Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Lekka atletyka > Wiadomości LA
Paweł Czapiewski: Niedługo przestanę być rekordzistą2015-08-20 18:45:00

- Oprócz trzech pewniaków mamy w kadrze kilka innych postaci, które również stać na medal podczas nadchodzących lekkoatletycznych mistrzostw globu w Pekinie – mówi Paweł Czapiewski, brązowy medalista światowego czempionatu z 2001 roku w Edmonton w biegu na 800 metrów i aktualny rekordzista kraju na tym dystansie (z czasem 1:43.22).


- Czy zbliżające się mistrzostwa świata w Pekinie będą lepsze dla biało-czerwonych niż te dwa lata temu w Moskwie?

- W Rosji wywalczyliśmy jedno złoto i dwa srebrne medale, więc myślę, że tym razem w Chinach powinno być lepiej. Tym bardziej że z tegorocznych list wynika, iż mamy trzech murowanych kandydatów do tytułu mistrza świata: Anitę Włodarczyk, Pawła Fajdka i Piotrka Małachowskiego. A do tego dochodzi jeszcze przecież kilka pomniejszych szans medalowych. Dlatego bez cienia ryzyka można powiedzieć, że to będą ciekawe i emocjonujące mistrzostwa dla Polaków.


- To kto jeszcze może sprawić niespodziankę i wywalczyć medal dla naszej ekipy?

- Przede wszystkim liczę na przedstawicieli najbliższej mojemu sercu konkurencji, czyli biegu na 800 metrów. W Pekinie pobiegnie trójka naszych zawodników, z czego dwóch od dawna jest w ścisłej światowej czołówce. Niestety, na tym dystansie ta czołówka jest akurat bardzo szeroka i dlatego o medale jest wyjątkowo ciężko. Marcin Lewandowski dwa razy z rzędu zajmował czwarte miejsce, a Adam Kszczot też już wie jak się biega w finale, więc pozostaje być dobrej myśli. Medal któregoś z nich nie byłby może wielkim zaskoczeniem, ale żaden z nich nie należy też do grona tzw. pewniaków. Na mojej prywatnej liście wysokie miejsce zajmuje również Tomek Majewski, który jak mało kto potrafi się przygotować do najważniejszych imprez sezonu. Takim „czarnym koniem” może się też okazać Patryk Dobek w biegu na 400 metrów przez płotki. Akurat w tej konkurencji nie ma tak szerokiej czołówki jak na 800 metrów, a Patryk też ma jeden z lepszych tegorocznych wyników na świecie. Jeżeli dobrze wstrzeli się z formą na decydujące biegi, możemy mieć z jego występu wiele radości. A jego medal byłby już sporą niespodzianką.


- Wracając do Kszczota i Lewandowskiego - spodziewa się pan, że po 14 latach straci teraz w Pekinie na rzecz któregoś z nich rekord Polski na 800 metrów?

- Wcześniej czy później na pewno mi ten rekord odbiorą, ale raczej nie w Pekinie. Mistrzostwa świata raczej nie są imprezą, na której bije się takie rekordy. Zwłaszcza że czołówka, jak już wspominałem, jest szeroka i nie ma jednego lidera. Nie ma takiej sytuacji, jak kiedyś, że David Rudisha stawał i sam dyktował tempo od startu do mety. Teraz więcej będzie oglądania się na siebie, dlatego uważam, że rekord zostanie poprawiony, ale dopiero na jednym z mityngów po mistrzostwach. Zresztą Adamowi dużo już w tym roku nie brakło, a teraz obaj są w wybornej formie.


- Dwa lata temu klasyfikację medalową wygrali Rosjanie. Tym razem wszystko wróci do normy i na czele listy znajdą się Amerykanie?

- Rosjanie przystępują do tych mistrzostw mocno przetrzebieni. Ich reprezentacja nie jest specjalnie liczna, bo wszystkie ostatnie afery dopingowe dały im się mocno we znaki. Trudno zatem przypuszczać, aby którakolwiek nacja mogła zagrozić amerykańskiej supremacji. Choć za sprawą konkurencji biegowych na pewno wysoko będą znów takie kraje jak Kenia, Etiopia czy Jamajka. Spodziewam się, że wysoko w tym roku znajdą się również Polacy. Jeśli faworyci nie zawiodą, spokojnie powinniśmy się znaleźć w czołowej dziesiątce.


- A czego możemy się spodziewać po gospodarzach? Będą nadzwyczajne wyniki nieznanych dotąd chińskich zawodników?

- Nie sądzę. Miało tak już być podczas igrzysk olimpijskich w 2008 roku, ale nic podobnego nie miało miejsca. Nie wierzę w nagłą chińską eksplozję talentów, bo było już sporo okazji, żeby się w tym roku pokazać i nigdzie Chińczycy nie błyszczeli. Lekkoatletyka ma to do siebie, że – mimo wszystko – bardzo mocno opiera się na talencie. A Chińczycy, nie wiedzieć czemu, mimo tak dużej liczby ludności, nie są w stanie dochować się grupy utalentowanych lekkoatletów.


- Nie licząc biegu na 800 metrów, na które konkurencje czeka pan z największą niecierpliwością?

- Niewątpliwie na finał stu metrów. Jestem bardzo ciekaw, czy Usain Bolt się znów obroni, bo po raz pierwszy od dawna ma bardzo silnych konkurentów.


- No właśnie. Z notowań firmy bukmacherskiej Fortuna wynika, że Jamajczyk ma tylko minimalnie większe szansa na triumf niż Justin Gatlin ze Stanów Zjednoczonych. Co pan na to?

- Powiem więcej: po raz pierwszy od długiego czasu Bolt nie jest dla mnie faworytem „setki”. Myślę, że marzenia Amerykanina o złocie są całkiem uzasadnione.


- Pan również miał okazję startować na Stadionie Narodowym w stolicy Chin – jak wspomina pan ten obiekt, często nazywany Ptasim Gniazdem?

- No cóż, piękny stadion, na którym człowiek za wszelką cenę chce przekraczać barierę swoich możliwości. Na pewno mało jest na świecie takich lekkoatletycznych aren, które mogłyby się z nim równać. Niepowtarzalna jest już sama bryła i wygląd obiektu z zewnątrz. Z jednej strony jest to gigantyczny stadion, a z drugiej, stojąc tam na dole na bieżni, wydaje się całkiem kameralny. To wszystko sprawia, że jest to obiekt jedyny w swoim rodzaju.


www.arskomgroup.pl





więcej wiadomości >>>
2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty