskiego, kibolskim obyczajem nałożyli na twarz kominiarkę. Z pozycji anonimowego hejtera wszystko wydaje się proste i od dawna jasne: kamieniem u szyi polskiego piłkarstwa, z takim sukcesem prowadzonego ku światowym wyżynom przez kierownictwo PZPN, pozostają terenowe struktury organizacyjne, na czele z wojewódzkimi związkami. Wśród tych związków, nie wiedzieć czemu, furt mylonych z „okręgami”, największą zakałą i zawalidrogą jest ten z siedzibą w Krakowie! Nie dość, że jego przedstawiciele pozwalają sobie miewać zdanie odrębne od jedynie słusznej polityki centrali futbolowej, to jeszcze nie dają zgody na statutowe zanikanie federacyjnego charakteru PZPN, który gwarantuje ustawa o sporcie kwalifikowanym. Dlatego zbrojne ramię nowego porządku, w skład którego wchodzą multimedialne, warszawskie szwadrony śmierci, każdy przejaw opozycyjności zwalczają w trybie alarmowym i z całą bezwzględnością. Kiedy brakuje argumentów, uruchamiane jest kłamstwo, podprawiane atakiem personalnym.


Pretekstem do najnowszej publikacji mającej na celu dyskredytację działań MZPN, stała się kwestia niedostatecznego zapału małopolskich arbitrów w budowaniu portalu internetowego „Łączy nas piłka”, prowadzonego przez PZPN. Rzecz sprowadza się do nałożenia na każdego polskiego sędziego obowiązku posłania sms-a z wynikiem prowadzonego przezeń meczu, natychmiast po jego zakończeniu (do 15 minut). Dzięki temu, przy wykorzystaniu systemu Extranet, po zakończeniu każdej kolejki rozgrywek wszelakich klas, lig i pełnej gamy zawodów dziecięcych i młodzieżowych z całego kraju powstaje kompletna panorama wyników, która ma wielki walor informacyjny, a tym samym, marketingowy. To jest bezdyskusyjne dla każdego, kto pojmuje sens komunikacji społecznej. We wszystkich regionach inicjatywa znalazła pozytywny odzew, w Małopolsce, niestety, nie. Przyczyny tego maruderstwa są złożone, nie dają się sprowadzić do personalnej odpowiedzialności prezesa MZPN, jak łatwiutko interpretują to niektórzy życzliwi, którzy za utrącenie Niemca daliby królestwo. Jest faktem, prośba nie do odrzucenia, sformułowana przez PZPN, nie znalazła posłuchu u naszych arbitrów. Był to z jednej strony przejaw buntu przeciwko niepotrzebnym - zdaniem wielu sędziów - kosztownym licencjom, wieloletniej stagnacji poziomu ekwiwalentów sędziowskich, słowem, w taki sposób środowisko dało wyraz nawarstwiającej się, autentycznej niechęci wobec pogłębiającego się od lat uwiądu jego autonomii.


Zwolennicy przekształcenia związku sportowego w korporację nie wyobrażają sobie jakichkolwiek przejawów samorządności i demokracji, także wśród sędziów. Tworzy to od półtorej dekady nastroje sceptycyzmu i dezintegracji wobec idei wyrażanej sloganem „łączy nas piłka”. Tak to wygląda w całej Polsce, nie tylko w Małopolsce, z tym, że tu o tym wolno głośno mówić, z otwartą przyłbicą, a gdzie indziej raczej półgębkiem. Najbardziej upokarza arbitrów arbitralne mianowanie szefów sędziowskich kolegiów, wszelkiego szczebla, a iście traumatyczny ślad na zbiorowym sumieniu panów z gwizdkiem zostawił efekt afery korupcyjnej w polskim futbolu. W toku paroletniej operacji czyszczenia środowiska z przekupnych postaci, osiągnięto efekt niczym nie potwierdzony: tezę o tym, że u źródeł patologii legła pazerność arbitrów. Nie jest to prawda, albowiem czynnikiem sprawczym, a zarazem pierwszym ogniwem łańcucha przestępczego stali klubowi działacze, pożądający za wszelką cenę punktów!


Diagnozując etiologię choroby bojkotu akcji esemesowej, zauważyłem winę zaniechania ze strony MZPN i PZPN, które w sposób biurokratyczny, bez rzeczowej konsultacji ze środowiskiem „gwizdków”, wdrażały inicjatywę do praktyki. A, że w myśl doktryny o nieomylności centrali piłkarskiej, nawet najdrobniejsza próba jej zakwestionowania wywołuje efekt repetowania broni u medialnych talibów, salwa poszła centrycznie we mnie. Ano, że prezesa nie słuchają sędziowie, że nie umie ich przywołać do porządku metodą karania finansowego i eliminowania z obsady, jak to się dzieje gdzie indziej… Jeśli zaś szef regionalnego związku nie ma należnego posłuchu u sędziów, powinien podać się do dymisji, albo strzelić sobie w łeb.


Niestety, to życzenie, którego spełnienie tak wielu dżentelmenów wprawiłoby w stan nirwany, nie ma najmniejszych szans. Wygrywałem wybory w Małopolsce z generałem brygady WP, wiceministrem skarbu, namaszczonym na prezesa przez PZPN-owskich sterników, wygrałem z senatorem RP, trzy razy mnie wybierano przez aklamację, więc jeszcze długo zdzierżę na posterunku!


W podtekście anonimowego paszkwilu Weszło pojawiła się domyślna sugestia, że ostatnie miejsce w zestawie danych o przesyłanych co tydzień do PZPN wyników, to sterowany świadomie przejaw lekceważenia kierownictwa związku, a nawet stworzenie małopolskiej Katangi, która „ma w dupie” zwierzchność. A wszystkim kręci szef MZPN, nie dość, że niezatapialny od z górą lat dwudziestu, to jeszcze obciążony balastem wczesnego urodzenia, datowanego na czasy… carskie (jeśli już, to cesarsko-królewskie, proszę Anonima-nieuka…). A teza współgrała z załączoną do tekstu fotką mego konterfektu, dobraną tak, aby czytelnik zobaczył skrzyżowanie Quasimodo z dr. Jekyllem. Pan w kominiarce tym razem i tak był łaskawy, bo wcześniejszy donos internetowy na mnie zilustrował fotografią Bogu ducha winnego Leszka Rylskiego, znanego, wybitnego działacza piłkarskiego, jedynego Polaka w składzie Komitetu Wykonawczego UEFA, do lat 70-tych sekretarza generalnego PZPN. Chodziło o sprawienie wrażenia, że jego niepodpisane zdjęcie to ja we własnej osobie. Ponieważ pan Leszek jest rówieśnikiem śp. mojej rodzicielki, a życie go nigdy nie pieściło, fotografia przypisana do mnie miała za zadanie przesunąć mnie do kategorii stulatków i wywołać chęć posłania mnie do Domu Starców. A takiego wała, jak Polska cała!


Ryszard Niemiec


Ryszard Niemiec



więcej wiadomości >>>
2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty